Moja znajoma, też samotna mama, wniosła sprawę o alimenty jak jej synek miał niecałe dwa lata. Przez ten czas ojciec dziecka i jego matka słabo się poczuwali. Ojciec dziecka nota bene ukrywał się za granicą ,a matka wolała kupic rzeczy dziecku niz dac jej pieniadze, i nie obchodzilo jej to ,ze ubranka ktore kupila sa za małe, a kosmetyków i jedzienia mały nie moze używac bo jest alergikiem. Ona nie ma pracy, mieszka z mamą na której jest utrzymaniu. Nie dostaje juz tez alimetnow na siebie od ojca, ponieważ sie nie uczy. Na roprawie sądowej sędzina tez jej praktycznie nie chciała dopuścic do głosu, odroczyla sprawe. Na rozprawie która odbyła sie po paru tygodniach zasądzono jej 400 zł alimentów + do oddania 300 zł za każdy miesiąc od urodzenia dziecka. Z tego co mi wiadomo nie przedstawiała żadnych rachunków. Z uwagi na to ,ze ojciec dziecka ktory juz wtedy wrócił do kraju i dobrowolnie poszedł do otwartego zakładu karnego (w dzien pracuje na swoje utrzymanie),a weekendy wychodzi na przepustki, alimenty płaci jego mama, która stwierdzila ,ze jest za biedna i nie stac ja na płacenie tych dodatkowych 300 zł wiec bedzie płacic tylko alimenty. Czyli 300 zł póki co niby jest ale wisi niewiadomo gdzie w przestrzeni bo do niej one nie trafiają.
Asuzana jestem z tobą i bardzo dobrze ,że się odwołujesz. Sędzina potraktowała Cię okropnie i ja już wogóle złożyłabym na nią zażalenie ,że jest niekompetetna i stronnicza. Niech jej chociaż pójdą po premii , suce jednej.
Ja nie mam za sobą batalii w sądzie i nie mam zasądzonych alimentów... ale bardziej od tych pieniedzy wolałam spokoj swój i swojego dziecka, a na szczęscie moich rodzicow stać na to żeby nas utrzymywać do końca moich studiów i później też nam pomagać finansowo jeśli tego będę potrzebować, aczkolwiek zakładam ,że dam radę zapewnić sama swojemu dziecku taką stopę życia jaką ja miałam i mam i do tego będę dążyć :-) Niemniej jednak i tak podziwiam Waszą walkę o alimenty i konsekwencje i jestem z wami
A tak z innej beczki
Primo... to ja w ciązy przytyłam ponad 20 kilo, dwa tygodnie przed porodem ważyłam 64 kilo (wagsa wyjściowa 44),a przez te dwa tygodnia jeszcze mi troche przybyło
A do końca szóstego miesiaca prawie nie było widać u mnie brzuszka. No i to prawda ,że maleństwo weźmie od nas wszystko co trzeba
Adaśko jak się urodził dostak 10 pkt, i był maleńkim grubaskiem (52 cm 3700
i rozwija się świetnie. Gorzej tylko ,ze mi po ciązy to co chwile jakiś ząb się odłamuje i tak sobie myślę ,że jeszcze jedno dwójka dzieci w przyszłości ,to będę już miała śliczną sztuczną szczęke ,ktora na noc będę wrzucać do szklaneczki
Duo zakatarzyliśmy się z Adaśkiem i mój synek chyba złapał jakieś kurzajki
Dzisiaj idziemy do lekarki ,żeby nam powiedziała dokładnie co to jest, chociaż mam cichą nadzieje ,że to jednak nie to... moja siostra powiedziala ,ze też miała dokładnie takie same guzki na palcach i zanim się wybrała do lekarza to jej znikły. Ale ja wolę dmuchać na zimne.
No a teraz zawijam kiece i lecę.. na terapie
Na szczęście dzisiaj nie mam zajęć ,bo z tym cieknącym nosem i stanem podgorączkowym to myslalam ze padne na wczorajszych laboratoriach, a mojego zachowania raczej nie dala sie nazwac racjonalnym i bezpiecznym