Też dołączę do Was dziewczyny, bo i ja będę samotną mamą. Moja historia jest podobna do Waszych, ale jednocześnie nieco inna, bo ja nie wiem na czym stoję i w ogóle o co chodzi... zaczęło się idealnie, miałam wymarzonego, wspaniałego faceta, do którego nie miałam o co właściwie się czepiac, poza tym że nie dbał o swoje zdrowie i nie płacił podatków i składek. Mieszkaliśmy razem w moim mieszkaniu. Dziecko było planowane-udało się za trzecim podejściem. On bardzo się ucieszył, twierdził, że dziecko jest spełnieniem jego marzenia (dodam że jego ulubiony film to "tato"). Miał do mnie pretensje że nie chciałam od razu chwalić się wszystkim ciąża -ja chciałam poczekać do 12tyg żeby było już bezpiecznie.On się od razu pochwalił wszystkim znajomym i rodzinie, ja powiedziałam tylko rodzicom i sąsiadom. Zaczął pracować bardzo dużo, 7 dni w tygodniu po 12h i to nocami a w dzień spal. Ja się czułam bardzo źle na początku ciąży bo doszły zaburzenia hormonów tarczycy i nie miałam siły nawet wstać z łóżka, żeby zrobić sobie kanapkę, a jego ciągle nie było.Miał iść ze mną do ginekologa to nie poszedł, bo nie wstał (budzika nie ustawił a jak ja go budzilam to rzekomo nie słyszał, a odpowiadał). Wkurzylam się i wygarnelam mu w końcu, że nie pieniądze teraz są najważniejsze i że potrzebuje żeby mi pomógł bo źle znoszę ciążę i że teraz najbardziej potrzebuje żeby okazał mi choć trochę zainteresowania.generalnie powiedziałam trochę rzeczy, które go zabolaly, ale hormony mi szalaly. Potem wyjechał do Niemiec i znów go nie było miesiąc, odzywal się rzadko. W międzyczasie odstawil leki przeciwdepresyjne które zazywal kilka miesiecy, bo ich zapomniał zabrać do tych Niemiec.domyślalam się, że tak rzadko się odzywa, bo źle się czuje bez leków. Potem wrócił, było wszystko dobrze-nie miałam mu za złe tego kiepskiego kontaktu i zerowego zainteresowania, bo zrzucalam winę na zaburzenia poziomu serotoniny w mózgu.było wszystko dobrze do momentu aż pewnego dnia nie wrócił z pracy do domu i nie dał znać, że nie wróci, gdzie jedzie, po co i na ile.Jak pisałam, dzwoniłam to nie odbieral, nie odpisywal.myślałam że umre ze stresu czy mu się coś nie stało.na drugi dzień odezwal się ale nie chciał powiedzieć nic,poza tym że nie było kiedy pogadać, bo mnie nie było dzień wcześniej (byłam u rodziców). Potem jak zadawałam pytania, gdzie był w nocy, co robi, gdzie jest i co się dzieje to przestał mi odpisywac. Opieprzylam go w wiadomości, że nie myśli w ogóle o tym że nie powinien mnie narażać na takie sytuacje stresowe, bo przecież jestem w ciąży a stres matki szkodzi dziecku.byłam wtedy w 4 mies ciąży.nie odezwał się od tamtej pory i tak już 3mies. milczy. Nie napisał ani słowa, nie zapytał ani raz co z dzieckiem, czy ja sobie jakoś radzę.raz tylko ja mu napisałam po 2,5mies milczenia, że niezależnie od tego czy się nią interesuje czy nie, mała jest i będzie jego córka, napisałam mu, że na usg widziałam jej buzie i że jest do niego podobna i wszystko z nią w porządku.Nic nie odpisal. jestem teraz w 31tyg ciąży. Jako jedyna chodzę sama do szkoły rodzenia-ciężko mi to znieść jak patrzę na te szczęśliwe pary, które razem czekają na dziecko.ja muszę wszystko załatwiać sama. Psychika nieraz mi siada, bo najgorsza jest taka niepewność co będzie.nie wiem czy on nie pojawi się po porodzie i nie zażąda połowy opieki nad dzieckiem - kiedyś twierdził że jakby miał dziecko z poprzednia dziewczyna i gdyby się rozeszli, to by chciał, żeby dziecko mieszkało z nim a jakby ona mu utrudniała kontakt, to by wyjechał z dzieckiem. Boję się co będzie.zupełnie nie rozumiem jego zachowania, co się stało, czemu nic mi nie chciał powiedzieć tylko wyjechał i nas zostawił, czemu się nie odzywa, co planuje, jak widzi siebie w roli ojca.wolalabym już żeby się nami nie interesował i żebym mogła sama wychować dziecko a tak to się boje, że może mi chcieć je odebrac -niekoniecznie zgodnie z prawem. Nie zamierzam mu utrudniać kontaktu z dzieckiem jeśli by tego chciał, ale nie pozwoliłabym na to, żeby dziecko nie mieszkało ze mną. Nie wiem kiedy się pojawi-zostawił u mnie wszystkie swoje rzeczy. Całą wyprawke już kupilam oczywiście sama. Mama bardzo mi pomaga więc o tyle mam lepiej niż niektóre z Was, no i mam gdzie mieszkać (chociaż finansowo będzie ciężko bo mam kredyt, będę mieć dziecko a będę mieć tylko zasiłek macierzyński z zusu bo umowę przedłużyli mi tylko do dnia porodu, czyli po roku zostaje na lodzie). Dodam że mam 31 lat i raczej nikt znajomy nie nazwałby mnie naiwną czy nierozsadna. Nikt po prostu wcześniej nie podejrzewałby, że mój partner mógłby się tak zachować... czasem tylko nam się wydaje, że kogoś znamy, ufamy mu a potem przychodzi ogromne rozczarowanie z którym ciężko się pogodzić...