No dobrze, piszę
Tak, każdy z nas ma inną wrażliwość. Jesteśmy tak wychowani, żeby w tematach/ sprawach, którym nadano przymiotnik 'delikatnych", zachowywać się tak czy inaczej.
Gratuluję dobrego wychowania Ewie(tylko forma trochę agresywna) i Marice, oraz podziwiam tę wrażliwość, bo rzeczywiście i niestety nie każdy posiada aż tyle
Moja wrażliwość zaskoczyła by wielu, i pewnie tak jest, sądząc po tym, jak odbieracie moje słowa z postów czy pamiętnika.
Sama sytuacja sprawiła, że moja wrażliwość na te sprawy jest inna. Przecież zdjęcia Mai, w różnej formie (dom, szpital, po operacji) trafia do ludzi na całym świecie-jeśli tego chcą. Oczywiście nie po to by szokować. Dla mnie umieszczanie takich zdjęć, jak np tego tuż po operacji, było tylko dowodem na autentyczność sytuacji. Myślę, że dopiero jak coś zobaczymy, dociera do nas, że to faktycznie się dzieje, faktycznie trudno jest patrzeć na dziecko w takim stanie - ale dociera też do nas, że najprawdziwiej w świecie, walczymy o życie tego dziecka.
No i się rozpisałam
Z pewnością są osoby, które w mojej sytuacji wolałyby nie patrzeć na zdrowe, uśmiechnięte bobaski. I ja miałam takie dni, ale wtedy nie wchodziłam na forum, nie patrzyłam w TV, nie wychodzilam z domu, nie chciałam oglądać zdjęć Mai...
Ale naszczęście to były wybiórcze dni i nie musiałam podejmować trudu przeorganizowania świata pod swoje samopoczucie - to raczej nie możliwe.
Teraz dopatruję się w innych dzieciach cech podobnych do Mai, przyjemnie jest patrzeć, że wciąż jest więcej zdrowych i rumianych pociech niż tych biedactw, których naoglądałam się po szpitalach. Kochane, to nie jest tak, że ja chcę się utopić tylko w takich smutnych obrazach dzieci. Naprawdę wolę być otoczona tymi ślicznymi pulpusiami, jakich jesteście rodzicami.
Widzieć takie kochane bużki, czy wogóle ich nie widzieć a mieć w pamięci wyłącznie te schorowane ??? Oto jest pytanie, prawda?! ...
Nooo, tym sposobem wreszcie dotarliśmy do sensu mojej odpowiedzi na wasze pytanie
Dziękuję, że mogłam się odrobinkę wymądrzyć heh.
No i jeszcze to, że przez tych kilka miesięcy staliśmy się w pewnym sensie rodziną, która dzieli się ze sobą dobrymi i przykrymi przeżyciami. A teraz - jak ja to widzę - stanowimy nadal tę jedną rodzinę, która (niestety!!!) istnieje już bez Majeczki, ale która nadal chce być przy Monice, Marcinie.... jest to taka smutna kontynuacja naszego "bycia" razem od dłuższego czasu, które bardzo nas do siebie zbliżyło. Smutno teraz byłoby zmieniać nazwę wątku, dla mnie - to byłoby jakby zaprzeczenie tego, co się stało.... a dla mnie Maja cały czas JEST - w naszych sercach i pamięci!
Dokładnie tak, znamy się już trochę. Powiedziałabym przecież, ale potrzeby nie było. Dziewczyny, które są z nami od początku, zdążyły już przylgnąć do moich myśli.