Kirkuś nie zapomniałam,wręcz przeciwnie,stęsknilam sie za Wami,ale jestem taka przbita ze mi sie nic nie chcialo
Z tesciową nie rozmawiam juz ponad miesiąc,wkurzyla mnie,wszystko sie zaczelo od tego ze moj maż dostał za urodzenie Julci pieniądze z ubezpieczenia i gdy przyszly te pieniądze to odebrala je tesciowa i gdy mi je dawala to powiedziala ze to powinny byc pieniadze dla niej bo to ona oplaca ubezpieczenie,wkurzyłam sie,powiedzialam o tym męzowi,który jej na nastepny dzien to wygarnął,no a tesciowa oczywiscie z gębą na mnie ze ja wszystko gadac musze itp itd
Na chrzciny małej przyszli z wielką łaską bo jak swierdzili nikt ich OFICJALNIE nie zaprosił,na chcrzinach siedzieli sobie ze swoją starsza córeczką (22lata) i jej chłopakiem i rozmawiali tylko ze sobą a do innych wcale sie nie odzywali,olałam ich bo to było święto mojej córci i tylko ona się liczyła.
Po kilku dniach po chrzcinach tesciowej znowu cos odbilo i zaczela sie na mnie drzec,jaka to ja nie jestem,ze przyszłam do kogos mieszkac i ze chce wszystkich ustawiac,ze miała mnie przegonic poki był czas,ze powie mojej mamie jaka to ja wychowana jestem itp itd a jak ja sie probowalam bronic to ona jeszccze do mnie z hasłem "przyszła do kogoś i pysk otwiera" strasznie mnie to wszystko wkurzyło,ale ja głupia nic nie zrobiłam. Ostatno w niedziele juz nie wytrzymalam i poszlam po torbe i zaczelam pakowac siebie i Julcie,moj mąż sie wkurzyl i poszedl rodzicom nawtykac,ale tatus przyszedl za nim i zaczelo sie ze kazdy mowil co mu lezy na sercu,a moj mąż taki pobłażliwy ze wydaje mu sie ze po tej "rozmowie" wszystko juz normalnie bedzie,a ja glupia zamiast zabrac ta torbe i sobie isc to zostałam.w poniedzialek dzonil moj tato,odebrala tesciowa i zamiast zawolac mnie to zawolala meza,myslalam ze ona w koncu bedzie chciala sie pogodzic ale chyba ma to gdzies,nie wiem czy ona czeka na moje przeprosiny czy co,tylko ciekawe za co,za to ze ona mnie tak potraktowala?
juz mamdosc tego domu,chce sie stadd wyprowadzic ale moj maz oczywiscie nie,bo on nie moze tego wszystkiego zostawic tzn firmy ktora ma tata,juz tyle z nim rozmawialam a on dalej uparty,nie wazne ze ja sie mecze i czuje sie tu jakw wiezieniu,siedze sama z Julia na gorze i nie wiem co robic bo nawet nie chce zejsc na dol zeby ich nie spotkac
a jak stad jade gdzies,czy do mamy czy do lekarza to czuje sie szczesliwa.sorki dziewczyny ze tak sie rozpiasalam i jeszcze o swoich problemach pisze,ale musialam sie wygadac,nawet jesli nikt tego nie przeczyta:-(