Oj chyba też się rozejrzę za tymi ciastkami Hippa. Na razie tylko chrupki kukurydziane byly grane, ale jakoś bez szczególnej euforii, zwłaszcza kiedy mu się do łapki przyklejają i macha żeby odpadły i się wtedy tak słodko denerwuje. Ale sadzam go z nami przy stole jak jemy, chyba pomału będę mu coś tam na jego blaciku kładła żeby sobie też popróbował poza chrupkami.
Nadrobiłam ostatnie strony, widzę że znowu temat mleka powrócił na tapetę. Jesteśmy ssakami, zwierzętami i jestem jednak przekonania że niemowlak potrzebuje mleka zwierzęcego, jeśli nie matki to innego zwierzęcia. To podpowiada mi choćby zdrowy rozsądek i instynkt. Mleko kokosowe czy migdałowe - super - smaczne, zdrowe. Ale chyba nie jako główny składnik posiłków niemowlęcia, które jeszcze nie ma nawet roku. A ogólnie nabiał i sery są podstawą diety ludzi w wielu kulturach, krajach, w świecie cywilizowanym jak i w miejscach gdzie cywilizacja prawie nie dotarła. Tak jest od setek tysięcy lat. Więc doszukiwanie się akurat w tym, dlaczego ludzie piją mleko korporacyjnych teorii spiskowych wydaje mi się lekką przesadą.
Ja to bym tylko chciała jakoś zejść z mm na rzecz zwykłego mleka, ale jakoś się cykam kurcze... Próbowała już któraś z Was wprowadzać zwykłe mleko?
Danonków też nie zamierzam dawać. Ale parówki czasem muszę zjeść...:-)
Najbardziej to się boję tego, że TZ to uwielbia i wsuwa słodycze. Tak było u niego w domu, zawsze były ciasteczka, cukiereczki, po prostu kupa gó...na. Słodkie napoje itd. ja tego nie kupuję i nie jadam, ale on sobie sam kupuje jakieś batoniki, wafelki, lubi żeby był w domu jakiś napój gazowany, sok w kartonie. Wsuwa namiętnie serki waniliowe rolmlecz. Ja tego wszystkie nie dotykam, ale obawiam się o Staśka. Bo o ile wkręcił się przez te wszystkie lata w moją zdrową, urozmaiconą i ciekawą kuchnie, stał się smakoszem wielu rzeczy, w większości których nie znał ze swojego domu, to słodycze i to te takie najprostsze nadal jada. Oczywiście nie chcę wprowadzać psychozy, żeby Staś nie mógł zjeść cukierka, ale sporadycznie, a nie codziennie. I trochę się tego obawiam.
Kakakarolina też się pod tym podpisuję!