Ja zawsze miałam tendencję do rozstępów, ale w ciąży nie nabawiłam się ani jednego - w zasadzie poza delikatną blizną po cesarskim cięciu (lekarz naprawdę zrobił idealne cięcie - blizna, to jakby kreseczka narysowała cieniutkim ołówkiem) brzuch wygląda jakby nawet nie słyszał słowa "ciąża". Od 1 miesiąca smarowałam brzuch oliwką Bambino - dopóki jeszcze brzuszek nie rósł, robiłam to co drugi dzień, ale od 4 miesiąca do 7 smarowałam co dzień. Od 7 miesiąca 2 razy dziennie - rano i wieczorem. Muszę przyznać, że nie rozdrabniałam się nad tą czynnością, po prostu posmarowałam i tyle - bez żadnego masażu (nie mogłam masować, bo byłam w stanie ciąży zagrożonej przedwczesnym porodem, a masaż mógł spowodować skurcze). Przy okazji smarowałam też uda, bo nogi zaczęły mi puchnąć. Trzeba też pamiętać, żeby smarować z tyłu biodra, bo o tych miejscach często się zapomina - skupiając na brzuchu, a tam rozstępy często się pojawiają. Czasami też wlewałam oliwkę do kąpieli.
Chociaż zapach odzieży po Bambino pozostawiał dużo do życzenia, nawet po praniu, to wg mnie było warto. Do tego piłam bardzo dużo płynów - nawilżenie skóry od środka.
Brałam też witaminy Feminatal metafolin + DHA - na pewno jakiś zbawienny wpływ witamin i wody na skórę był - bo miałam ją bardzo gładką i jędrną. Jadłam dużo warzyw i owoców, a o opalaniu nie było mowy (ze względu na zagrożoną ciąże), więc nic jej nie wysuszało.
p.s. dodam, że mój Skarb ważył ponad 4 kilo, więc kawał brzucha miałam.