No, nareszcie w domku...
Rozmowa z profesorem, nie wniosla tyle, ile byśmy chcieli usłyszeć. Pan prof zachowując swój profesjonalizm, sprowadził nas trochę na ziemię. Zapewnił, że zrobi wszystko co najlepsze bedzie dla małej. Ale w tym stanie nie może jej pomóc. Aby operacja i leczenie się powiodło, Maja musi sama wykrzesać z siebie lepszą formę i na to wciąż czekamy, bo jest juz troszkę lepiej. Także Maja nie pojedzie teraz do Poznania, ale jest pod stałą konsultacją pana profesora-kolejna w czwartek.
Byliśmy u naszego skarba. Rozbudzona, podobno wcale spać nie chce, do zabawy skora, stale wymuszając na siostrach towarzystwo. Fakt, jest lepiej, choć wciąż oczka zmęczone i smutne, bo pod wpływem mniejszych dawek uspakajaczy. A jak się pozali...pokazuje, że chce się podnieść, na rączki, wogóle, żeby zmienić pozycję - a tu respirator blokuje...
Dziś znowu gorączkuje...kurcze....
Musimy jednak czekać, dać jej jeszcze trochę czasu. A jak tylko sie poprawią parametry wydolnościowe i zniknie gorączka, to dzwonimy do Poznania i jedziemy na operację - to mamy zapewnione!!!