hejka. lili czytałam na wiesciach ale w tej chwli nie jestem wstanie odpisac i przegladac kilku watków. u nas ok :-) wizyte mam za tydzien w pn... denerwuje sie nie powiem, bo ostatnio bylam w 8tygodniu, a moj dr sie broni w kwietni na kogos tam (moze juz na profesora) wiec dup...ato z wizytami teraz bo ma mase pacjentek... no nic staram sie nie denerwowac, brzuch mam jak w 5 miesiacu, cycki giganty wiec jak ja rosne to dziec pewnie też :-)
a co do sanepidu, wojewody... to szczerze ja juz nie zwracam uwagi na ich pierdzielenie... juz zdecydowalismy, że jesteśmy gotowi na drogę sondową w razie czego iść, bo o naszym dziecku żaden urzędas nie będzie decydował.... a jeśli będą nakładać kary to cóż wg mnie jest tyle wygranych spraw z sanepidem że z wojewodą będzie tak samo bo to po prostu wbrew konstytucji, karty praw pacjenta i w ogole prawa uni europejskiej (jakby nie było to prawo UE jest priorytetem)
a teraz do rzeczy
wpadłam z nie miłymi wieściami, dziś w pracy dowiedziałam się o kolejnym dzieciatku poszkodowanym przez to swiństwo.... siostra od jednej z pracownic ma synka z porażeniem mózgowym, oczywiście te tempaki pazenre na kase ("lekarze") go zaszczepili jakimś kombajnem.... skutek padaczka lekooporna.... nóż w kieszeni się otwiera... jak można szczepić chore dzieci i to tak bardzo chore.... a najlepsze jest oczywiscie po raz kolejny to, że po tym "incydencie" lekarze dziewczynie powiedzieli rak: "o tym sie nie mówi ale my lekarze swoich dzieci nie szczepimy.... nie mowi sie innym o powikłaniach bo to dla dobra społeczeństwa...." blebleble bo uwazaja ze jak ludzie przestana szczepic to choroby wróca... dla mnie bzdura... jak można być tak perfidnym oszustem w dodatku takim kosztem... małych bezbronnych żyć....:-(
a po zatym to:
święta mieliśmy przes....ne dosłownie... Michał w czw dostał kataru, w piatek leciało jak z kranu i ja tez poległam, w sobote już końcówa u Michała i u mnie (czosnek, cebula, wit C i nic wiecej nie bralismy) no i poszlismy na spacer, po spacerze Michał dostał biegunki.... niedziela mielismy spedzic u drugich dziadkow, zamiast tego bylo non stop zmienianie pieluchy... myślałam że umre ze strachu. Michał niczym sie nie przejmował, po prostu sobie popuszczał z bąkami w gacie, tyłek mu obszczypało i tyle.. jadł, pił normalnie :-) dziś kupki troche luźle ale już wraca do normy ... na samą myśl że miałabym z nim iść do szpitala pod kroplówke to było mi słabo.... bo juz w oczach widziałam to trucie o szczepieniach, no i nie wyobrazam sobie michała z kroplówką (musieliby go przywiązać chyba) i jeszcze patrzenie na rece pielęgniarką (jak tu dziecko upilnować i piguły żeby czegoś nie narobiły) Strachu się najadlam ale czytając jak dzieci przechodzą biegunki to u nas to lajcik był moje dziecie w ogole sie nie przejmuje ze mu z nosa leci czy ze tam mokre bąki puszcza bawił się na calego...
no nic lece nyny :-)
a co do sanepidu, wojewody... to szczerze ja juz nie zwracam uwagi na ich pierdzielenie... juz zdecydowalismy, że jesteśmy gotowi na drogę sondową w razie czego iść, bo o naszym dziecku żaden urzędas nie będzie decydował.... a jeśli będą nakładać kary to cóż wg mnie jest tyle wygranych spraw z sanepidem że z wojewodą będzie tak samo bo to po prostu wbrew konstytucji, karty praw pacjenta i w ogole prawa uni europejskiej (jakby nie było to prawo UE jest priorytetem)
a teraz do rzeczy
wpadłam z nie miłymi wieściami, dziś w pracy dowiedziałam się o kolejnym dzieciatku poszkodowanym przez to swiństwo.... siostra od jednej z pracownic ma synka z porażeniem mózgowym, oczywiście te tempaki pazenre na kase ("lekarze") go zaszczepili jakimś kombajnem.... skutek padaczka lekooporna.... nóż w kieszeni się otwiera... jak można szczepić chore dzieci i to tak bardzo chore.... a najlepsze jest oczywiscie po raz kolejny to, że po tym "incydencie" lekarze dziewczynie powiedzieli rak: "o tym sie nie mówi ale my lekarze swoich dzieci nie szczepimy.... nie mowi sie innym o powikłaniach bo to dla dobra społeczeństwa...." blebleble bo uwazaja ze jak ludzie przestana szczepic to choroby wróca... dla mnie bzdura... jak można być tak perfidnym oszustem w dodatku takim kosztem... małych bezbronnych żyć....:-(
a po zatym to:
święta mieliśmy przes....ne dosłownie... Michał w czw dostał kataru, w piatek leciało jak z kranu i ja tez poległam, w sobote już końcówa u Michała i u mnie (czosnek, cebula, wit C i nic wiecej nie bralismy) no i poszlismy na spacer, po spacerze Michał dostał biegunki.... niedziela mielismy spedzic u drugich dziadkow, zamiast tego bylo non stop zmienianie pieluchy... myślałam że umre ze strachu. Michał niczym sie nie przejmował, po prostu sobie popuszczał z bąkami w gacie, tyłek mu obszczypało i tyle.. jadł, pił normalnie :-) dziś kupki troche luźle ale już wraca do normy ... na samą myśl że miałabym z nim iść do szpitala pod kroplówke to było mi słabo.... bo juz w oczach widziałam to trucie o szczepieniach, no i nie wyobrazam sobie michała z kroplówką (musieliby go przywiązać chyba) i jeszcze patrzenie na rece pielęgniarką (jak tu dziecko upilnować i piguły żeby czegoś nie narobiły) Strachu się najadlam ale czytając jak dzieci przechodzą biegunki to u nas to lajcik był moje dziecie w ogole sie nie przejmuje ze mu z nosa leci czy ze tam mokre bąki puszcza bawił się na calego...
no nic lece nyny :-)