Co do cesarki, to też jestem zdania, że trzeba robić wszystko, żeby jej nie było, a w szczególności, gdy się chce mieć dużo dzieci. Niby po pierwszej cesarce można rodzić sn, ale już się naczytałam, że czasem przy skurczach macica pęka... okropieństwo...
O swojej cesarce mogę napisać, to, co czułam i tak z praktycznego punktu widzenia. Też miałam cesarkę na cito - przyszłam do szpitala na ktg i już zostałam do cięcia
Znieczulenie zewnątrzoponowe jest nieprzyjemne - powiedzieli, że będzie bolało - nastawiłam się na większy ból niż to było w rzeczywistości, tyle że miałam pecha i trafiłam na kiepskiego anestezjologa -babka się nie mogła wkłuć. Najpierw leżałam na boku i miałam zwinąć się w kulkę jak najbardziej, co jest bardzo trudne z dużym brzuchem. Po kilku nieudanych próbach (czułam jak igłą szuka w kręgosłupie
), kazali mi usiąść i pochylić się maksymalnie do przodu - no i wtedy się udało. Potem to już lepiej wspominam - atmosfera na sali była wspaniała, nawet muszę przyznać, że było wesoło. Nic nie czułam, tylko takie szarpnięcia.
Potem pokazali mi Julkę, poryczałam się, aż nie mogłam oddychać, pielęgniarki mi kazały głęboko oddychać, a ja miałam zatkany nos
Ktoś podetknął mi do nosa chusteczkę, a ja nie mogłam wydmuchać, bo mi brzuch "nie działał"
A potem pojechałam na pooperacyjny, przynieśli mi Julkę do karmienia.
Bardzo ważne i bardzo uciążliwe po cesarce jest to, że trzeba leżeć bez podnoszenia głowy 24 godz. Głowa musi być cały czas w poziomie, równo z tułowiem, więc nawet wyższa poduszka nie wchodzi w grę. I lepiej tego przestrzegać, żeby uniknąć właśnie bóli głowy.
Julkę mi przynosili co jakiś czas do karmienia, a potem jak już mogłam wstawać, była ze mną.
To tyle ze wspomnień o mojej cesarce