wiesz, ja sobie nie wyobrażam nie pracować ... ale w swoim otoczeniu mam kilka koleżanek, które od pierwszego dziecka (czyli od około 8 lat) siedzą w domu ... dla mnie to nie do pomyślenia ...
po pierwsze, że biorę pod uwagę taką ewentualność , że zostanę sama z dziećmi - los jest różny - i chcę im zapewnić godne życie a poza tym siedzenie w domu przez lata by mnie ogłupiło i zrobiło rozklapcianą babę w starych dresach ...
myslę, że dobrym rozwiązaniem jest własna firma, w której mozna regulować sobie godziny pracy i dopasować je do dzieci ...
kolejny aspekt to kontakt z ludźmi ... w pewnym wieku dzieci idą do szkoły, potem mają swoich przyjaciół aż w końcu się wyprowadzą ... wtedy rodzice zostają sami i jak nie ma wokół nich znajomych to klops ;(
ale są kobiety, które siedzą w domu i wychowują dzieci i są bardzo szczęśliwe ... tak wiec każdy po swojemu ...
kurcze, ale mi namieszalyscie w glowie... Dla mnie to jets b. ciezka decyzja do podjecia... bo niestety widze tutaj mnostwo nieszczesliwych rodzin, badz rozpadajacych sie z szybkoscia swiatla. sama na poczatku studiow opiekowalam sie dziecmi u kilku rodzin i scenariusz wygladal tak : ze mama wraca miedzy 19h15 a 20, tato miedzy 20h30 a 21h. dzieciom jesc daje ja, ja kapie, ja z nimi ogladam bajke, ja czytam bajke, a mama przychodzi i daje buziaka na dobranoc i gasi lampke... rano ma czas w biegu ubrac dziecko, snbiadanie, zeby i odwiezc do przedszkola/ zlobka/szkoly. W weekend nadrabija niby, choc pracujac jest tez do zrobienia pranie, psrzatanie, papiery itp wie zyja w biegu stresie. ani na 100% praca, ani dzieci, ani na 100% para
TUTAJ STRASZNIE TO WYGLADA !!!! nie znam nikogo, kto konczy prace ok.16 i 17 i moze sam odebrac dziecko ze szkoly... na dodatek srdoy tu sa wolne od szkoly, wiec sport, jakies przyjemnosci to od rana do wieczora, cala srode tez z niania...
faktycznie zastanawiam sie nad wlasna forma, zeby moc pracowac w godzinach gdy dzieci sa w szkole... i brac tyle zlecen ile mi sie widzi. ale nie bardzo wiem jak to ruszyc i co dokladnie robic
ja kiedys myslalam, ze w domu bym nie mogla zostac, dzis wiem ze tak i to cale zycie. mamy czas z synkiem dla siebie, bawimy sie, dlugie spacery; naparwde kreci mnie takie mamusiiowanie, rozne zajecia domowe : z dzieckiem lub bez, na ktore pracujac nigdy nie znajde czasu...
no ale wlasnie pojawia sie pozniej ta druga, chloda logiczna strona :" a co jesli...?"
nigdy nie wiadomo jak bedzie w zyciu... i lepiej sie zabezpieczyc
ale po urodzeniu dziecka to nie wyobrazam sobie zostac 2 czy 6 m-cy w domu. jak pomysla jaka krewetka byl poldus jak mial 4-6 m-cy. uwazam ze to za wczesnie...
jezu dziewczyny ja nie wiem co ja wymysle. dodatm tylko, ze u mnie nie ma szans na powort z pracy przed 19, a moj maz ma bardzo ciezka prace, prauje od 7 do 20-21. jak trzeba cos skonczyc to wskazowki ida w gore ile sie da? Moze wrocic o 23 jak i o 2. czesto tez wyjezdza za granice. no wiec co z dziecmi jak ja teraz zaczne wracac ok. 7-8 i robic kariere?????[/QUOTE]
Kompromisem jest szukanie pracy na pół etatu, albo w takich godzinach, które nie umożliwiają normalnego, rodzinnego trybu. Wierzę, że się da. Nie mam dzieci więc wielce prawdopodobne, ze jak będę je miała będę chciała zostać w domu... ale na dzień dzisiejszy wydaje mi się, ze zrobiłabym wszystko, żeby wrócić do pracy. Moja teściowa całe życie poświęciła dzieciom. Tragedia. Dzieci podrosły, a teściowa nie ma żadnych zainteresowań, żadnych znajomych, żyje tylko tym, co dzieje się u ich dzieci i za wszelką cenę chciałaby w ich życiu uczestniczyć. O emeryturze może pomarzyć. Mnie się wydaje, że rezygnacja z pracy to mimo wszystko zawężanie własnych horyzontów (nie chcę nikogo urazić, to tylko mój pogląd) Praca czesto zmusza do kontaktu z ludźmi, do zaradności, samodzielności. W życiu różnie może być- finansowa niezależność (choćby to były grosze) jest w moim odczuciu czymś bardzo ważnym, daje poczucie bezpieczeństwa w razie "W", a życie jest przewrotne i trzeba brac pod uwagę różne scenariusze. Poza tym- w moim osobistym przekonaniu- kobieta, która ma zainteresowania, pracę, hobby wykraczajacą poza ramy czterech ścian jest zwyczajnie atrakcyjniejsza dla innych (męża, przyjaciół) i dla siebie samej. Znam też osobę, która bardzo chciała zostać z dziećmi w domu, twierdziła, że nie tylko będzie miała czas dla dzieci, ale przeczyta więcej książek, rozwinie swoje pasje, będzie miała czas chodzić na ćwiczenia, do kina, na basen, spotkać się z koleżankami. Oczywiście nic z tych planów nie wyszło- wszystko zostawia na później, bo przecież tyle ma czasu. Sama też wiem, że zostając w domu nie zadbam o swój własny rozwój, czas będzie mi uciekał przez palce tak jak jej. Nie chcę tego. Chcę być kiedyś- na emeryturze sprawną, myślącą znającą życie kobietą, nie uwieszoną na własnych dzieciach jak bluszcz. Porónując teściową i moją mamę jestem cholernie szczęśliwa, że moja mama ma własne zainteresowania, że potrafiła w życiu zadbać o samą siebie- właśnie pod kątem zawodowym.