Przeczytałam posty związane z tym "karaniem ojca dziecka". Wiem, że są różne sytuacje w życiu, każdy "dawca" jest inny i inaczej traktuje matkę dziecka. Pewne jest to, że nas skrzywdzili, temu zaprzeczyć się nie da.
Zastanawiam się jednak, czy takie świadome izolowanie ojca od dziecka jest dobre. Ja mam żal do "dawcy", że mnie ze wszystkim zostawił, że muszę sama się borykać z każdym dniem i bywają dni, że mam ochotę się poddać i podziękować mu za alimenty, itp. Ale wiem, że nie mogę. Pomijając to co czuję, chcę sprawdzić jakim będzie ojcem, nawet takim na odległość. Nie chcę, żeby kiedyś moje dziecko powiedziało mi "Mamo, dlaczego odsunęłaś mnie od niego, dlaczego nie dałaś mu szansy?". Niezależnie od tego, czy brak zainteresowania z jego strony zrani moje dziecko po pięciu czy po osiemnastu latach, chce mu dać szansę. Nie dla siebie, nie dla nas (bo tego co było nie da się odbudować między nami), ale dla dziecka. Ma prawo znać ojca, ba! nie chcę dziecka chować po kloszem, bo takie chowanie nie zawsze wychodzi na dobre. Życie kopie w tyłek, a mnie kiedyś przy dziecku zabraknie (wiem, wybiegam w przyszłość), nie chcę wychować kogoś, kto przy byle wietrze się załamie. Chce pozostawić mu wybór. Chodzę do psychologa od kiedy wiem, że będę samotną mamą, staram się wyzbyć "jadu", który mam w sobie. Nie chcę go przelewać na dziecko, nie chcę mu mówić "Twój ojciec to zły człowiek, nie chciał cię". Jasne, że czułabym satysfakcję, jakby po latach mu powiedziało "Umrzesz sam tato, bo sobie na to zasłużyłeś, byłeś złym człowiekiem", ale nie mogę dopuścić, by było to moje słowa włożone w usta dziecka. Jestem sama, będę sama, muszę myśleć jak przygotować moją córkę do życia. Uznacie, że jestem okrutna, że nie myślę jak kochająca matka, ale uważam, że dziecko ma prawo do alimentów (nawet jak ich nie potrzebuję, będzie miało oddzielne konto i może kiedyś z nich skorzysta), ma prawo do ojca, nawet najgorszego i do decyzji, czy chce mieć tatę na pięć minut, czy tatę na całe życie, niezależnie od tego jakim ten jest człowiekiem.
I wiem dzisiaj, że dopilnuję, by ojciec dziecka i jego mama zawsze w dniu ich święta otrzymali od małej głupia kartkę z życzeniami. Niech to będzie dla nich znakiem, że potrafię nauczyć dziecko szacunku do drugiego człowieka. I nie zacieram po nich śladu w życiu małej, bo przyjdzie dzień, kiedy tę decyzję, już świadomą, pozostawię jej.
Ale wiadomo, że każda sytuacja jest inna, każda z nas jest inna i postąpi tak, by było jak najlepiej.
Pozdrawiam,
P.