reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Samotna Matka- Samotna w ciazy?

Krropelka No co Ty, właśnie o to mi chodziło, żeby usłyszeć dosadne wypowiedzi :happy: I mam nadzieję, że jeszcze inne dziewczyny się wypowiedzą. Faktycznie racja co do tych pieniędzy, a co do nazwiska, to cholera, czemu tylko 2 tygodnie są na to :dry:Za dużą rozkminkę teraz mam...
A zmieniając temat, to synek przespał dziś w nocy 6 godzin bez budzenia się. Normalnie jestem z niego dumna :happy:
 
reklama
bezsenna moim zdaniem zdecydowanie powinnas dac malemu Twoje nazwisko. Unikniesz tym sposobem problemow a takze wielu pytan dziecka jak dorosnie. Moja znajoma miała dość dobry kontakt ze swoim exem dlatego dała synkowi jego nazwisko. Ex często wpadał i był zakochany w maluchu. Niestety któregoś dnia stwierdził, że ta sytuacja go przerasta, nie jest gotowy na bycie ojcem, zniknął i od tego czasu się już nie pojawił. Teraz jej maluszek jest już duży a ona ma nowego partnera. I niby wszystko jest ok, ale mały nie może zrozumieć jak to jest że Mamusia ma inne nazwisko, on inne i "Nowy Tatus" inne. Wielokrotnie żaliła mi się żę dzieciak pytał ją ze łzami w oczach czy to znaczy, że nie są rodziną. Ciągle pyta ją czy jest adoptowany. Pamiętaj, że dzieciom strasznie trudno zrozumieć takie rzeczy. Moja znajoma próbuje wytłumaczyć mu tą sytuacje tym, żę on ma nazwisko po tacie a mama ma swoje. Wtedy zaczyna się szereg pytań gdzie jest tatuś, dlaczego go nie odwiedza. Mały go wogóle nie pamięta. I przy okazji nazwiska poruszany jest kolejny bolesny problem...
Dlatego przemyśl sobie na spokojnie wszystkie za i przeciw... Pozdrawiam:)
 
witajcie kobietki

od jakiegos czasu sledze Wasz watek- bo mozna powiedziec ze przez cala ciaze bylam sama, tatus dziecka zawozil mnie do ginka,mieszkalismy osobno,teraz zamiszkalismy pod jednym dachem- doslownie bo mamy oddzielne pokoje.Ja zyje sama z dzieckiem a on z z kolegami. Dalam dziecku jego nazwisko.Bardzo tego zaluje w tej chwili.Moja cierpliwosc sie konczy i pewnie niedlugo wywale go z mojego domu,bo zero zainteresowania dzieckiem....bajka mna , ale syn moglby dla niego nie istniec...nie orientujecie sie jak to jest z przyznaniem ponownie nazwiska po mnie? Skoro tatus oswiadczyl ze jak odejdzie nie wie czy bedzie mial "sily" widywac sie z synem to nie ma sensu aby moje dziecko nosilo jego nazwisko! jak mozna być takim bez serca


Bezsenna - gratuluje pociechy:) ona zrekompensuje wszystkie krzywdy wyrządzone przez "dawce nasienia"

Pozdrawiam serdecznie wszystkie mamusie:)
 
hej dziewczyny, jakos glupio mi sie tak bezposrednio do was zwracac, ale moja obecna sytuacja zaczyna mnie przerastac, a poniewaz nie mam z kim na ten temat porozmawiac, bo wszyscy sa przekonani, ze wszytsko u mnie ok, znalazlam ten topik i tak sie jakos zaczytalam.. nie powiem, jest to budujace na duchu, ze jest tak wiele samotnych kobiet, przechodzacych ciaze samotnie i wychowujace swoje malenstwa, naprawde, ten temat dal mi duzo do myslenia. a teraz wybaczcie, ale musze sie wyzalic, po prostu nie daje rady juz psychicznie bedac z tym problemem sama.

mam prawie 19 lat, mieszkam w niemczech u mojej mamy, ktora mnie wychowuje sama i ma zeledwie 36 lat, bo rowniez zaszla w ciaze bardzo wczesnie. chodze do liceum i niedlugo bede robic mature. mialam juz paru chlopakow, ale we wrzesniu poprzedniego roku zakochalam sie bardzo mocno w pewnym facecie, ktory ma 24 lata i dopiero co zjechal do niemiec, do pracy. wszytsko ukladalo sie przepieknie, kazda wolna chwile spedzalismy razem, pojechalismy na boze narodzenie razem do polski, gdzie mieszkalam u jego rodziny w gorach ktora rowniez bardzo cieplo mnie przyjela i polubila. tamte chwile wspominam teraz jak bajke. kiedy wrocilismy do niemiec, a ja do szkoly i on do pracy, zaczal spozniac mi sie okres. jak sie okazalo, pomimo brania tabletek anty(ale szczerze przyznam sie, ze zdarzalo mi sie zapomniec wiec jest to moja wlasna wina) zaszlam w ciaze i w styczniu byl to 9 tydzien. zaczelo sie koszmarnie, bo nie wiedzialam, jak sobie poradze ze szkola, termin dali mi na 11 sierpnia i spytali, czy zdecyduje sie na aborcje czy nie, bo w niemczech jest to legalne do 11 tygodnia ciazy. o dziwo, moj chlopak ucieszyl sie szczerze. zapewnial mnie, ze sobie poradzimy, on bedzie zapieprzal do pracy, a ja bede sie uczyc zeby zdac ten rok, a nastepny ma przyjechac moja babcia i jego mama i pomagac mi przy dziecku, kiedy ja bede w szkole, poneiwaz szkoda by bylo stracic ostatni rok nauki z matura. nie bylam o tym przekonana, ze sobie poradze, ale zawsze warto sprobowac, po zatym aborcja nie wchodzi u mnie w rachube ze wgledow etycznych. zostalam otoczona pomoca ze wszytskich mozliwych stron. nie bylo latwo, moja mama i dziadkowie ciezko to przeszli, ale w koncu wszyscy zaczeli sie cieszyc i wyczekiwac wnuka i prawnuka. najwiecej sily dawalo mi jednak wsparcie ze strony mojego chlopaka, ktory kupil mi przepiekny pierscionek zareczynowy i godzinami wybieral ze mna imie dla synka. umowilam sie z moja mama, ze z nami zamieszka. zrobil sam na wlasna reke remont, kiedy otrzymywal wyplate dawal mi zebym miala uzbierane na dziecko i rozne potrzebne akcesoria typu lozeczko, wozek itp. naprawde zaczynalam sie cieszyc tym wszytskim i nie moglam sie doczekac, kiedy pojawi sie dzidzius, ktoremu na imie chcielismy dac radoslaw. i nagle, po paru miesiacach mieszkania razem, budzenia sie przy sobie i wspolnych kolacji i niedzielnych obiadow zaczelo sie cos psuc. ja dalej chodzilam do szkoly, on do pracy, zaczela jednak targac nim tokstyczna zazdrosc, wrecz chorobliwa. pamietam w maju tego roku bylismy na takim duzym wesolym miasteczku gdzie spotkalam mojego znajomego z ktorym przywitalam sie dosc cieplo. doprowadzilo to niemal do tego, ze sie rozstalismy, bo on zaczal mnie niemilosniernie wyzywac od najgorszych. potem zaczela sie kontrola. na naszej klasie musialam wykasowac wszystkich chlopakow i zostawic same dziewczyny. rzadal ode mnie hasla na moje konto i starannie je kontrolowal, mimo ze sam mial wsrod znajomych dziewczyny. jakims swoim chorym sledztwem doszedl do mojego bylego chlopaka, ktory wciaz sie bardzo o mnie martwil i zaczal go wyzywac i sie na nim znecac piszac mu grozby. wybuchlam, bo przestalo mnie to wszystko bawic, cala ta kontrola i durne bawienie sie w detektywa na portalu dla gowniarzy. skonczylo sie prawie wyprowadzka jego, poniewaz on stwierdzil, ze ja bronie jakis gosci i mam w planie sie z nim rozejsc. a mi sie akurat zaczynal ostatni trymestr. byly straszne lzy, blagania, czulam sie ponizona, ze musze sie go prosic, zeby zostal, mimo ze nie bylo w tym wogole mojej winy, ale za bardzo go kochalam, pozatym nie chcialam, zeby to sie rozlecialo. pamietalam przeciez caly czas, jak bardzo cieszy sie na to dziecko. nie wspomne rowniez o mojej rodzinie, ktora przyjelaby to strasznie i widziala we mnie ostatnia ofiare losu, czego bym nie zniosla, bo nie znosze litosci. tym sposobem on zostal i jakos sie wszytsko uspokoilo, choc moja mama byla swiadkiem tej sceny i od tamtej pory stosunek do niego bardzo sie u niej oziebil. byl spokoj przez kolejny miesiac, ja sie uczylam i zdalam do nastepnej klasy. mialam szczescie, ze do 9 miesiaca brzuszka prawie wogole nie bylo widac i mimo, ze wszyscy wiedzieli w szkole o mojej ciazy, nikt nie przypatrywal mi sie dziwnie. mimo, ze wszytsko zdawalo sie byc sielankowe, codziennosc zaczela przeradzac sie w horror przeplatany z idylla. moj chlopak zrobil sie coraz bardziej leniwy, oczywiscie pracowal, ale gdy zdarzylo mu sie pare dni wolnego, nie pomagal mi w domu, tylko wychodzil do kumpli, czego nigdy wczesniej nie robil, albo robil tylko ze mna. bylo pelno rzeczy do zrobienia typu zmontowanie tego czy tamtego, zawsze moja mama musiala go popedzac do pracy, mimo ze on mieszkal u nas za darmo i nie placil za mieszkanie nic. zrobil sie pewny siebie w nie swoim domu i nie zwazal na to, ze moja ciaza jest coraz bardziej zaawansowana i nalezy mi sie pomoc w codziennych obowiazkach. sklamalabym, gdybym powiedziala ze bylo tak zawsze. zdarzaly sie rowniez dni, kiedy pomagal, ale robil to z mina czlowieka, ktory STRASZNIE sie poswieca, a ja i moja mama powinnismy mu wiwatowac za to. do tego doszly coraz czestsze wypady wieczorami. najpierw sie mnie prosil czy moze wyjsc a ja dla swietego spokoju pozwalalam mu, choc widzialam krytyczny wzrok mojej mamy, bo jego zadaniem bylo w 8 miesiacu ciazy siedziec ze mna, a nie z kumplami. potem przestal sie juz pytac. dzwonil, mowil ze bedzie pozniej i wylaczal komorke. moja mama czesto chodzi spac do swojego chlopaka, wiec bylam sama w domu a kiedy pytala sie mnie, czy on gdzies wyszedl, klamalam, ze sie kapie albo ze spi. bronilam go i krylam, nie chcialam, zeby widziala, ze jest coraz gorzej. oczywiscie, jesli chodzi o dziecko to w dalszym ciagu sie cieszyl, tylko nie wiem, czy nie widzial, ze zaczyna mnie coraz mniej szanowac. bo do tego wszystkiego doszly nagle darcie sie na mnie. i to nie nerwowe rozmowy, tylko po prostu krzyk na mnie i przeklenstwa. nie dalu sie mu wytlumaczyc, ze nie powinien, bo ja jestem w 9 miesiacu ciazy i nosze jego dziecko. po prostu, gdy sie zdenerwowal, zaczynal wrzeszczec, a nastepnie robic mi wyrzuty sumienia, ze to MOJA WINA ZE ON SIE MUSI TAK DENERWOWAC, bo to ja jestem dociekliwa i ciagle pytam sie gdzie wychodzi i kiedy wroci. I JEST TO TAKZE MOJA WINA, ZE NASZ ZWIAZEK SIE ROZPADA, BO STALAM SIE NIE DO ZNIESIENIA. wybaczcie ze pisze duzymi literami, ale taki krzyk nei da sie innaczej wyrazic.
 
najgorzej bylo 2 tygodnie temu. byla impreza u nas w domu, wiele gosci mojej mamy, alkohol i fajna atmosfera. moj chlopak sie upil i zrobil mi awanture, ze robie sobie zdjecia z chlopakiem mojej mamy gdzie sie obsciskujemy(?) i po pijaku pojechal autem do polskiego baru. ZERO ODPOWIEDZIALNOSCI. po prostu wyszedl, psujac cala impreze, nie zwazajac na to, ze ja w 36 tygodniu strasznie sie denerwuje i placze, ze cos mu sie moze stac. potem wrocil i znowu chcial sie pakowac. a ja znow sie prosilam, by zostal, by pomyslal o dziecku. czulam sie strasznie ponizona, ale jakos go uspokoilam. na nastepny dzien atmosfera byla grobowa, moja mama powiedziala mi wprost ze nie moze juz tego zniesc i powinnam sie z nim rozejsc bo to nie ma sensu, jesli on jest tak nieodpowiedzialny. ja chcialam go jakos wybronic, mowilam jej ze licze na to, ze cos sie zmieni jak sie urodzi dzidzius.. ona stwierdzila, ze jest to moja sprawa, ale ok, szanuje moja decyzje, tylko mam wiedziec, ze przy nastepnej awanturze on leci, bo nie pozwoli na to, zeby wszyscy wlazili mu w dupe, starali sie, on mieszka tu jak pan, a tak sie odplaca. z moim chlopakiem rozmawialismy tez powaznie, zeby ratowac nasz zwiazek. mialo byc wszytsko jak na poczatku. on skasowal swoje konto na nk, robil mi kolacje, staral sie przez pare dni. az znowz zaczely sie wypady wieczorne i darcie sie na mnie z byle powodu. moim impulsem by napisac tu bylo wlasnie dzisiejszy poranne klotnie, gdzie on wydarl sie na mnie tylko dlatego, ze prosilam go, aby nie wychodzil, tylko najpierw zamontowal lampe i pomogl mi posprzatac. wychodzac stwierdzil tylko ze to ja psuje caly nasz zwiazek przez to ze ciagle sie czepiam, ze jego stac na o wiele lepsza dziewczyne niz na taka jedze, ktora ciagle ryczy o byle co i ze mnie kocha, ale nie wytrzyma dluzej, jezeli ja sie nie zmienie. i moge mowic jak do tluka, ze JESTEM w 38 tygodniu CIAZY, ze to ON POWINIEN USTAPIC DLA DOBRA SWOJEGO DZIECKA, ze ja sie nie czepiam, tylko to jest po prostu codziennosc zwiazku i nic nie bedzie juz jak na poczatku i ze powinien byc ze mna, a nie zostawiac mnie sama, kiedy ja moge w kazdej chwili urodzic!! czy on jest tak tepy, ze ma jakies klapki na oczach? naprawde nie moge tego zrozumiec, a usilnie ciagne ten zwiazek, bo mam nadzieje, ze po porodzie sie zmieni, przeciez on sie tak na to dziecko cieszyl i cieszy! jestem zalamana, potrzebuje jego pomocy, przeciez musze robic nastepny rok szkole i nie moge sie poddawac. finansowo bym sobie poradzila, ale psychicznie? chociaz z drugiej strony on wprowadza mnie w stan jakiejs oblednej nerwicy, zrobilam sie nerwowa, rece mi sie trzesa, a zawsze bylam spokojna i zrownowazona. moja mama patrzy na to wszystko sceptycznie, ze jest to kwestia czasu i zebym nie nastawiala sie, ze cokolwiek sie zmieni przy dziecku. naprawde jest mi cholernie przykro. nie wiem, jak z tak dobrego czlowieka pracowitego i niesmialego stac sie pewnym siebie nierobem terrorysta, ktory do tego jest zbyt tepy zeby uszanowac swoja kobiete ktora nosi swojego syna! wiele razy nakrylam go jak rozmawia z moim brzuchem w nocy, glaszcze go, strasznie go kocha. ale czy cos takiego to dowod milosci?..
 
bezsenna ja się w ogóle dziwie, że bierzesz pod uwagę nazwisko "dawcy". Przecież z tego co pamiętam pałałaś do niego wielką nienawiścią i nazywałaś "chorym człowiekiem". Może to wystarczy za odpowiedz na Twoje pytanie. Nie rozumiem jak można w przeciągu tygodnia czy dwóch odbudować zaufanie do byłego faceta, który narobił tyle świństw plus potrafił podnieść na Ciebie rękę, głos czy posądzał Cię o to, co sam zrobił (zdrada).
Podpisuję się pod słowami Kropelki, wzięłabym pieniądze, bo umawianie się co do zakupów to trochę takie..."palcem pisane na wodzie".
Mam czasami wrażenie, że dziewczyny zadowalają się ochłapami, które rzuci ex. Przyjdzie kilka razy, da trochę kasy, zrobi zakupy i już wszystko idzie w niepamięć. Nie, nie jestem mściwa czy pamiętliwa, ale sytuacja, która spotkała nas w ciąży wymaga chyba więcej niż "przyniosłem maść na sutki", bo moim zdaniem między eksami a nami już nigdy nie będzie tak samo i nawet dziecko tego nie zmieni. Zawsze zostanie niepewność, a skoro robimy coś dla dziecka, to róbmy coś dla dziecka. Bo często pod tymi wielkimi słowami "dla dziecka" kryje się egoizm i tęsknota za bliskością byłego faceta.

P.
 
bezssenna moja Martynka bedzie nosic nazwisko moje. i zrobie tak nie dlatego ze jestem msciwa albo ze chce sie odegrac na ex. nie o to chodzi.
uwazam ze tak bedzie prosciej. bo jeszcze doroslej osobie wytlumaczysz czego ja mam inne nazwisko a dziecko inne. a jak wytlumaczyc dziecku te zawila sytuacje?beda pytania w przedszkolu w szkole i po co?bo on sobie zazyczyl by dziecko nosilo jego nazwisko?jak dla mnie on jest egoista nie pomyslal o dziecku jak sie bedzie czuc, tylko o sobie, bo on tak chce.moze bedzie dobrze i ex bedzie sie widywal z dzieckiem a jesli mu sie to znudzi albo nie bedzie mu sie chcialo przyjezdzac. jak wytlumacze dziecku to wszystko. jak narazie nie mam ochoty zakladac rodziny ale kiedys tak. bedzie skomplikowana sytuacja jesli cala trojka bedzie miec inne nazwiska.
to ze on chce by dziecko nosilo jego nazwisko to za malo. nazwisko bedzie jego w papierach i to uwazam ze jest bardzo duzo.
ja bylam u prawnika. nawet jesli dziecko nosi nazwisko matki to dziecko ma prawo do alimentow do dziedziczenia po ojcu itp
a co do alimentow. nie musisz isc do sadu. moze zapisz zanotuj ile wydajesz na dziecko w ciagu miesiaca. albo w necie sa kalkulatory utrzymania dziecka, taki na caly rok. wyliczysz sobie srednia. i porozmawiaj z ex jaka kwote bedzie ci dawal. a to mozna potwierdzic u notariusza to ma taka sama moc jak wyrok sadowy. teraz daje kase a co jak strzeli focha?zostaniesz na lodzie. a tak bedziesz miec zabezpieczenie. jesli nie bedzie placil to od razu mozna skladac do komornika. przez cala ciaze nic nie dal, zawalil tyle razy, moze warto miec jakies zabezpieczenie. bo pewosci nie ma zadnej ze znow nie nawali

ja pozniej reszcie odpisze (nie pogniewacie sie?)bo opiekuje sie dzieciakami siostry i to wcale nie takie latwe pisac i patrzec na dzieciaki. ide bo ten mniejszy uczy sie chodzic i jak w cos wyrznie to mi sie oberwie.
milego dzionka pa
 
mikusia - Myślę, że to mieszkanie "razem" to nie jest dobry pomysł. Niepotrzebnie się męczysz i cierpisz. Eeeech aż trudno uwierzyć, że faceci potrafią być tak okrutni. Mają swoje maleństwo obok siebie a nie potrafią poświęcić mu ani odrobiny zainteresowania. A co do zmiany nazwiska to nie powinno być z tym problemu. Powodzenia i uszka do gory!!!

angeoudiable - hmmm dość ciężka sytuacja... Przede wszystkim powinnaś przestać się denerwować. Wiem, że to się łatwo mówi, ale pomyśl jak to szkodzi maleństwu! Jesteś przed samym porodem dlatego podejmowanie teraz decyzji moim zdaniem nie ma sensu. Uspokój się troszke i skup się na sobie i maleństwu. A jak już się urodzi będziesz miała jasny obraz sytuacji. Zobaczysz czy Twój facet opiekuje się dzieckiem i czy potrafi zachować się jak odpowiedzialny ojciec. Znam przypadki, gdzie facet pomimo szczerych chęci nie wytrzymywał psychicznie ciązy ale po porodzie potrafił stać się idealnym kochającym ojcem. Twój facet nie ma prawa zachowywać się tak w stosunku do Ciebie ale pamiętaj, że faceci są o wiele mniej odporni psychicznie i mimo pozorów jakie zachowuja, łatwiej ich złamać. Dlatego na Twoim miejscu poczekałabym aż maleństwo przyjdzie na świat i wtedy oceniła czy jest sens kontynuować ten związek czy. A jeżeli nie sprawdzi się w roli ojca odejdz od niego i nie obawiaj się, że nie poradzisz sobie psychicznie, bo uważam że ciężej będzie Ci z facetem tyranem niż bez niego. Przemyśl to...
 
angeuodiable Kochana! Przyznaję - szokujące! Ale wiesz co... nie to co on robi tylko to że ty w tym wszystkim tkwisz i to nie od wczoraj. Moja opinia będzie stuprocentowo jednoznaczna i sądzę, że nie ma złudzeń. Ten facet to kompletny pomyleniec, nie wykluczone, że to problem kliniczny - niech Ci się nie wydaje, że normalni w sensie zdrowi na umyśle ludzie tak postępują. Jeśli potrzebujesz dowodów jego miłości to nie szukaj ich w mówieniu do brzucha tylko w postępowaniu na co dzień. Powiem Ci co znajdziesz - zgorzkniałego, niedowartościowanego, żałosnego egoistę, który swego czasu ucieszył się że coś udało mu się w życiu stworzyć, posiadać na własność (stąd zazdrość) a teraz zauważył, że ten jego czcigodny dorobek życiowy (tutaj ty i maleństwo) z którego zgromadzenia i posiadania tak się cieszył, wymaga uwagi zaangażowania i pracy nad codziennością , czego on w swoich czcigodnych kalkulacjach nie wziął pod uwagę, a teraz jego rozczarowanie urosło do takich rozmiarów, że nie jest w stanie sobie już dłużej z nim radzić. Z człowieka którego poznałaś i pokochałaś, którym prawdopodobnie się lekko zachłysnęłaś i zauroczyłaś pozostał już tylko zwykłe śmiertelnicze ścierwo, które znudziło się już zabawą w dom, mimo że wcześniej wydawało się to takie zabawne (jak każda atrakcja na początku). Moim zdaniem nie odzyskasz już ani grama tamtego człowieka, ale są jeszcze inne względy które dyskwalifikują wasz związek... Czy jesteś kiedykolwiek w stanie kochać i szanować człowieka, który Cię poniżał, gardziła tobą i obrażał? Czy jesteś w stanie temu człowiekowi bez strachu na co dzień powierzać los najdroższej ci istoty bez odrobiny strachu i niepewności? nawet jeśli chciałabyś być niewiarygodnie waleczna i heroiczna w swoim poświęceniu dla stworzenia idealnej rodziny z nim , czy twoje dziecko w przyszłości również potrafiłoby i chciałoby mu wybaczyć? Pytanie to można uprościć: czy o tym w ogóle można kiedykolwiek zapomnieć? Nawet gdybyś chciała się wspaniałomyślnie poświęcić i żyć w kieracie i poniżeniu, dzień w dzień w terrorze, czy chcesz tego samego dla swojego dziecka???

Cóż : Ja proponuję natychmiastową eksmisję... Mówisz: To nie takie łatwe, a ja na to : To dopiero pierwsza ale jakże ważna trudna rzecz jaką będziesz musiała zrobić w swoim życiu dla swojego dziecka i siebie.

Gorące życzenia powodzenia

i jeszcze gorętsze życzenia zdrowia jeśli podejmiesz inną decyzję.
 
reklama
hej wamm:):)
wlasnie wrocilam z grila pogoda super dzisiaj u mnie. tylko od wczoraj odczuwam strasznie bolące ruchy małej...strasznie mnie bolą nie moge wysiedziec na miejscu az sie zrywam jak kopnie:D tez tak mialyscie???
bezsenna mysle ze exowi poprostu znudzilo sie powolutku bycie ojcem...=// a choroba brata jest tylko wykretem..;/ co do nazwiska to radzilabym ci zostawic swoje. widzisz z wlasnego doswiadczenia ze wolalabys miec nazwisko mamy moze Twoj synek bedzie kiedys myslal tak samo jak ty? zastanow sie nad tym zebys nie zalowala kiedys tego . masz racje oni nigdy sie nie zmienią ham zawsze bedzie hamem..jak klamal to bedzie klamal jesli zdradzal-bedzie zdradzał..=/..buziaki

angeuodiable przykro mi to mowic ale Twoj chlopak to kompletny idiota...jak mozna doprowadzac do takiego stanu swoja dziewczyne w 9 miesiacu ciazy....
niestety to okropnie nieodpowiedzialny czlowiek...:(( mysle ze on nie zmieni sie i za pare lat bedzie to samo...a dziecko bedzie musialo ogladac awantury i sluchac krzykow..:( zastanow sie czy warto byc z kims takim..pozdrawiam
 
Do góry