Chyba kazdy ma jakas koncepcje na temat wychowania dzieci
Ja obstaje glownie przy uczeniu myslenia i przewidywania konsekwencji i kreatywnosci, bo to jak dla mnie sa dwie rzeczy, ktorych teraz sie nie uczy dzieciakow, a bardzo sie przydaja.
Co do gimnazjum, to jak nasze potwory pojda to bedzie odrobine inny przedzial wiekowy (wczesniejsza szkola), wiec moze bedzie lepiej. Ja z kolei chodzilam tez do gimnazjum, ale nie byl to zaden okres buntu. Rodzice zawsze sporo z nami gadali, nie bylo zmuszania czy kazan, za to jak cos zrobilysmy nie tak to mialysmy wylozona kawe na lawe. Mysle, ze w sumie mialysmy z nimi dobry kontakt (dalej mamy) i dlatego nie robilysmy dziwnych rzeczy. Ja zaczelam imprezowac jak mialam 17 lat, ale tez raczej pod kontrola (np jak chcialam zostac dluugo to musialam wynegocjowac z tata ze po mnie przyjedzie, bo mama zawsze mowila, ze kobieta sama po nocy nie wraca
do tej pory sama raczej nie wracam, biore taxi.) Ogolnie z Sara tez duzo gadam i jej tlumacze i licze, ze bedziemy mialy pol-kumpelski uklad (jednak mama to mama, a dopiero potem kumpela). No i sporo chyba tez zalezy od szkoly, ja chodzilam do takich gdzie w sumie patologii nie bylo...DOpiero na studiach zaczelam chodzic do pubow i poznawac roznych dziwnych ludzi, wczesniej nawet nie mialam pojecia ze tacy istnieja, wszyscy dookola mnie byli porzadni
Sara do zerowki bedzie jeszcze chodzila do playschool, bo bedziemy miec. Natomiast szkole mamy fajna niedaleko, malutka publiczna na osiedlu willowym, dosc przyjazna, wiec pewnie tam pojdzie za te 4 lata. Kto wie. Prywatnej tez nie chce, bo po pierwsze kupa kasy, po drugie szkoly we wroclawiu nie sa warte tych pieniedzy...Raczej sa pelne niedostosowanych, dziwacznych dzieciakow, ktore nie radza sobie w normalnej szkole
Rosi moje dziecko ostatnio przechodzi samo siebie! Slyszalam, ze dwulatki sa wkurzajace, ale nie az tak
Ogolnie jest duzo bardziej kontaktowa, ciagle nawija, jest przeurocza z tym swoim pesudo-logicznym mysleniem. Uwielbia pomagac, chetnie wiele rzeczy robi..Natomiast "nie" i "nie chce tego robic" to jej ulubione slowa. Mowie Sara usiadz, chodz, poloz to, zdejmij spodnie, wez plecak itp itd. I 100 razy dziennie slysze "NIE". Nawet jesli naprawde cos chce zrobic. Grrr...Generalnie jak chce to bedzie aniolem...A jak nie, to nie ma przebacz, wszystko na przekor! Czasem jak sie spieszymy gdzies to mam ochote ja udusic. Widze pomalenku ze robi sie troszke lepiej, bo mozna juz negocjowac i sa rzeczy ktore na nia dzialaja, natomiast cisnienie czasem podnosi strasznie. Jak cos chce to jest taka kochana, ze szkoda gadac "mamusia prosze" "can i have....please?"... A jak ja cos probuje przeforsowac to upor totalny.
Teraz ma faze nozyczek - kocha nozyczki, ciagle prosi o papier i o nie, siedzi i wycina pol godziny...Jakies dziwne ksztalty
A ja jestem zagrypiona i dzisiaj i jutro na L4. :/
Przy okazji moja znajomosc z Panem S. sie rozwija, moze nawet cos z tego bedzie. Bylismy w miescie, to wieczorem ladnie mnie odwiozl taksowka. Jak zobaczyl jaka mam droge do domu, jesli autobusu nie ma, to kupil mi gaz pieprzowy, chociaz mowilam, ze ja bardzo zadko sama po ciemku wracam
Ostatnio bylismy we trojke w miescie, z Sara i chyba sie dogadali
To jeszcze bardzo krotko, ale kto wie. Moze cos kiedys z tego bedzie. Natomiast na chwile obecna oboje mamy grype