witam,
Jak tak czytam nie które posty od Was, to jakby było to moje życie, przeraża mnie fakt jakie to wszystko podobne tylko imiona nie te...z drugiej strony jest pocieszające że nie jestem sama i że ktoś może mnie zrozumieć lepiej niż moi rodzice którzy mówią mi wciąż że trzeba teraz zacisnąć tyłek jak się napsociło i iśc do przodu. A mi jest bardzo ciężko z tym "zaciskaniem tyłka"
Jestem w 3-cim miesiącu ciąży, której nie planowałam.
Poznałam Piotra jakiś czas temu, stosunkowo nie długo się znaliśmy, ale wydawał mi się wtedy kimś wyjątkowym (pewnie każdy z waszych facetów się taki wydawał

)
dogadywaliśmy się nieźle, mieliśmy podobne hobby i było dużo namiętności między nami... Wprowadził się do mnie, generalnie sielanka, która długo nie miała trwać...
Na początku roku dowiedziałam się że jestem w ciąży, dla mnie to był szok, ale nie miałam pojęcia co mnie czeka później. Powiedziałam o ciąży Piotrowi, jego pierwsze słowa
"Trzeba To usunąć" zamurowało mnie...
wahałam się z początku, że może on ma racje. Ale im bardziej on naciskał dzwoniąc, pisząc o usunięciu tym bardziej ja nie chciałam, przerażał mnie jako człowiek, już nie było cudownego Piotra. Człowiek wiąże się mając nadzieje że kiedy nadejdzie taki moment to będzie mógł liczyć na tą drugą połowę, a tu taki cios...oddaliliśmy się od siebie. On nie mógł zrozumieć mojej decyzji, zarzucał mi że go wykorzystałam z premedytacją, że to zaplanowałam, Przecież on uważał podczas seksu...
potem było coraz gorzej....
Usłyszałam że on nie chcę tego dziecka, i że nigdy go nie pokocha
że ja nie wiem co robię, że niszczę życie temu dziecku, bo on nie potrafi być z nami a dziecko bez ojca jest pogięte życiowo.
Potem myślałam że potrzeba mu czasu na przyjęcie wiadomości że będzie tatą, i jakiś czas było tak sobie, ale pisał czasem jak się czuję, jakie badania robiłam. Miałam nadzieje... zbędną :/
przestał pisać, kiedy ja pisałam on nie miał ochoty na odpisywanie, staranie się...
Doszło do tego parę kłótni, między innymi o posty na jego FB do innych dziewczyn i napisał mi że mam dać mu spokój że on mówił mi że on nie chce tego dziecka, i że to koniec...że ja sobie wymyślam, że żyje w pseudo bajce.
Ciąża powinna być wielkim oczekiwaniem w szczęściu a ja czuje ogromny smutek i żal. Do tego boję że nie dam rady sobie sama, też bym chciała od tego uciec jak on, ale nie mogłam usunąć dziecka... nie umiałabym żyć ze świadomością tego co zrobiłam, co roku, każdego Września bym myślała ile by miało lat, co lubiło robić. Moje sumienie by mnie zmiażdżyło, nie żałuje tego że jestem w ciąży, tylko tego kto jest ojcem!
Teraz próbuje poukładać swoje myśli, zająć się przygotowywaniem mieszkania dla Dzidziusia, myśląc o tym Durniu że będę musiała pewnie walczyć o alimenty dla dziecka, bo on już mi zapowiedział że żadnych astronomicznych kwot mam sobie nie wyobrażać, i że w ogóle to są instytucje pomagające ojcom nie płacić alimentów...
ŻENUJĄCE I BARDZO SMUTNE
Cieszę się że napisałam, można powiedzieć że mi ulżyło

Pozdrawiam