reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Prof.Artur Jakimiuk

reklama
Współczuje ci…..To szukam dalej, bo nie chce ryzykować. A jakie miałaś wskazanie, że uznał że dasz radę SN?

Kiedyś u Dębskiego dało się załatwić cc, to nie wiem może spróbować u jego żony
Z tym, że ona chyba teraz w Orłowskim pracuje, a tam słabiutko jeżeli chodzi o wygląd i nadal chyba jest całkowity zakaz odwiedzin i porodów rodzinnych
 
Witam, obecnie jestem na etapie zmiany lekarza prowadzącego, jestem w 17 tygodniu ciąży. Moja lekarka uważa ze ciąża to nie choroba i jeśli nie ma wyraźnych przesłanek to ma być SN. Ja już raz rodziłam SN - to był horror, dziecko wyciśnięto mi z brzucha, dostałam za mocne zzo i zasnęłam w trakcie partych….Myślałam na początku tej ciąży ze dam radę drugi raz SN, bo przez 5 lat troche zapomniałam. Ostatnio jednak ogarnęła mnie panika i nie mogę spać po nocach. Moja prowadząca twierdzi ze dam radę - ale ja po prostu tego nie widzę. Dodam ze po pierwszym porodzie odkleiła mi się siatkówka w oku. Zapisałam się teraz do prof. Artura Jakimiuka który jest miedzy innymi ordynatorem w MSWiA. Czy macie jakaś wiedzę na temat jego podejścia do CC?
Ja chyba trochę Cię rozumiem, po SN byłam bardzo poszarpana. I tez pojawiły się komplikacje.
Druga ciąża była bliźniacza i tym bardziej chciałam CC. Ze względu na wcześniejszą historie położniczą zadecydowano o SN znowu.
Byłam przerażona, ale stwierdziłam ze dam rade. I wiesz co..?! Nie musiałam dać rady, bo ten poród był zupełnie inny niż poprzedni. I po dwóch dobach podziękowałam nawet lekarzowi :-) za taka opiekę. No serio było super! 🤣🤣🤣
 
Wstałam po 8, znieczulenie zeszło mi godzinę po cc i przez 7 godzin ruszałam non stop nogami jakbym miała zespół niespokojnych :p
Nawet nie chciałam przeciwbólowek.
Odkąd zeszło znieczulenie też machałam nogami a później zapytałam czy mogę przekręcać się i leżeć na bokach, bo na wznak mi niewygodnie 😋 Najgorzej było mi siadać i wchodzić na łóżko, ale chodzenie to była bajka. Od początku starałam się prostować i to naprawdę mi pomagało dochodzi do siebie.
 
niewiele się zmieniło. Ja na drugi poród zabrałam ze sobą worek nutridrinków, bo wiedziałam, że pożywienia to ja w polskim szpitalu państwowym nie dostanę.
Oj i tutaj się nie zgodzę.. Bardzo ale to bardzo wiele zależy od szpitala i takie generalizowanie, że jak państwowa placówka, jest zwyczajnie krzywdzące dla miejsc, gdzie pomimo porodów w ramach NFZ, można się poczuć jak w prywtanie klinice.
Ja rodziłam w lipcu tamtego roku w Nowym Sączu w medicorze. Miałam poród wywoływany, zakończony sn. Nie mogę powiedzieć złego słowa na nikogo, ani na personel ani na opiekę ani na jedzenie.
Po planowym przyjęciu do szpitala, zostałam zbadana, następnie wraz z mężem dostaliśmy pokój z łazienką, wyposażony w TV, w sprzęt grający, jeśli mama życzy sobie słuchać własną muzykę, w piłkę i inne rzeczy pomagające kobiecie podczas wywołania. Ja miałam zakaz jedzenia, ponieważ nie wiadomo było czy oksytocyna zadziała i czy nie skończy się cc. Mąż natomiast dostawał normalne posiłki jakby był pacjentem szpitala. od momentu wejścia na porodówkę, gdzie dostałam zzo, więc chwilę czekaliśmy aż zacznie działać do momentu, gdy przytuliłam synka minęło 25minut. Mąż przez cały czas był obecny, lekarz poprosił go o przecięcie pępowiny. Po porodzie został z nami w pokoju przez 2,5h. Była północ więc on wrócił do domu a mnie i synka zapropsili na piętro do noworodków. Tam pierwsze co usłyszałam, to, że jeżeli chciałabym się przespać w spokoju to szpital praktykuje, że pierwsza noc po porodzie, położna mogą zabrać dzidzie do siebie pod opiekę aby mama odpoczęła.
Nie pękłam, nie byłam nacinana. Sama zeskoczyłam z fotela porodowego, prysznic wzięłam tego samego wieczoru bez niczyjej pomocy. W nocy wstawałam podać koleżance z pokoju (sale są 2 osobowe) jej synka do karmienia (była po druga dobę i wciąż miała kłopoty z poruszaniem się).
Co do jedzenia, załączam zdjęcia posiłków.
Dodam, że jestem za tym aby kobieta miała pełny wybór sposobu, w jaki chce rodzic. Mamy XXI wiek. Każda powinna decydować za siebie. A lekarz, który podważa zaświadczenie o tokofobii powinien zostać pozbawiony prawa do wykonywania zawodu, bo jedna pójdzie i załatwi no zwyczajnie nie chce rodzic sn a druga ma poważne lęki i zmuszenie jej do porodu sn może skończyć się tragicznie zarówno dla niej, jak i dla jej dziecka.
Ale nie generalizujmy. Nawet państwowo, można trafić na szpitale z wysokim standardem. Ja miałam do wyboru 3 szpitale bliżej. Jednak jechaliśmy 60km bo wiedziałam, że tam chce rodzic. Teraz termin mam na luty i cicha nadzieję, że uda się jak poprzednio...
 

Załączniki

  • Screenshot_20220101-092124_Messenger.jpg
    Screenshot_20220101-092124_Messenger.jpg
    374,2 KB · Wyświetleń: 59
  • Screenshot_20220101-092031_Messenger.jpg
    Screenshot_20220101-092031_Messenger.jpg
    208,6 KB · Wyświetleń: 68
  • Screenshot_20220101-092026_Messenger.jpg
    Screenshot_20220101-092026_Messenger.jpg
    122,6 KB · Wyświetleń: 68
  • Screenshot_20220101-092023_Messenger.jpg
    Screenshot_20220101-092023_Messenger.jpg
    114,2 KB · Wyświetleń: 71
Oj i tutaj się nie zgodzę.. Bardzo ale to bardzo wiele zależy od szpitala i takie generalizowanie, że jak państwowa placówka, jest zwyczajnie krzywdzące dla miejsc, gdzie pomimo porodów w ramach NFZ, można się poczuć jak w prywtanie klinice.
Ja rodziłam w lipcu tamtego roku w Nowym Sączu w medicorze. Miałam poród wywoływany, zakończony sn. Nie mogę powiedzieć złego słowa na nikogo, ani na personel ani na opiekę ani na jedzenie.
Po planowym przyjęciu do szpitala, zostałam zbadana, następnie wraz z mężem dostaliśmy pokój z łazienką, wyposażony w TV, w sprzęt grający, jeśli mama życzy sobie słuchać własną muzykę, w piłkę i inne rzeczy pomagające kobiecie podczas wywołania. Ja miałam zakaz jedzenia, ponieważ nie wiadomo było czy oksytocyna zadziała i czy nie skończy się cc. Mąż natomiast dostawał normalne posiłki jakby był pacjentem szpitala. od momentu wejścia na porodówkę, gdzie dostałam zzo, więc chwilę czekaliśmy aż zacznie działać do momentu, gdy przytuliłam synka minęło 25minut. Mąż przez cały czas był obecny, lekarz poprosił go o przecięcie pępowiny. Po porodzie został z nami w pokoju przez 2,5h. Była północ więc on wrócił do domu a mnie i synka zapropsili na piętro do noworodków. Tam pierwsze co usłyszałam, to, że jeżeli chciałabym się przespać w spokoju to szpital praktykuje, że pierwsza noc po porodzie, położna mogą zabrać dzidzie do siebie pod opiekę aby mama odpoczęła.
Nie pękłam, nie byłam nacinana. Sama zeskoczyłam z fotela porodowego, prysznic wzięłam tego samego wieczoru bez niczyjej pomocy. W nocy wstawałam podać koleżance z pokoju (sale są 2 osobowe) jej synka do karmienia (była po druga dobę i wciąż miała kłopoty z poruszaniem się).
Co do jedzenia, załączam zdjęcia posiłków.
Dodam, że jestem za tym aby kobieta miała pełny wybór sposobu, w jaki chce rodzic. Mamy XXI wiek. Każda powinna decydować za siebie. A lekarz, który podważa zaświadczenie o tokofobii powinien zostać pozbawiony prawa do wykonywania zawodu, bo jedna pójdzie i załatwi no zwyczajnie nie chce rodzic sn a druga ma poważne lęki i zmuszenie jej do porodu sn może skończyć się tragicznie zarówno dla niej, jak i dla jej dziecka.
Ale nie generalizujmy. Nawet państwowo, można trafić na szpitale z wysokim standardem. Ja miałam do wyboru 3 szpitale bliżej. Jednak jechaliśmy 60km bo wiedziałam, że tam chce rodzic. Teraz termin mam na luty i cicha nadzieję, że uda się jak poprzednio...
U mnie też jedzenie było fantastyczne a szpital państwowy (doplacalam tylko za lekarza i sale jednoosobową)
 
Co do przeskoku w szpitalach też widzę duży plus. Rodziłam w jednym szpitalu, pomiędzy porodami różnica 9 lat. Pierwszy poród: sala jak za komuny, miejsca oddzielone zasłonami a na sali po porodzie brak łazienki a łóżka też kiepskie. Łazienka jedyna na korytarzu na wszystkie sale oodzialu. Ze wzgl na poród wcześniaka spędziłam tam 7 długich dni. Szpital wyposażony w super sprzęt dla maluchów, ale warunki średnie. Mąż był cały czas przy porodzie, przeciął pępowinę i spędził z nami czas do 22. Nikt go nie wypraszał mimo obchodu (trafiła mi się akurat pusta sala). Na pierwszą noc zabrano dziecko na monitorowanie czy wszystko z nim ok. Ten sam szpital po chyba 2 latach zaczęto remontować. Wrócilam tam po 9 latach i szok. Sale porodowe wyposażone każda w prysznic, wannę, łóżko, mini cześć gimnastyczna z piłką, drabinkami, łazienką. Ciut jak sale pokazywane w filmach o których można było sobie kiedyś pomarzyć.
Sale po porodzie max 2 osobowe z łazienką, extra wygodne nowoczesne łóżka. Czylam się jak w hotelu 5 gwiazdkowym. Tym razem było cc, po którym od razu po zabiegu przywieziono dziecko i przystawiono do piersi. Od tego momentu było że mną. Na pierwsze noc mogłam zadecydować czy chce by dziecko było u położnych czy że mną. Nie byłam jeszcze spionizowana, więc noc spędziłam sama. Po pionizacji od razu przywieziono malucha, położna pomogła przystawić do piersi w pozycji która mi odpowiadała. Męża nie mogło być przy cc, ale od razu po wyjęciu dziecka poszedł z neonatologiem i położna na pomiary i od tego czasu we dwójkę czekali aż mnie po zszywają. Posiłki także dobre i porcje takie że szło się najeść. Myślę, że oddział niczym nie odbiegał od prywatnych klinik a że wzgl na wyposażenie oddziału neonatologicznego bije je na głowę.
Warunki wiadomo są ważne, ale ważniejszy jest personel tam pracujący. Przed 11 laty mimo kiepskich warunków na opiekę nie narzekałam i wiedzialam, że jeśli kolejny raz zostanę mamą to wrócę tam, bo wiem że mi i dziecku zaoferują dobrą opiekę.
Prywatne kliniki (w większości) mają ten minus, że gdy dochodzi do komplikacji umywają ręce i wzywają karetkę by zabrała pacjentkę i dziecko do pobliskiego szpitala.
 
Ostatnia edycja:
Oj i tutaj się nie zgodzę.. Bardzo ale to bardzo wiele zależy od szpitala i takie generalizowanie, że jak państwowa placówka, jest zwyczajnie krzywdzące dla miejsc, gdzie pomimo porodów w ramach NFZ, można się poczuć jak w prywtanie klinice.
Ja rodziłam w lipcu tamtego roku w Nowym Sączu w medicorze. Miałam poród wywoływany, zakończony sn. Nie mogę powiedzieć złego słowa na nikogo, ani na personel ani na opiekę ani na jedzenie.
Po planowym przyjęciu do szpitala, zostałam zbadana, następnie wraz z mężem dostaliśmy pokój z łazienką, wyposażony w TV, w sprzęt grający, jeśli mama życzy sobie słuchać własną muzykę, w piłkę i inne rzeczy pomagające kobiecie podczas wywołania. Ja miałam zakaz jedzenia, ponieważ nie wiadomo było czy oksytocyna zadziała i czy nie skończy się cc. Mąż natomiast dostawał normalne posiłki jakby był pacjentem szpitala. od momentu wejścia na porodówkę, gdzie dostałam zzo, więc chwilę czekaliśmy aż zacznie działać do momentu, gdy przytuliłam synka minęło 25minut. Mąż przez cały czas był obecny, lekarz poprosił go o przecięcie pępowiny. Po porodzie został z nami w pokoju przez 2,5h. Była północ więc on wrócił do domu a mnie i synka zapropsili na piętro do noworodków. Tam pierwsze co usłyszałam, to, że jeżeli chciałabym się przespać w spokoju to szpital praktykuje, że pierwsza noc po porodzie, położna mogą zabrać dzidzie do siebie pod opiekę aby mama odpoczęła.
Nie pękłam, nie byłam nacinana. Sama zeskoczyłam z fotela porodowego, prysznic wzięłam tego samego wieczoru bez niczyjej pomocy. W nocy wstawałam podać koleżance z pokoju (sale są 2 osobowe) jej synka do karmienia (była po druga dobę i wciąż miała kłopoty z poruszaniem się).
Co do jedzenia, załączam zdjęcia posiłków.
Dodam, że jestem za tym aby kobieta miała pełny wybór sposobu, w jaki chce rodzic. Mamy XXI wiek. Każda powinna decydować za siebie. A lekarz, który podważa zaświadczenie o tokofobii powinien zostać pozbawiony prawa do wykonywania zawodu, bo jedna pójdzie i załatwi no zwyczajnie nie chce rodzic sn a druga ma poważne lęki i zmuszenie jej do porodu sn może skończyć się tragicznie zarówno dla niej, jak i dla jej dziecka.
Ale nie generalizujmy. Nawet państwowo, można trafić na szpitale z wysokim standardem. Ja miałam do wyboru 3 szpitale bliżej. Jednak jechaliśmy 60km bo wiedziałam, że tam chce rodzic. Teraz termin mam na luty i cicha nadzieję, że uda się jak poprzednio...
cieszę się szczerze, że miałaś takie doświadczenia. Spojrzyj jednak choćby na stronę na fejsie Fundacji Rodzić po ludzku. To, co się dzieje na polskich porodówkach jest rażącym naruszeniem praw pacjenta, a bywa, że nawet człowieka. Przykro mi powiedzieć, ale generalizowanie właśnie legło u podstaw stworzenia tej fundacji. Bo generalnie nadal kobiety w Polsce rodzą jak zwierzęta i tak są później traktowane. Ty miałaś dobre doświadczenia. Koleżanka x, y i z też. Ale jest cała masa, bezimienny tłum kobiet, które podczas porodu zostały skrzywdzone, okaleczone, upokorzone i co tylko jeszcze. Zwłaszcza podczas pandemii. Wiemy tylko o tych, które chcą i odważają się o tym mówić. Pamiętajmy, że jest też mnóstwo takich, które wolą już nie wspominać i nie mówić o tym. Dużo jest też uchybień wobec pacjentek, do których jesteśmy przez lata tak przyzwyczajeni, że nawet nie zdajemy sobie sprawy, że to niedopuszczalne, choćby głupie mówienie na "ty" lub w trzeciej osobie. Jeśli sobie uświadomimy na jaką skalę poniewiera się kobietami na porodówkach każdego dnia, w każdej chwili, nawet teraz gdzieś w Polsce jakaś dziewczyna przeżywa koszmar swojego życia, jeśli sobie to uświadomimy, to nagle argument, żeby nie generalizować znajduje zastosowanie w drugą stronę. Czyli nie mów, że nie jest tak źle, bo Ty nie miałaś źle. I podkreślam, jako kobieta i jako matka bardzo się cieszę i nawet zazdroszczę, że było dobrze. Ale ogólnie w Polsce nadal dobrze nie jest.
 
reklama
Co do przeskoku w szpitalach też widzę duży plus. Rodziłam w jednym szpitalu, pomiędzy porodami różnica 9 lat. Pierwszy poród: sala jak za komuny, miejsca oddzielone zasłonami a na sali po porodzie brak łazienki a łóżka też kiepskie. Łazienka jedyna na korytarzu na wszystkie sale oodzialu. Ze wzgl na poród wcześniaka spędziłam tam 7 długich dni. Szpital wyposażony w super sprzęt dla maluchów, ale warunki średnie. Mąż był cały czas przy porodzie, przeciął pępowinę i spędził z nami czas do 22. Nikt go nie wypraszał mimo obchodu (trafiła mi się akurat pusta sala). Na pierwszą noc zabrano dziecko na monitorowanie czy wszystko z nim ok. Ten sam szpital po chyba 2 latach zaczęto remontować. Wrócilam tam po 9 latach i szok. Sale porodowe wyposażone każda w prysznic, wannę, łóżko, mini cześć gimnastyczna z piłką, drabinkami, łazienką. Ciut jak sale pokazywane w filmach o których można było sobie kiedyś pomarzyć.
Sale po porodzie max 2 osobowe z łazienką, extra wygodne nowoczesne łóżka. Czylam się jak w hotelu 5 gwiazdkowym. Tym razem było cc, po którym od razu po zabiegu przywieziono dziecko i przystawiono do piersi. Od tego momentu było że mną. Na pierwsze noc mogłam zadecydować czy chce by dziecko było u położnych czy że mną. Nie byłam jeszcze spionizowana, więc noc spędziłam sama. Po pionizacji od razu przywieziono malucha, położna pomogła przystawić do piersi w pozycji która mi odpowiadała. Męża nie mogło być przy cc, ale od razu po wyjęciu dziecka poszedł z neonatologiem i położna na pomiary i od tego czasu we dwójkę czekali aż mnie po zszywają. Posiłki także dobre i porcje takie że szło się najeść. Myślę, że oddział niczym nie odbiegał od prywatnych klinik a że wzgl na wyposażenie oddziału neonatologicznego bije je na głowę.
Warunki wiadomo są ważne, ale ważniejszy jest personel tam pracujący. Przed 11 laty mimo kiepskich warunków na opiekę nie narzekałam i wiedzialam, że jeśli kolejny raz zostanę mamą to wrócę tam, bo wiem że mi i dziecku zaoferują dobrą opiekę.
Prywatne kliniki (w większości) mają ten minus, że gdy dochodzi do komplikacji umywają ręce i wzywają karetkę by zabrała pacjentkę i dziecko do pobliskiego szpitala.
ponownie, polecam przeczytać raport fundacji. Owszem, jest lepiej. Ale to nadal jest poniżej tego, co powinno się kobietom oferować. Co z tego, że gdzieś jest piękna sala porodowa z wanną, skoro personel zmusza do porodu na łóżku na leżąco? Co z tego, że jedzenie jest dobre, skoro położna potrafi uderzyć rodzącą w twarz lub zwyzywać od puszczalskich? Jest lepiej, ale nie jest dobrze. I to nie moje wymysły, chyba miesiąc temu wypuszczono raport na temat stanu polskich porodówek na podstawie wypowiedzi rodzących, nie tylko ze złymi doświadczeniami. Mnie on przeraził.
 
Do góry