Cześć,
Malami - mi się podoba Antoś, Krzyś i ostatnio też Igor, ale ciężko ciężko. Dla dziewczynki dużo łatwiej
no ja miałam rano wizytę, nie wiem czemu się jej bałam bo to przecież jeszcze bardzo wcześnie, z moim wyliczeń 5 i 2 dni wiec może ledwo co będzie serce albo jeszcze nie. Mimo wszystko byłam zdygana bo USG mi się źle kojarzy. Zawsze słysze coś złego.
Tym raz oczywiście równiez tak było, ja wiedziałam że ze mną nigdy nie może być za łatwo, no bo po co. Ja zbieram zło z całego świata.
Ledwo włączył USG a ja już myślałam że widze dwa pęcherzyki, gapił się gapił i widzę że mina nietęga. Te dwa jaja to jeden pęcherzyk w którym coś jest i drugie coś co dosyć długo obserwował. Stwierdził że to duży krwiak. Nawet na moje oko wygląda to nieciekawie.
Później oglądaliśmy pęcherzyk, oile pęcherzykiem można nazwać bo kształt baaaaaaaaardzo dziwny. USG ja już miałam wiele w swoim życiu i na pierwszy rzut oka widziałam ze coś nie halo. W srodku jest pęcherzyk żółtkowy i zarodek, a zarodek nawet miał bijące serce, no ale tek kształt co go nawet wymierzyć nie idzie. Lekarz mówi na granicy normy.
Zwiększamy luteine z 2 na 5.
Od dzisiaj zaczełam brać zastrzyki. Lekarz mówi szybko wbić do brzucha i nierozcierać i liczyć że będzie odbrze bo jest akcja serca. Zjechałam poł miasta i w żadnej aptece nie mieli zastrzyków, wszystko na zamówinie, no już miałam załamke i wizje w głowie że pojade do szpitala na kardiologie i będę błagala żeby mi dali.
Wreszscie znalazłam w małej aptece koło kościoła. Pomyślałam sobie że może to właśnie jest znak, że Bóg mi dał te zastrzyki.
Szybko do domu zdezynfekowac brzuch i pod wpływem adrenaliny szybko wbiłam igłe i teraz sie modle żeby podziałało.
Samo kłucie tak nie boli, ale za to po bolało mnie 4 godziny to miejsce.
No a teraz leże i odpoczywam.