Hej,
ale się rozpisałyście
Odnośnie tematu, to ja też bym była za tym, aby sceptycznie podchodzić do facetów w roli tatusiów. My jesteśmy matkami już od początku ciąży, a oni... Ja teraz mam podejście, że niczego nie oczekuję od exa ani od jego rodziny. Nie chcę się potem rozczarować. Wiem, że mogę liczyć tylko na siebie i na swoją rodzinę. Ostatnio ex napisał, że mu źle beze mnie, a jak napomknęłam coś o wyprawce, to zaczął się wymigiwać, że kryzys na rynku i on już nie zarabia tak jak wcześniej, że musi uregulować swoją sytuację materialną i takie tam, bla bla bla. Czyli tak jak napisałyście-jak im wygodnie, to są, a jak coś zaczyna uwierać, to znikają i żyją sobie własnym życiem. Moja wymarzona sytuacja-ex daje mi spokój, przychodzi jedynie do dziecka, zajmuje się nim, płaci alimenty na czas. Tego bym sobie życzyła, ale coś mi się wydaje, że tak łatwo z nim nie będzie, a wynajdzie coś, żeby mnie zdenerwować. W końcu od początku tak było i dlatego odeszłam.
Ja też żyję z myślą -pierwsze i ostatnie dziecko. Chociaż uważam, że rodzeństwo, co najlepsze, co może być. Sama mam brata i to najlepsze, co mnie spotkało. Ale ciąża... To nie stan dla mnie. Już wolę adoptować niż przechodzić przez to drugi raz. Zresztą póki co nie zapowiada się, żebym miała z kim mieć to dziecko. A druga sprawa to śmierć przyjaciela. Ja noszę w sobie życie, a w tym samym czasie ktoś to życie stracił. Chyba podświadomie już lek odejścia bliskiej osoby we mnie pozostanie... A do tego lęk bycia samej w ciąży. Nawet jeśli na początku się na to nie zapowiadało, to skończyło się zupełnie inaczej...
Zmieniając temat. Pytanie mam. Ćwiczycie coś? Bo ja kompletnie nic i boję się, że przez to mój poród będzie długi i bolesny... Szkoła rodzenia do której miałam chodzić jest z ćwiczeniami, no ale z tej szkoły nic nie wyszło, tak więc i z moich ćwiczeń nic nie wyszło...Ogólnie to moja sprawność fizyczna jest marna. Przed ciążą już było kiepsko, niezdrowy tryb życia-alkohol, papierosy, brak ruchu. Teraz jedyny mój wysiłek fizyczny to półgodzinne spacery każdego dnia. Mięśni dna miednicy też nie ćwiczę. Próbowałam trochę na początku, ale bardzo słabo mi szło.
Napiszcie jak jest u Was.