Witajcie dziewczyny,
jak tam przygotowania do świąt?
lolitko, u mnie wykryto syndrom policystycznych jajników, generalnie charakteryzujący się brakiem owulacji, czyli niemożnością zajścia w ciążę. leczono mnie po kolei, najpierw kuracja hormonalna, zeby na siłe wydostać jajeczo z jajników (bo przy kazdym ominiętym cyklu jajeczka tworzyły mi na jajnikach kolejne cysty jak kiście winogron). Jeśli kuracja miała się nie udać po roku, to laparoskopia i usunięcie cyst, potem długi czas rekonwalescencji i znowu próby z hormonami. jak nic to in vitro. Tak czy inaczej obliczyłam sobie że moge najwyżej zajśc za jakieś 4 lata jak dobrze pójdzie.
brałam hormony ale i one czasem nie wywolywały miesiączki, za każdym razem biegłam do apteki po test bo to może ciąza i za każdym razem rozczarowanie. wszystkie znajome wokół zachodziły w ciąże, nawet niechciane. nawet 15-letnia córka sąsiadki, która dokonała aborcji. nie czułam sie w tej sytuacji najlepiej.
we wrześniu znów kuracja nie pomogła, po wznowionej kuracji październikowej nie miałam miesiączki, załamałam się totalnie bo wiedziałam, że znowu nie miałam owulacji, nawet nie chciałam zrobić testu żeby sie nie rozczarować. mąż mówił, że to może ciąża, ale ja nie chciałam zrobić testu i ciągle powtarzałam, że ja nie mogę mieć dzieci. wkoncu okazało się że to ciąża.
zaszłam w ciążę dopiero wtedy kiedy całymi siłami staralam sie odsunąć od siebie mysl o dziecku, zeby juz tak nie bolało.
Radzę wam obojgu zaufać naturze, nie twórzcie presji. jak już staracie się ponad rok to wypadałoby znaleźć fachowca, który zrobi naprawdę kompleksowe badania i zrobi dobry wywiad. czasem wynika to z małych zachwian w organizmie.
I musisz wierzyć, że wszystko jest możliwe
Pozdrawiam
Wesołych Świąt