Muszę przyznać, że nieźle się wczoraj wystraszyłam..od 5 rano kursowałam(mały jak nie chciał siusiu, to mu się zachciało kakao, później mu zginął misiu i ciągle coś..)o 6 mąż zaczął się szykować do pracy i tak się wyspałam... położyłam się z małym, poczytaliśmy książeczki i nie mogłam wstać z łóżka pomyśleć by można, że źle spałam, ale ja od 5 rano byłam nogach..tak mnie bolało całe krocze i pachwiny nóg, że ledwo stałam na nogach..zastanawiałam się czy już rodzę czy dopiero za chwilę teściowa jak mnie rano zobaczyła(trzymającą się mebli, żeby dojść do kibla i aż zieloną z bólu) to 3 razy przed wyjściem do pracy się upewniała czy nie lepiej żeby została albo czy mnie nie zawieść do szpitala..nie wiem co to było..czy mała gdzieś uciskała na nerwy czy wpycha się już w kanał rodny.. przeleżałam cały dzień(od rana taka obolała na wszelki wypadek spakowałam się do szpitala), koło południa mogłam już stać (ale nie było to przyjemne) dzisiaj boli mnie już tylko kość łonowa.. zdarzyło wam się coś takiego?? ja rozumiem, że mogłabym mieć skurcze przepowiadające czy coś..ale co to było?? i dlaczego??
do lekarza idę w środę a we wtorek jadę z małym na wycięcie migdałków, więc jeszcze ważna misja przede mną.. teście się śmieją, że to się nie uda bo do wtorku urodzę a mi się płakać chce bo wcale nie wydaje mi się to śmieszne..
do lekarza idę w środę a we wtorek jadę z małym na wycięcie migdałków, więc jeszcze ważna misja przede mną.. teście się śmieją, że to się nie uda bo do wtorku urodzę a mi się płakać chce bo wcale nie wydaje mi się to śmieszne..
Ostatnia edycja: