Aestima, ogólnie są dwie szkoły logopedyczne, ja z każdej wybieram to, co mi pasuje
![Smile :) :)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
Jedna mówi, żeby dzieciom dać spokój i obserwować (o czym napisałam, żeby sprawdzać, czy słyszy i rozumie polecenia) i czekać aż zacznie mówić samo, jedynie wspierać tzw "zalewaniem mową" ćwiczyć słuch (muzyczny, fizjologiczny) uświadamiać dziecku, że mowa też ma swoje wyznaczniki i reguły. Druga szkoła mówi, że ćwiczenia artykulacyjne nie zaszkodzą a mogą pomóc. Nie mówię tu o ćwiczeniach z logopedą, ale ogólnie strojeniu minek przed lustrem i zabawach z języczkiem, odpowiednim oddechu
Co do ćwiczeń z wystawianiem języka, też bywa różnie. Jednym pomogą, innym nie, tak samo jak masaż twarzy (choćby po wylewach) są różne metody i logopeda sam wybiera te, które według niego są skuteczne.
Język z makroglosją zwłaszcza u dzieci z zespołem Downa, który prawie ciągle jest wystawiony poza buzię trudno jeszcze bardziej wyciągać i tu się zgodzę, że mogą takie ćwiczenia zaszkodzić, jednak jest sporo ćwiczeń dla dzieci z ekspanderami które przy odpowiednich ruchach rąk i języka jednocześnie pobudzają ośrodki mowy i dzięki ruchowi mowa jest przyspieszana. Podobnie działają rytmogesty i kreacje ruchowe (ośrodki mowy i ruchu w mózgu znajdują się w bezpośrednim sąsiedztwie i nawzajem się od siebie uczą), więc niektóre ćwiczenia są wręcz wskazane w określonych sytuacjach
Tak małych dzieci nie katuje się zazwyczaj typowymi ćwiczeniami, raczej właśnie zabawą, pracą nad oddechem, i uświadamianiem maluchom po co tak naprawdę mają język
Co innego ćwiczenia korekcyjne a co innego zabawy językowe, ortofoniczne i oddechowe
Co do normy, to jakąś granicę trzeba postawić, więc tych kilkadziesiąt słów jest oczywiście umowna. Nie bez przyczyny refundowane są dopiero wizyty dzieci normalnie rozwijających się powyżej 5 roku życia
![Smile :) :)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)