reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Są rodzice, którzy wogóle nie szczepią....

Mini nie mam póki co jak przeszukać neta żeby znaleźć Ci odpowiedzi na pytanie jakie niesie ze sobą ryzyko pobyt w szpitalu.
Sam poród jest niby wskazaniem do zaszczepienia dziecka.
Tylko teraz moje pytanie jest takie.
Jeśli urodzę będąc zakażoną to dziecko tak czy siak już kontakt z moimi płynami będzie mialo, czy przy sn czy cesarce. Szczepiąc w pierwszej dobie nie uodporni się od razu. Potrzebuje czasu na to o ile w jego przypadku szczepionika zadziała. Niestety jest tak, że może zadziałac po pierwszej dawce albo nawet po 20tej nie dać odporności.
Unikać szpitali jak ognia to fakt.
W szpitalu niestet nie zawsze zachowwane są podstawowe środki higieny np. pobieranie krwi bez rękawiczek całej kolejce ludzi bez mycia rąk, zmiana opatrunku bez dezynfekcji rąk i bez rękawiczek, nawet zwykłe podanie lekarstw powinno odbywać się przy pomocy plastikowego naparstka a nie szklanego, ale to już nie istotne.
 
reklama
W szpitalu mogą zarazić żółtaczką tylko poprzez krew, czyli np. podczas szczepienia. Przerywają skórę i otwierają dostęp także innym drobnoustrojom np.gronkowcom. A szczepionka nie chroni 1min po szczepieniu, organizm potrzebuje więcej czasu, dni, tygodni. Lepiej zrobić to na spokojnie jak wiadomo,że dziecko zdrowe, w domu.

Linków nie dam, bo ich nie zbieram.
Co warto mieć: Biuletyny, meldunki, informacje epidemiologiczne dane statystyczne odnośnie chorób zakaźnych i szczepień w Polsce. Można przestudiować ile osób, w jakim wieku na co zachorowało i czy byli szczepieni. To mój główny argument.
 
Głodomorek bardzo chętnie bym urodziła w domu , ale nie mam chętnej położnej ... Już kilku pytałam :-)
A poza tym mój wcześniejszy poród był z oksydocyną bo nie bardzo postępował mimo odejścia wód i skurczy więc nie wiem czy bym się nadała ... Najchętniej to kilka godzin po porodzie bym się wypisała ze szpitala , ale nie wiem jaka będzie sytuacja ...

Ja bym nie szczepiła ale mój mąż nie bardzo jest przekonany i straszy mnie syfem w szpitalu
Wiem że można przez krew ,ale z drugiej strony nie mam pewności czy dziecko się nie podrapię , albo lekarz przy badaniu nie otrze mu skórki i już sama nie wiem co gorsze :-(
 
A skąd jesteś? Ja nie wiem czy sztuczna oksytocyna jest ok. A położnej szukaj, masz jeszcze czas. Mężowi powiedz, że szczepionka nie chroni od razu, odporność pojawia się dużo później. Poza tym karmiąc piersią przekazujesz swoje przeciwciała dziecko, więc automatycznie chronisz je. A na 99% byłaś szczepiona. Im mniej osób kombinuje przy dziecku tym lepiej i bezpieczniej. Umów się z mężem, że zastanowicie się nad tym szczepieniem jak dziecko skończy np. 3 mce i będziecie pewni, że jest zdrowe i nie ma żadnych problemów neurologicznych. Zaszczepienie dziecka z problemami neurologicznymi jest dużo bardziej niebezpieczne niż ryzyko, że zarazi się w szpitalu. Mów mu o powikłaniach przy zaszczepieniu chorego dziecka. A przecież godzinę czy dwie po porodzie tego nie widać. Mi zaszczepili dziecko z infekcją, następnego dnia dostała silny antybiotyk. Wszelkie badania (krew, mocz) zrobili dopiero po szczepieniu. Teraz rehabilituję ją. Nie dowiem się nigdy czy i jaki związek szczepienie miało z tą infekcją (oczywiście NIE zdiagnozowana...) i późniejszą asymetrią. A dziecko było w grupie ryzyka, że może być chore, leżałam wcześniej na patologii i codziennie martwiłam się czy przypadkiem nie udusi się w moim brzuchu :/ Nie licz na to, że ktokolwiek w szpitalu zbada dziecko pod kątem przeciwwskazań do szczepienia czy czegokolwiek. Nikt nie bada dzieci przed pierwszym szczepieniem.
 
Jest tak jak pisze głodomorek, największe zagrożenie jakie niosą szczepienia, oprócz tego co zawierają, jest to, że są podawane bez rzetelnej oceny stanu zdrowia dziecka. A już szczepienie po trudnym porodzie to już jest zupełne kuriozum. Już tu wiele razy wspominałam, że walczę o powrót Synka do zdrowia, i nie mam wątpliwości, że to po szczepieniu, a nawet sanepid nie ma wątpliwości, że dramat się zaczął od tych szczepień w pierwszej dobie życia, potem było już tylko gorzej. Tłumaczenie, że euvax jest potrzebny, bo żółtaczka i tak dalej to są brednie rozsiewane wśród nieświadomych niczego rodziców. Też tu wcześniej wspominano, że szczepionka w pierwszej dobie nie stworzy odporności, mało tego, przez szczepienie może dojść do zakażenia. A tak w ogóle to nie ma dobrych szczepień, dobre jest tylko nieszczepienie. Prof. Majewska rozsyła listy, w których udowadnia przewagę dzieci nieszczepionych nad szczepionymi. W badaniach wzięło udział około 8000 osób, badania wykonane przez niezależną grupę, szczegółów nie podam, są dostępne tu (Jestem za, a nawet przeciw), i wynika z nich jasno, że szczepione dzieci są po prostu dużo bardziej chore i mniej odporne od nieszczepionych.

ps.
dawno mnie tu nie było, brak czasu, przepraszam.
 
Dziewczyny bardzo dziękuję za odzew...
Głodomorek , wiem, też byłam przeciwna podania oksydocyny i się nie zgodziłam na jej podanie , ale jak po trzech godzinach bardzo mocnych i niestety nie regularnych skurczy poród nie postępował ( nadal miałam trzy centymetry rozwarcia z którymi przyjechałam pięć godzin wcześniej ) to w końcu się zgodziłam . Położną będzie mi ciężko znaleźć bo mieszkam w małym mieście , a z Krakowa chyba nie ma sensu "ściągać " położnej ... nie mówiąc już o kosztach ...

Dziewczyny czy jest jakieś badanie które potwierdza że odporność nie pojawia się od razu po szczepieniu ?? W takim razie po co szczepią dzieci na WZW ??
Mój mąż jest bardzo logicznym człowiekiem i chyba nie przekonam go powikłaniami czy straszeniem bo nasz syn był szczepiony jak i wszystkie nasze znajome dzieci i żadnych powikłań i komplikacji nie było .
Nie wierzy na słowo i wszystko muszę mieć poparte dowodami najlepiej naukowymi . I nie chodzi o przekonanie go że szczepionki są "be " ... Tylko chodzi o to żeby przekonać go że szczepionka nie jest naszemu dziecku potrzebna ;-)
 
No bo załóżmy że nasze dziecko jednak nie jest 100 % zdrowe ,i trzeba podać mu lekarstwo , albo kroplówkę , więc jest narażone na to że zarazi się żółtaczką ... Czy w tej sytuacji jest w grupie ryzyka i powinno się podać szczepionkę czy nie ??

A co z dziećmi których rodzice są nosicielami WZW B ?? też są przecież w grupie ryzyka i dr Majewska zaleca szczepienie takich dzieci . A co w tedy z powikłaniami i groźnymi szczepionkami ?? Są mniejszym złem prawda ?? Więc w którym momencie szczepionka będzie mniejszym złem ?? Czy rodząc w polskim szpitalu i w takich warunkach powinniśmy wybrać szczepionkę czy może tylko w przypadku gdy będzie ingerencja lekarska ( podanie antybiotyku , kroplówki ) czy tylko jak mama jest nosicielem ??
 
Dziecko jest chore w szpitalu tzn. od razu po urodzeniu? Ja nie podałabym szczepionki, ponieważ dziecko nie jest zdrowe, a szczepionka tylko osłabi dodatkowo organizm, który zamiast walczyć z chorobą zajmie się usuwaniem składników szczepionki i walką z wirusami. Poza tym jaki jest sens podać choremu dziecku szczepionkę skoro potrzebuje minimum 2 tygodnie, żeby wytworzyć jakąkolwiek odporność? To tylko wg mnie dodatkowe narażanie. Co do rodziców-nosicieli. Możesz zrobić badanie kosztuje ok 25zł (w ciąży chyba każda kobieta je robi na nfz), więc będziesz wcześniej wiedzieć. A nawet jeśli matka jest nosicielką to zastanawiałabym się, żeby odwlec szczepienie np. o 2-4tygodnie. Cokolwiek będą robić w szpitalu przy dziecku zawsze bądź obecna, patrz na ręce czy zmieniają rękawiczki (powinni je założyć zanim zaczną przygotowywać np. zastrzyk a nie tuż przed wbiciem igły), czy jest czysto, narzędzia wysterylizowane/jednorazowe itp. Jest badanie: szczepisz jednego dnia i potem codziennie pobierasz krew, żeby zbadać poziom przeciwciał. Średnio odpowiednio wysoki poziom przeciwciał pojawiał się ok miesiąca po szczepieniu. U niektórych osób nie pojawił się nawet po 3 dawkach.
http://www.pzh.gov.pl/oldpage/przeglad_epimed/56-4/564_10.pdf tutaj jest napisane(str 3), że już po 21 dniach od pierwszej dawki w przyspieszonych schemacie (0, 7dni, 21dni,12mcy) czyli po 3 dawkach! Jakoś przypadkiem "ominęli" kiedy pojawia się odporność w "normalnym" schemacie.
Interesujące jest co mówi sam producent szczepionki Engerix B:
Schemat 0,1,6mcy pozwala na uzyskanie optymalnej ochrony w 7. mcu po podaniu pierwszej dawki.
http://www.gsk.com.pl/DownloadProductResource.aspx?ID=39
Producent Euvaxu nie napisał kiedy szczepionka zaczyna chronić:
Wszystkie badania (w Korei...) były wykonywane po zakończeniu cyklu szczepienia, w związku z tym nie możemy zakładać, że dziecko jest chronione w krótkim czasie po pierwszej dawce.
http://www.polypharm.com.pl/produkty/ulotki/ulotka_10.pdf
Daj ulotki mężowi do poczytania. Powinien wiedzieć co chce podać dziecku i co sam producent mówi nt odporności, składu i skutków ubocznych.
Położną warto ściągnąć - mimo kosztów. A od kwietnia zmieniły się przepisy także odnośnie porodów domowych. Sprawdź czy nfz nie płaci za taki poród?
 
reklama
Mini55 jeżeli Twój mąż potrzebuje bardziej dowodowego podejścia to polecam zalogować się na forum rodziców nieszczepiących nie szczepimy :: tam jest wszystko wyłożone kawa na ławę. Dodatkowo polecam do znalezienia na youtube wypowiedzi dr Jaśkowskiego, niestety już emerytowanego, ale jedynego lekarza, który ma odwagę mówić o szkodliwości szczepień, zwykle odsyłam do lekarza właśnie, dla których słowa prof. Majewskiej są mało przekonujące, bo prof. Majewska nie jest lekarzem, a dr Jaśkowski jak najbardziej jest.
Jeżeli Twój mąż potrzebuje logicznych argumentów to powinno do niego dotrzeć, że szczepienia noworodków w pierwszej czy drugiej dobie życia są tylko i wyłącznie działaniem na szkodę. Noworodków nie szczepi się w ogóle w krajach Europy Zachodniej. Nie szczepi się też w ogóle ani na gruźlicę ani na żółtaczkę. Na gruźlicę głównie dlatego, że to jest szczepionka żywa, zatem jaka jest logika podania żywej szczepionki jednodniowemu noworodkowi, który nie ma jeszcze w ogóle działającego systemu immunologicznego, jedyna jego odporność to jest ta, którą nabywa od matki czyli gdy ma szczęście, że ten noworodek zostanie położony na brzuchu matki po porodzie by jego jałowe ciałko zostało skolonizowane przez dobroczynne bakterie matki, czy też że oblezą jego ciałko drapieżne bakterie szpitalne, po drugie to karmienie piersią, dziecko zaraz po porodzie powinno zostać przystawione do piersi i cesarskie cięcie nie jest żadnym przeciwwskazaniem tylko zwykle położnym nie che się tego zrobić, bo wtedy to one muszą dziecko przystawić i je przytrzymać, no ale często jest to wygórowane żądanie matki i noworodka karmią butelką. Przy tym uniemożliwiają dalsze karmienie piersią. Szczepionka na gruźlicę bywa zabójcza, właśnie ta podana w pierwszej dobie życia, ponieważ nikt nie ma pojęcia czy przypadkiem dziecko nie jest całkiem zdrowe, może ma chorobę autoimmunologiczną i wtedy ta szczepionka dziecko po prostu zabije (pisałam o Kubusiu na blogu, który właśnie zmarł w wieku prawie dwóch lat, zmarł właśnie w wyniku podania szczepionki BCG czyli p/ gruźlicy). Szczepienie noworodka na żółtaczkę jest równie absurdalne. Nie daje żadnej odporności, można ją nabyć dopiero za kilka miesięcy, ale już naraża się dziecko na powikłania, te powikłania to głównie uszkodzenia neurologiczne w wyniku rtęci zawartej w szczepionce Euvax, po drugie ta szczepionka często uszkadza wątrobę. Wystarczy przekopać internet i doczytać się, że często małe dzieci, ba niemowlęta karmione piersią mają jakieś zmiany wątrobowe, trzeba im robić próby wątrobowe, a skąd u takich dzieci problemy z wątrobą skoro nie jedzą smażonego, nie piją kawy ani alkoholu? Nie ma żadnego uzasadnienia medycznego, które by wytłumaczyło skąd powikłania pracy wątroby u niemowląt? A stąd, że szczepionka na żółtaczkę uszkadza wątrobę.
Jeżeli dziecko trafi do szpitala, na przykład z powodu rotawirusa, to naszym obowiązkiem jest patrzyć personelowi medycznemu na ręce i go upominać o zmianie rękawiczek, o stosowanie sterylnych urządzeń itd, o zdrowie naszego dziecka nikt nie zadba oprócz nas samych. I jeszcze jedna rzecz. Szpitale zarażają jeszcze inną żółtaczką, typu C, ta jest najgorsza i nie ma na nią szczepionki, więc po co szczepić na tę B, skoro jest uleczalna? I tak nie mamy gwarancji, że jak nas nie zarażą B to nie zarażą też C, że o gronkowcu złocistym nie wspominając? Szczepienie to jest usypianie własnej czujności i trwanie w przekonaniu, że spełniło się obowiązek. A jedynie sprawdza się profilaktyka, czyli unikanie zagrożeń. I jeszcze jedno. Gruźlica, jak każda inna choroba wirusowa mutuje, obecnie, jeżeli zaraża to zupełnie inny rodzaj wirusa gruźlicy niż ten w szczepionce, a ten ze szczepionki pochodzi sprzed stu lat, a podawany jest dzieciom nie z powodu profilaktyki zdrowotnej tylko dlatego że zalega magazyny, nie wyrzucą tego bo to przecież mnóstwo kasy, lepiej utylizować w ciałach noworodków. I niestety, taka jest smutna prawda.
Wystarczy zaobserwować teraz tę padaczkę medialną w związku z wyborami, żeby pozbyć się złudzeń, że mądrzy ludzie tworzą kalendarz szczepień. No niestety. Mądry będzie tylko rodzic, którego z tego rzekomego programu profilaktyki zrezygnuje.
 
Do góry