LaRemi, jaka granica roku ja takiej nie znam;-) Od roku zaczyna jeść z nami co nie znaczy, że normalne obiady. Nie zrobię jej np. curry co mam dziś na obiad. Eko - sreko, eko to nie znaczy, że wszytko ma być bio mega drogie, z drogiego sklepu ale z wiadomego źródła i z wiadomych składników. Chleb z lidla barwiony karmelem, a prawdziwy z maki żytniej to nie to samo, ale akceptuje, że dla niektórych to jest to samo:-) i takie też często jem. Ja tak a miarę zdrowo jem od lat i mam i sylwetkę ok nigdy nie miałam problemów z wagą, wyniki też ok, mam mnóstwo siły na co dzień do pracy, nauki itd. A naleśniki mieliśmy we wt na obiad, Ula nie dostała bo akurat spała i zjedliśmy wszystkie.
edit: co dla Ciebie oznaczają potrawy z górnej półki? bo dla mnie to świetna grecka oliwa, czy prawdziwa feta z owczego mleka, którą normalnie jemy, chleb domowej roboty albo z dobrej piekarni, zamiast obślizgłej wędliny pieczemy indyka w ziołach i jest szyneczka, miód od znajomego pszczelarza, kuraki od baby i jaja też, przeciery z pomidorów i dżemy robimy sam to dla mnie eko i to nie wymaga kasy ale chęci. Jeżeli to jest eko sreko, a nie powrót do źródła i odejście od EEEEEEEEEE to jestem eko sreko jak najbardziej, a i dodatkowo jeszcze mam wielka przyjemność z szykowania tego razem co potem robić będę z dzieckiem.
A w ogóle to myślę, że nich dzieci jedzą jak rodzice jedzą, my jemy tak to i Ula tak je. U mojej mamy będzie jadła co innego, pewnie mnie zdrowo, jak to u babci;-)
edit: piszesz
karolina o ideowej stronie jedzeni, czyli radość, wspólne posiłki to wszytko jest w idei zdrowego jedzenia, wolę to określenie niż eko co jest teraz modne. Szykowanie tego wszystkiego, a nie kupowanie to dodatkowa frajda. Ja już teraz ją ładuje do krzesła i jej wszytko opowiadam, co jest bezpieczne daje do ręki np. wczoraj drożdże żeby poznała fakturę czy czekoladę dałam jej dotknąć jak robiłam ciasto ale już z jedzeniem jej poczekamy.
edit: a w ogóle nienawidzę eko mamy, eko jedzenia tego określenia. Jak wchodzę do eko sklepu to czuje się jakoś dziwnie jak w szponach jakiejś sekty;-) ten zapach mi przeszkadza i w ogóle nie lubię tych klimatów ale kupuje ta część jedzenia więc muszę tam czasami zawitać. Kocham za to targ gdzie Pani Kazia z Białego Dunajca mi mówi jak robiła dany ser, piekarnię 100 letnią w Krakowie gdzie po wadzę chleba widzę, że nie jest oszukany, znajomego rzeźnika który mi dają najlepszy kawałek polędwicy czy babę co mi zabija specjalnie koguta na rosół, to dla mnie zdrowe jedzenie, a jeżeli dla kogoś to znaczy eko - sreko to w takim razie chyba też chcąc nie chcąc jestem w tej sekcie