No to napisze szybko jak to było ze mną.
Przyjęli mnie do szpitala w piątek i zadecydowali, że cięcie będzie we wtorek, bo jestem przed terminem. Ok, Byłam naczczo, bo kazali tak przyjść, niestety sniadanko mnie ominęło. Położyli mnie w końcu na sali i podłączyli ktg, I... niespodzianka!! Skurcze!!! A było to 10 minut przed obiadem. Głodna jak wilk tylko czekałam kiedy mnie odłączą żeby zacząć wreszcie jeść. Położna poszła z wynikiem do lekarza, a Aniulka zabrała sie za zupkę. Po trzech łyżkach wpada lekarz i krzyczy, żebym nie jadła bo może jeszcze dzisiaj mnie wezmą. No ale jak zobaczył że jem to powiedział ze mam zjeść i do kolacji już nic mi nie wolno, nawet pić. No to leżałam, i czekałam. Skurcze były ale stwierdzili, że za małe i mam czekac. I tak z tym jedzeniem aż do niedzieli. W końcu powiedziel;i mi że moge jeść najwyżej jakieś inne znieczulenie mi zrobią. A całą niedziele kręciło mnie nieźle ale przy każdym podłączeniu ktg skurcze zanikały. Wieczorem zrobiłam sobie prysznic, mąz przywiózł mi sprzęt do modelowania i laski na sali ze mnie się śmiały, że przed operacją na bóstwo sioę robie ;D ;D ;D. Ale to była niedziela. Poszłam spać i nawet zasnęłam szybko. O 2 w nocy obudziłam się ze skurczami co 10 min, dosyć bolesnymi. A wieczorem miałam 1,5 cm rozwarcia. Wytrzymałam do 3,30 i poszłam do położnych bo już miałam skurcze co 7 minut. A ona rozespana mi mówi że pan doktor wieczorem powiedział że nic się nie będzie działo i mam iśc spać. No to poszłam ale już nie spałam bo skurcze sie nasiliły i były juz co 5 minut. o 6 rano zapytały mnie jak się czuję a ja już miałam skurcze co 4 minuty. Poleciały po lekarza i okazało się że rozwarcie na dobre 4 cm. I że mają mnie zawieść na porodówkę. Pojechałam, ktg i o 7 obchód lekarzy. Doktor mnie zbadał a rozwarcie juz na ponad 5 cm. Zaczęli się spieszyć, bo bali się że nie zdążą. O 8,20 miałam zaplanowane cięcie. Pani anestezjolog pozwoliła mi wybrac rodzaj znieczulenia. Miałam takiego stracha że wybrałam narkozę. Kiedy już lezałam na stole, tak się bałam, ze minuty do uśpienia wydałly mi się wiecznością. a do tego skurcze miałam cały czas, chyba co 2 minuty albo częściej. No i nagle zakręciło mi się w głowie.... i zasnęłam. Kiedy się obudziłam zobaczyłam koło siebie mojego malutkiego Łukaszka i męża. Łzy same mi popłynęły.
No i to byłoby na tyle. Gdzybym nie wylądowała wcześniej w szpitalu ze wszkazaniem do cięcia to pewnie rodziłabym sama, bo rozwarcie szło błyskawicznie...