reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Samotna Matka- Samotna w ciazy?

reklama
AdiLea jego przeprowadzka tutaj nie wchodzi w gre, to na pewno, on tam ma swoje zycie itp. Wiec dlatego moja sytuacja jest dosc ciezka, bo nawet gdy on chce byc ojcem, jest to niezwykle utrudnione... Co mnie smuci, nie ukrywam.
 
tak to niestety z tymi tatusiami jest. sa nimi jak maja ochote i kiedy maja ochote. a jak nie maja to zyja sobie jak im sie podoba...
ja pozwolilam ojcu Filipka na to by mial z nim kontakt jak czesto chce. i powiedzialam, ze bede mu patrzec na rece. i, ze jaje mu maxymalnie pol roku jak sie znudzi i oleje malego.
poki co sie nie nudzi a wrecz przeciwnie. nawet czytal moja ksiazke o rozwoju dziecka. wyczytuje rozne ciekawostki w necie o dzidziach.
jak dlugo to potrwa to nie wiem.
ale faktem tez jest, ze zajmuje sie malym jak mu wygodnie. jesli poczuje sie nagle zmeczony, to idzie do domu. nawet jesli obiecal zajac sie malym dluzej. i to jest wkurzajace. bo ja tez bywam zmeczona i nie moge sobie wtdey nigdzie isc.
a tak poza tym to zlamal mi sie dzis zab... wykatkowo fatalny moment na takie rzeczy.o ile w ogole istnieje dobry moment na lamanie zebow.
 
Wiem, to jest niesprawiedliwe ze tak na prawde tylko my ponosimy konsekwencje. Oni moga wybrac czy chca a my nie mamy wyjscia. Chociaż wlasnie to czyni nas silnymi, zaradnymi matkami i dzieki temu będziemy oparciem dla naszych skarbow.
Tak się troche pożalę… mam ostatnio koszmarna sytuacje z mama. Strasznie się zremy, praktycznie o wszystko. Powoli zaczynam mieć dosc mieszkania z rodzicami:dry::dry:.

kabaretka faktycznie ciezko mowic o tworzeniu rodziny kiedy dzieli Was taka odleglosc. Ale mysle ze jesli oboje bedziecie chcieli to jakos sie ułoży.
krropelka oj wspolczuje zabka.
 
Hej,
ale się rozpisałyście :)
Odnośnie tematu, to ja też bym była za tym, aby sceptycznie podchodzić do facetów w roli tatusiów. My jesteśmy matkami już od początku ciąży, a oni... Ja teraz mam podejście, że niczego nie oczekuję od exa ani od jego rodziny. Nie chcę się potem rozczarować. Wiem, że mogę liczyć tylko na siebie i na swoją rodzinę. Ostatnio ex napisał, że mu źle beze mnie, a jak napomknęłam coś o wyprawce, to zaczął się wymigiwać, że kryzys na rynku i on już nie zarabia tak jak wcześniej, że musi uregulować swoją sytuację materialną i takie tam, bla bla bla. Czyli tak jak napisałyście-jak im wygodnie, to są, a jak coś zaczyna uwierać, to znikają i żyją sobie własnym życiem. Moja wymarzona sytuacja-ex daje mi spokój, przychodzi jedynie do dziecka, zajmuje się nim, płaci alimenty na czas. Tego bym sobie życzyła, ale coś mi się wydaje, że tak łatwo z nim nie będzie, a wynajdzie coś, żeby mnie zdenerwować. W końcu od początku tak było i dlatego odeszłam.

Ja też żyję z myślą -pierwsze i ostatnie dziecko. Chociaż uważam, że rodzeństwo, co najlepsze, co może być. Sama mam brata i to najlepsze, co mnie spotkało. Ale ciąża... To nie stan dla mnie. Już wolę adoptować niż przechodzić przez to drugi raz. Zresztą póki co nie zapowiada się, żebym miała z kim mieć to dziecko. A druga sprawa to śmierć przyjaciela. Ja noszę w sobie życie, a w tym samym czasie ktoś to życie stracił. Chyba podświadomie już lek odejścia bliskiej osoby we mnie pozostanie... A do tego lęk bycia samej w ciąży. Nawet jeśli na początku się na to nie zapowiadało, to skończyło się zupełnie inaczej...

Zmieniając temat. Pytanie mam. Ćwiczycie coś? Bo ja kompletnie nic i boję się, że przez to mój poród będzie długi i bolesny... Szkoła rodzenia do której miałam chodzić jest z ćwiczeniami, no ale z tej szkoły nic nie wyszło, tak więc i z moich ćwiczeń nic nie wyszło...Ogólnie to moja sprawność fizyczna jest marna. Przed ciążą już było kiepsko, niezdrowy tryb życia-alkohol, papierosy, brak ruchu. Teraz jedyny mój wysiłek fizyczny to półgodzinne spacery każdego dnia. Mięśni dna miednicy też nie ćwiczę. Próbowałam trochę na początku, ale bardzo słabo mi szło.
Napiszcie jak jest u Was.
 
Ostatnia edycja:
Bezsenna ja wogle nawet chodzic nie moge, wiec cwiczen mam zero, co nie ukrywam jest straszne, tez sie obawiam, ze porod bedzie przez to ciezszy. Ale przede wszystkim mi jest ciezko tak nic nie robic.
 
bezsenna ja chodzilam do szkoly rodzenia (po pierwszym spotkaniu cala droge ryczalam po napatrzeniu sie na szczesliwe pary), ale tam cwiczen nie bylo. wiele razy przymierzalam sie tez do cwiczen miesni kegla (nie wiem czy tak sie to pisze), ale bylam zbyt leniwa i niekonsekwentna. co do innych cwiczen to jakis specjalnych nie wykonywalam- ale jezdzilam na rowerze przez cala ciaze w tym oststni raz na 4 dni przed porodem. jedyne co robilam regularnie w kwestti uzdatnienia sie do porodu to masowanie krocza za pomoca oliwki z migdalow (nabylam w aptece) ponoc ulelastycznia skore co zmniejsza jej pekniecia.
a porod mialam wlasciwie expresowy i popekalam umiarkowanie (tu, gdzie mieszkam nie nacinaja).
mysle, ze cwiczenia sa bardzo wazne, zwlaszcza te miesni krocza. ale chyba i tak wiekszosc zalezy od jakis tam naturalnych predyspozycji.
 
Krropelka Ja się poryczałam po 15 minutach w tej szkole rodzenia i po prostu wyszłam i już nie wróciłam. Bardzo podziwiam te z Was, które mimo wszystko do takiej szkoły chodziły. To bardzo trudne, ja nie dałam rady. Ja bardziej niż samego porodu boję się właśnie nacinania i potem szycia... :(
kabaretka W Twojej sytuacji to zrozumiałe. Jak się dziś czujesz? Ciepło było w Warszawie :)
 
reklama
bezsenna na cztery 2-godzinne spotkania bylam tam 3 razy. czulam sie podle po pierwszym razie. ale sie zaparlam, ze dam rade. i jakos sie zmusilam by pojsc kolejne razy. ale to bylo bardzo trudne jak piszesz.
na temat nacinania znam tylko teorie, ale slyszalam, ze robia to podczas skurczu a wiec skora jest wtdey napieta i ponoc sie tego nie czuje.
ja popekalam i czulam spore pieczenie w kroczu.
ale jesli chodzi o szycie to nie wspominam go zle. mnie to kompletnie nie bolalo. czulam wklucia igly co moze bylo srednio mile. ale nie byl to bol. moze bedziesz miala podobne wspomnienia.
kabaretka nie zazdroszcze tego lezenia. za duzo sie wtedy mysli. jedyne pocieszenie w tym wszytskim, ze z kazdym dniem blizej porodu.
 
Do góry