witam...
uwazam, ze fundacja im. Mai to bylby najpiekniejszy sposob uczczenia jej pamieci... bo przeciez Maja byla jakby wcieleniem milosci, dobroci, walki...
a Monice i Marcinowi chce powiedziec, ze jestem z nimi, ale tez, ze mimo, ze wszystkie ich podziwiamy, to nie wymagamy od nich, zeby pisali wzniosle slowa, zeby byli silni... Jestescie ludzmi (az ludzmi!), pozwolcie sobie na odrobine rozpaczy, na placz, na przyznanie sie do ogromu bolu... Tak sobie pomyslalam, ze moze nasze slowa moga spowodowac, ze poczujecie sie zobligowani do bohaterstwa... A nie o to chodzi przeciez... Ja zawsze bede pelna szacunku, dla drogi, ktora przeszliscie opiekujac sie chorym dzieckiem, z wieczna niepwnoscia jutra...
Kiedys czytalam takie rady psychologa jak radzic sobie ze smiercia kogos najblizszego - i tam bylo napisane, ze trzeba dac sobie jakis okreslony czas. Na przyklad powiedziec sobie - przez miesiac rozpaczam. I rzeczywiscie pozwolic sobie na placz, na zal. Ale wciaz z mysla, ze jak przyjdzie okreslony dzien, to wstane i rusze dalej. I ruszyc. Mysle, ze nie jest zdrowo odwlekac tej zaloby. Zreszta co ja moge o tym wiedziec... Tak bardzo chcialabym jakos pomoc...
Po prostu - mysle o Was...
myślę, że mają tyle czasu ile im potrzeba.... my po prostu czekamy i modlimy się o siły dla nich... wrócą do nas, kiedy będą już na to gotowi, my po prostu czekamy...