Witam was dziewczyny
Bardzo ciężko sie czyta wasze historie.. niby kazda podobna ale kazda zupelnie inna ale kazda straszna.... przykro mi ze musicie to wszystko przechodzić..i trzymam za was wszystkie kciuki zeby zycie jeszcze wam to cale cierpienie wynagrodzilo
Ja mam swoja historię już na ostatniej prostej..
Moze zaczne od początku.. moj syn ma juz 4 lata, z ex bylam 3miesiace i bach ciąża.. mimo ze mialam wtedy ledwo 17lat nie zalamalam sie bo wiedziałam ze musze sobie poradzić..
Z ex sie rozchodzilismy i schodzilismy.. pierwszy raz jak on i jego rodzina stwierdzili ze zrobia badania dna... potem bylo tylko gorzej, w sumie praktycznie cala ciaze bylam sama, pomagala mi tylko siostra i matka, ex sie nie interesował, po porodzie myslalam ze cos sie zmieniło, uznal dziecko (z perspektywy czasu wiem ze to najgorsza moja decyzja ze sie na to zgodzilam..), mieszkalismy jakis czas razem ale to byla tragedia.. nie moglam nawet wychodzić bo wedlug niego i jego rodziny powinnam caly czas siedziec z dzieckiem w domu.. na spacer z dzieckiem to niech ktos inny idzie a ja mialam siedziec.. w koncu się zawzielam i wyprowadzilam niestety ex przez ponad tydzien nie chciał oddac mi dziecka, taki szantaz zebym wróciła.. w końcu udalo mi sie go przekonac i odzyskalam mojego małego.. znow zamieszkalam z matka i siostrą...
Ex byl w tym czasie u dziecka chyba 3razy z tego dwa zapewne po kilku kieliszkach...
Po dwoch miesiącach poznalam mojego obecnego tz i dzieki niemu poszlam do adwokata rozstrzygnąć sprawę alimentów, miejsca zamieszkania malego i kontaktów bo "tatus" zarzekal sie ze chce dziecko odwiedzać..
Z alimentami poszło szybko bo na pierwszej sprawie 450zl... zrezygnowalam z walki o polowe kwoty za wyprawke bo wiedzialam ze i tak nie odzyskam..
Miejsce zamieszkania tez od razu ustalone przy mnie.
Z kontaktami bylo inaczej bo w tym czasie kiedy skladalam ten wniosek przeprowadzilam sie do mojego tz wiec sprawa miala sie odbyc w innym sądzie w naszym rejonie.
"Tatus" bardzo sie zarzekal ze chce sie widywac z dzieckiem przynajmniej raz w tygodniu i dodatkowo na weekend zabierac go do siebie.. nawet wynajął adwokata.. na szczęście zbytnio mu ten adwokat nie pomógł bo sąd przystal na moje warunki.. tzn wizyty w weekendy po kilka godzin, w mojej obecnosci u nas przez 4msc a potem mogl zabierac malego do siebie na caly weekend..
I zgadnijcie co...?
Od tej rozprawy mijaja wlasnie 3lata, do tej pory "tatus" ani razu nie pisal ani nie zadzwonil do dziecka, niczym sie nie interesuje, nie przyjechał ani razu z czego sie ogromnie cieszę.
Teraz czeka mnie zlozenie ostatniego wniosku o pozbawienie praw rodzicielskich, wiem ze mam do tego podstawy a mimo to ciagle sie stresuje ze trafie na jakiegos sędziego ktory bedzie chciał dac "tatusiowi" szanse...
Wybaczcie musialam sie wygadać...strasznie sie stresuje na sama mysl o sądzie...
Kibicuje wam dziewczyny zeby wszystko wam sie poukladalo w koncu tak jak chcecie! Dacie sobie rade tylko nie mozecie sie zalamywac! Dla kazdej z was w końcu zaswieci słońce ! [emoji4]
Pozdrawiam [emoji4]