reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Samotna Matka- Samotna w ciazy?

Ja też od prawie 2 miesięcy nie jestem już nastolatką ;) Przeczytałam, co pisałaś w innym wątku. Wielki podziw dla Ciebie, naprawdę... Też mam jeszcze czasem takie myśli, że czemu ja, czemu tak się wydarzyło. Ale jak czytam to forum, to wiem, że nie tylko ja jestem w takiej sytuacji, jest wiele innych kobiet, które potrafią mnie zrozumieć, bo same mają podobne sytuacje i co więcej radzą sobie. To budujące, bardzo mi to forum pomaga. Żałuję, że nie znalazłam go wcześniej, gdy ciąże znosiłam jeszcze gorzej. Teraz jest w miarę ok, już coraz cieplej, lipiec coraz bliżej, niedługo zobaczę synka.
U mnie powrót do ojca dziecka nie wchodzi w grę nawet jakby mnie na kolanach błagał. Przez wszystko przechodzę sama i już tak zostanie. Pewnych rzeczy się nie wybacza.
Jak Twój synek ma na imię? :>
 
reklama
Adam Maksymilian ,czyli pierwszy człowiek szczęśliwy tak sobie wymyśliłam. Jak był w brzuszku to wszyscy mówiliśmy na niego Kropek (tak tak to z tego "przygarnij kropka;P). Tzn jakich rzeczy nie jesteś w stanie wybaczyć? Cóż, ja mam ten problem z głowy, on się już wcale nie odzywa ,ani on ani jego rodzina. Kiedyś szłam na przystanek i jak zobaczyłam ,że tam stoi to szybki skręt i przeszłam na drugą stronę ulicy i sie schowałam za tramwajem. Strasznie sie bałam ,że za nami pójdzie ale on nas chyba nawet nie poznał... myślę ,że dla mojego synka to lepiej on nawet na początku ciązy wolał sobie kupic szlugi niż dla dziecka kwas foliowy. Heh, zreszta później takie upokarzające sytuacje były kiedys przyszedł do mnie do domu zobaczyć synka. Oczywiscie umówił się na konkretna godzine i spoznil sie ze dwie. Probuje sie bawic z moim synkiem i nagle dzwoni jego nowa kobieta. i zaczyna na niego wrzeszczec ze nie jest taka ***** jak ta malolata i tu moje imie... heh
 
U mnie będzie Jakub Aleksander ;) Drugie imię wymyślił ex, dałam mu tą radość :] Pisałam we wcześniejszych postach o swojej sytuacji... Ogólnie to z nieodpowiednią osobą zaszłam w ciążę. Już wcześniej było źle między nami-awantury, rękoczyny, sceny nieuzasadnionej zazdrości, kontrolowanie mnie, upokarzanie, teksty, że każda kobieta to dziwka i trzeba pilnować, żeby się nie puściła... Dlatego sprawdzał mi smsy, archiwum gg, nie pozwalał nigdzie wyjść. Zaszłam w ciążę i nawet wtedy nic się nie zmieniło. Słyszałam, żebym sobie szła wychowywać z innym, bo na pewno mam taki duży wybór. Ta zazdrość była chora, miałam dość, ciągle płakałam, często przy nim, a on nic sobie z tego nie robił. Nie umiał mnie wesprzeć, zrozumieć jak się mogę czuć z nieplanowaną ciążą. Całe moje życie się zmieniło z dnia na dzień, a on tego nie rozumiał, bo żył cały czas tak samo. Potem usłyszałam, że zabierze mi dziecko, bo ja się nie nadaję na matkę. Zniszczył mi połowę ciąży, przepłakałam 5 miesięcy. Nie zapomnę tego nigdy. W marcu umarł mój przyjaciel, ex wtedy też się rzucał, że co ja tak przeżywam śmierć przyjaciela. Nawet tutaj węszył zdradę. Dodam, że kumpel był innej orientacji :] Uważam, że to niezrównoważony człowiek i boję się go. Raz przychodzi z kwiatami i z płaczem i mówi, że mnie kocha i niczego nie zabraknie mi i synkowi, a potem mówi, że nic nie da, nawet na wyprawkę, dopiero jak sobie założę sprawę o alimenty...Odeszłam po 3 miesiącach ciąży. Każdego dnia bałam się, że poronię. Tyle łez, tyle strachu... Niech rani mnie, ok, ale jeśli będzie się zachowywał tak samo w stosunku do synka-raz odpychał, a potem będzie go chciał, to inaczej sobie porozmawiamy... Nie pozwolę krzywdzić takiego maleństwa. Chcę spokoju, tylko tego...
 
No tak. Przeczytałam już trochę wcześniejszych postów ale trudno mi tak nadgonić wszystko bo właśnie jestem pomiędzy robieniem prezentacji na lektorat z aniegielskiego, a pisaniem sprawozdania. Bezsenna na jakim jesteś kierunku?
Mój początek ciąży też był ciężki ale miałam wtedy 16 lat i naprawdę poważne problemy sama ze sobą od kilku lat :baffled: odkąd miałam 13 lat to próbowałam się wykończyć bo mi brakowało miłości... jak się pojawił ojciec mojego dziecka to myślałam ,ze to jest ktoś kto mnie rozumie i da ciepło i opiekie ,a skończyło się tak ,że traktował mnie jak seksualna zabawke i dziwke. A ja myślałam ,ze to miłość :-(

Ach i co to szkoły rodzenia. To ja chodziłam sama tylko na teorie no bo na ćwiczenia juz sie wstydziłam... i guzik mnie obchodzilo ze miałam 17 lat ,a wygladalam na 14 i bylam jedyna samotna. Zawsze siadałam z przodu zeby nikogo nie widziec tylko prowadzacego/prowadzaca. I wlaściwie wyniosłam z tego pewnosc ze co jak co zajmowanie sie dzieckiem pt kapiel pieluchy ubieranie to nic co gryzie :p
 
Ostatnia edycja:
Studiuję dziennie polonistykę. I właśnie nie wiem jak to będzie z kontynuacją tych dziennych studiów... I nie wiem jak będzie z tą sesją. Już zapowiadają terminy egzaminów, jeden mam 24 czerwca. Termin porodu na 12 lipca... Bardzo się tego obawiam. Wiem, że zostaje jeszcze wrzesień, ale mimo wszystko nie chciałabym zacząć rodzić w sesji...
Miałam to samo. Kiedyś największym problemem było to, że facet mnie olał. Takie tam nastoletnie problemy. Teraz patrzę na to w lekki sposób, ale jak sobie przypomnę jakie głupoty robiłam z powodu braku miłości :/ Nawet przez to u psychologa a potem u psychiatry wylądowałam...
Już się nie wypowiadałam na wątku, w którym i Ty piszesz, bo za dużo tam kłótni i się nie chciałam wcinać, ale uważam tak jak Ty. Świadome zachodzenie w ciążę w młodym wieku jest niepoważne... Nic się jeszcze nie wie o życiu. Ja sama czuję, że niewiele wiem, a mam te 4 lata więcej. Zresztą dopóki się nie znajdzie w danej sytuacje to zbyt wiele się o niej nie wie.

Co do szkoły rodzenia, to u mnie jakoś inaczej miało być. Mówienie o sobie, integrowanie się i takie tam... Myślałam, że będę mogła tylko usiąść i posłuchać, nie udzielać się i z nikim nie zapoznawać, ale jednak ta szkoła rodzenia miała trochę inną formę.
 
Ostatnia edycja:
Spokojnie bezsenna zdążyż spokjnie z sesją. Termin masz dopiero na lipiec ,a pierwsze ciąże są zazwyczaj po terminie. Ja rodziłam 15 dni po terminie i u mnie wywoływali. A ze studiami też dasz radę. Weźmiesz dziekanke na rok, za pół roku dasz maleństwo do żłobka bo musisz sie nastawic na to ze z poczatku bedzie bardzo chorowało ale potem bedziesz miała spokoj. Mój synek to od września moze tydzień opuścił w żłobku;). Pójdziesz na drugi rok zobaczysz jak bedziesz chciała możesz poprosic o indywidualny tok nauki i te kursy zrobic na przyklad rownolegle do tych tylko je rozlozyc na dwa lata. Poza tym podobno na pewno będziesz miała lekką taryfe ulgową u ćwiczeniowcow. Ja jestem na chemii i to jest naprawde ciezki kierunek duzo matematyki i co tydzien musze produkowac kolo trzech sprawozdan z opracowaniem wynikow po nocach, a poza tym zdarzaja sie tygodnie ze codziennie mam kolokwia i daje rade i jakos ciagne i sobie lepiej radze niz niektorzy ktorzy nie maja zadnych obowiazkow. Moje znajome na mnie patrza i otwieraja szeroko oczy ze sie ze wszystkim wyrabiam a ja uwazam ze i tak trwonie duzo czasu i zamierzam zrobic rownolegle drugi kierunek moze sie uda a jak nie to trudno :)
 
Nie chciałabym brać dziekanki... I oddawać dziecka do żłobka też nie. Mieszkam z mamą, do tego moja babcia będzie pomagać, więc dziecko zawsze będzie miało z kim zostać. Wolę taką formę opieki niż żłobek.
Gratuluję studiów, naprawdę. A w jakim mieście studiujesz? Dziecko daje mobilizację, tak słyszałam. I robisz wszystko przy nim i przy sobie, bo po prostu musisz, nie masz wyboru...
 
Hmm... powiem Ci tak co do żłobka. Mój Adaś poszedł do żłobka jak miał rok. Ja wtedy zaczynałam studia. I myślę ,że to jest naprawdę dobre rozwiązanie, bo maluchy w żłobku szybciej się uczą, socjalizują i są bardziej samodzielne. Widzę po moim synku ,który już wszystko mówi, jest bardzo sprawnym, rezolutnym dzieckiem czasem aż za bardzo, a dzieci i wnuczki moich sąsiadek umieją dużo mniej rzeczy i trudniej im się odnaleźć w grupie. Zresztą dla Adaśka wyjście do żłobka to jakaś poranna przygoda np. codziennie bierzemy metro od tego samego pana, wsiadamy do autobusu, wysiadamy przystanek dalej, potem skrecamy w podorko takiej kamienicy zeby zobaczyc taksowke, ja pytam adasiu a gdzie jest taksówkarz ,a Adaś mi odpowiada "chyba poszedł zjeść śniadanko do domku" ,potem ogladamy wystawe takiej świetlicy dla dzieci i mam mały jogging przez taki niby park przy ktorym znajduje sie zlobek. Zrobisz jak uważasz za słusze, ja nie będę cię przekonywać... ale ja uważam że to dobra rzecz. Nawet jak jest sesja czy coś, odprowadzam adasia do żłobka i moge sie spokojnie pouczyc na co bym nie miala mozliwosci na pewno gdyby byl w domu chociaz ktos inny by sie nim zajmowal, w tamte wakacje adas chodzil do zlobka a ja pracowalam zeby troche odciazyc rodzicow. A myślenie że eksplatowac mame i babcie można tez tylko tyle ile jest to konieczne;) Ale ty jestes mamą i wiesz co najlepsze będzie dla twojego dziecka:)
 
No niestety z tymi rodzicami jest różnie. U mnie tato zachowuje sie świetnie, strasznie kocha małą i bardzo mi pomaga. Kąpiemy ją razem, chodzimy na spacery itd. Za to mama to zupełnie inna historia... Ja nie wiem ale ona ma chyba jakas menopauze bo naprawde ciezko z nia wytrzymac, bez wideł nie da się podejść:laugh2:. Mam teraz naprawde trudna sytuacje z extatusiem i wieloma innymi sprawami a zamiast slow wsparcia wysłu****e ostatnio ze jestem glupia kretynka i ze moje zycie jest beznadziejne. Wiem ze mi pomoze jak pojde na studia, zajmie sie mała itd i ogolnie w kwestiach zwiazanych z dzieckiem moge na nia liczyc no ale czasem mam ochote ja zamordować;-)

Widziałam sie wczoraj z extatusiem małej. Poniekąd został przymuszony do pojscia z nami na spacer bo chcialam pogadac i cos ustalic. Oczywiscie sie nie dało bo rozmawia sie z nim jak ze sciana. Czasem sobie mysle ze on ma pol mozgu i nie rozumie podstawowych pojęć. Zreszta to niestety jeszcze duze dziecko ktore nie ma swiadomosci wielu rzeczy i tak na prawde nie wie czego chce. Miałam taka glupia satysfakcje kiedy moja corcia kompletnie go olała. Bo juz po prostu nie pamieta ze był. Zazdroszcze jej tego. Tez chcialabym zapomniec ze go znałam. Dla nas najlepiej by było gdyby umarł.
 
reklama
Ja nie pamiętam żeby mój tata kiedykolwiem się wybrał ze mną i Adasiem na spacer, a z samym Adasiem to zapomnij.

Ja po jakimś czasie to już zupełnie przestałam oczekiwać czegokolwiek od ojca mojego dziecka. Miał przychodzić raz na dwa tygodnie, a ciągle przekładał coś mu wypadało, a jak przychodził to zawsze spóźniony ,a my na niego czekalismy i nam rozbijał cały dzień. Jak były pierwsze urodziny Adasia to przyjechała jego rodzinka, odprowadził rodzinke pod mój dom i poszedł i w ogole nie szlo się do niego dodzwonic, a wieczorem mi posinął jak ja go traktuję :baffled: Pieniądze dawał jak chciał, raz mniej raz więcej raz wcale... miał małemu kupic spacerówke, umówilismy sie ze ja wyłoze kase a on mi bedzie oddawał, ale oczywiscie mogłam sobie pomażyć zeby zobaczyc te pieniadza. Nic go nie interesowało a uważał się za wspaniałego tatusia. Jak Adaś zaczął raczkować to uciekał od niego do babci i dziadka ,bo jego się po prostu bał ,a on go niczym nie potrafił zająć tylko stał z fochem że niby czemu dziecko się nie chce się z nim bawić. W końcu stwierdziłam ,że mam dość tego wszystkiego szczególnie ,ze miał całkowity zakaz picia alkoholu jeśli chce się spotykać z małym (ze wzgledu na to ,ze z narko przerzucił się na alko) a on to zlewał z góry na dół. Kiedyś się pokłóciliśmy przy małym o pieniądze i coś tam mu powiedziałam niemiłego, zarzucił focha i poszedł. Potem dzwonił ze chce przyjsc do małego po miesiacu,a ja stwierdzilam ze mam go dosc i niech z moim tata ustala o ktorej godzienie przyjdzie i kiedy bo to jego dom a my tu tylko mieszkamy. Skonczylo sie tak ,ze sobie odpuścil... i przez dłuższy czas ani widu ani słychu o nim. Potem były drugie urodziny i jego rodzinka znowu zażyczyła sobie przyjechac, wiec jak on sie o tym dowiedzial to wyslal 200 zł nie wiem po co z łaski chyba. Jako adresta dał fikcyjny adres, wiec odesłałam do jego matki te pieniadze. I od tej pory cisza i spokoj. Nareszcie.
 
Do góry