Hej, to chyba pierwsze forum, które znalazłam i jest o tematyce samotnych rodziców.
Powiem tak, w sumie nie wiem jak zacząć...
Moja ciąża była nie planowana. Generalnie ... Zacznę od początku .
Mojego faceta poznałam 3 Grudnia zeszłego roku. To było jak uderzenie piorunem... Wielka miłość. Ja cała dla niego, on dla mnie. Nie było dnia, którego nie spędzili byśmy razem...
Przepiękny sylwester spędzony wspólnie i noc zakończona wyznaniami miłości i deklaracjami na przyszłość... Ciągle mieliśmy coś do zrobienia, wyjeżdżaliśmy razem, miliony wspólnych zdjęć, miłość jak z cholernego, brazylijskiego serialu... W maju zamieszkałam u niego (jest 3 lata starszy, mieszka z rodzicami). Dzieliliśmy jeden pokój, reszta była wspólna z jego rodziną. Rodziców ma fantastycznych, nie mogłam narzekać, potem adoptowaliśmy Kotke, bo ja chciałam mieć dziecko, ale to jeszcze nie była czas... Cudowne wakacje spędzone razem w Tunezji i nagle, po powrocie, wielki KRACH. Zmienił prace... Nagle (oczywiście fanem Legii był zawsze), zaczął bywać na każdym meczu, dostawał smsy po nocy... od koleżanki, fanatyczki Legii, z pracy. Zaczęło mnie to irytować, zaczęłam go sprawdzać... Najpierw telefon, więc zaczął wszystko kasować (czemu?), a potem włamałam się na gg... i zaczęłam czytać o czym ze sobą piszą... Początek rozmowy tuż po przyjściu do pracy "Od wczoraj cała PŁONĘ"... to było dla mnie jednoznaczne, zwłaszcza, że dzień wcześniej jeździł z CBradiem, którego używa tylko jak nie wie gdzie jechać.... wściekłam sie, od razu do niego zadzwoniłam, zapytałam, co to ma znaczyć, najpierw powiedział, że to żarty, a potem, że to było o jej koledze... nie uwierzyłam... spakowałam rzeczy, ale wtedy strach zabrał mi siłe i tylko na noc wróciłam do domu... Wróciłam następnego dnia... 3 dni spędziliśmy razem a 1 listopada, okazało się, że jestem w ciąży. Najpierw usłyszałam, żebym usunęła, albo wzięła tabletki... przecież to też wyjście... Nie chciał powiedzieć rodzicom. Pojechaliśmy porozmawiać z jego siostrą, chyba ta rozmowa wyjaśniła mu cokolwiek, bo przynajmniej nie kazał mi dalej tego zrobić... Jednak potem widziałam, że w internecie szukał tabletek, mimo tego, że powiedziałam, że nie usunę dziecka (potem bałam sie czegokolwiek od niego brać :/)... Niby sytuacja sie unormowała ale po tygodniu sprawdzania go, przestało mi pasować, że nagle całkowicie urwali kontakt i BINGO, okazało sie, że specjalnie dla niej założył nowy nr gg, na szczęście na meila do którego znałam hasło. Włamałam sie na to konto i świat mi sie załamał... W naszym związku od września nie było uczuć, seks dwa razy w miesiącu (to cud że zaszłam w ciąże), a do niej pisał takie rzeczy, że nie wiem czy ja kiedykolwiek je od niego usłyszałam... Od razu zaczęłam pisać do niego i do niej.... Olał mnie, a ja dostałam bóli i trafiłam do szpitala... On po pracy, po całej tej sytuacji, wiedząc , że jestem w szpitalu poszedł na mecz, a ja siedziałam prawie 4 godziny z wbitą w rękę kroplówką i modliłam się, żeby nic nie stało sie z dzieckiem... Wyniosłam sie od niego... Prawie tydzień nie rozmawialiśmy... Po tygodniu zaczęły sie jakieś próby rozmów i w końcu sie spotkaliśmy... Niby mówi, że sie zmienił... interesuje sie tym jak sie czuje... ale ... nie dotyka brzucha, kiedy mówie, że mogli byśmy wynająć pokój w hotelu i spędzić choć noc razem bo brakuje mi jego bliskości, on znajduje tysiące innych rzecvzy do zrobienia... ale przede wszystkim... nie ufam. Uważam, że wciąż jest coś między nią i tą dziewczyną, a o dziecko szczerze, chyba pyta przez grzeczność... Sama już nie wiem czy lepiej go zostawić, czy trwać w tym i zobaczyć jak sie rozwinie sytuacja. Tak naprawdę czuje sie z tym wszystkim sama. Najgorsze, że poza przyjaciółmi nie moge liczyć na nikogo, nawet na moich rodziców...
Powiem tak, w sumie nie wiem jak zacząć...
Moja ciąża była nie planowana. Generalnie ... Zacznę od początku .
Mojego faceta poznałam 3 Grudnia zeszłego roku. To było jak uderzenie piorunem... Wielka miłość. Ja cała dla niego, on dla mnie. Nie było dnia, którego nie spędzili byśmy razem...
Przepiękny sylwester spędzony wspólnie i noc zakończona wyznaniami miłości i deklaracjami na przyszłość... Ciągle mieliśmy coś do zrobienia, wyjeżdżaliśmy razem, miliony wspólnych zdjęć, miłość jak z cholernego, brazylijskiego serialu... W maju zamieszkałam u niego (jest 3 lata starszy, mieszka z rodzicami). Dzieliliśmy jeden pokój, reszta była wspólna z jego rodziną. Rodziców ma fantastycznych, nie mogłam narzekać, potem adoptowaliśmy Kotke, bo ja chciałam mieć dziecko, ale to jeszcze nie była czas... Cudowne wakacje spędzone razem w Tunezji i nagle, po powrocie, wielki KRACH. Zmienił prace... Nagle (oczywiście fanem Legii był zawsze), zaczął bywać na każdym meczu, dostawał smsy po nocy... od koleżanki, fanatyczki Legii, z pracy. Zaczęło mnie to irytować, zaczęłam go sprawdzać... Najpierw telefon, więc zaczął wszystko kasować (czemu?), a potem włamałam się na gg... i zaczęłam czytać o czym ze sobą piszą... Początek rozmowy tuż po przyjściu do pracy "Od wczoraj cała PŁONĘ"... to było dla mnie jednoznaczne, zwłaszcza, że dzień wcześniej jeździł z CBradiem, którego używa tylko jak nie wie gdzie jechać.... wściekłam sie, od razu do niego zadzwoniłam, zapytałam, co to ma znaczyć, najpierw powiedział, że to żarty, a potem, że to było o jej koledze... nie uwierzyłam... spakowałam rzeczy, ale wtedy strach zabrał mi siłe i tylko na noc wróciłam do domu... Wróciłam następnego dnia... 3 dni spędziliśmy razem a 1 listopada, okazało się, że jestem w ciąży. Najpierw usłyszałam, żebym usunęła, albo wzięła tabletki... przecież to też wyjście... Nie chciał powiedzieć rodzicom. Pojechaliśmy porozmawiać z jego siostrą, chyba ta rozmowa wyjaśniła mu cokolwiek, bo przynajmniej nie kazał mi dalej tego zrobić... Jednak potem widziałam, że w internecie szukał tabletek, mimo tego, że powiedziałam, że nie usunę dziecka (potem bałam sie czegokolwiek od niego brać :/)... Niby sytuacja sie unormowała ale po tygodniu sprawdzania go, przestało mi pasować, że nagle całkowicie urwali kontakt i BINGO, okazało sie, że specjalnie dla niej założył nowy nr gg, na szczęście na meila do którego znałam hasło. Włamałam sie na to konto i świat mi sie załamał... W naszym związku od września nie było uczuć, seks dwa razy w miesiącu (to cud że zaszłam w ciąże), a do niej pisał takie rzeczy, że nie wiem czy ja kiedykolwiek je od niego usłyszałam... Od razu zaczęłam pisać do niego i do niej.... Olał mnie, a ja dostałam bóli i trafiłam do szpitala... On po pracy, po całej tej sytuacji, wiedząc , że jestem w szpitalu poszedł na mecz, a ja siedziałam prawie 4 godziny z wbitą w rękę kroplówką i modliłam się, żeby nic nie stało sie z dzieckiem... Wyniosłam sie od niego... Prawie tydzień nie rozmawialiśmy... Po tygodniu zaczęły sie jakieś próby rozmów i w końcu sie spotkaliśmy... Niby mówi, że sie zmienił... interesuje sie tym jak sie czuje... ale ... nie dotyka brzucha, kiedy mówie, że mogli byśmy wynająć pokój w hotelu i spędzić choć noc razem bo brakuje mi jego bliskości, on znajduje tysiące innych rzecvzy do zrobienia... ale przede wszystkim... nie ufam. Uważam, że wciąż jest coś między nią i tą dziewczyną, a o dziecko szczerze, chyba pyta przez grzeczność... Sama już nie wiem czy lepiej go zostawić, czy trwać w tym i zobaczyć jak sie rozwinie sytuacja. Tak naprawdę czuje sie z tym wszystkim sama. Najgorsze, że poza przyjaciółmi nie moge liczyć na nikogo, nawet na moich rodziców...