reklama
K
kaatia
Gość
cos mi sie chrzani komp... zero spacji itp sory za ten ciąg zdań.a z witaminami to nie ma co sie martwic, jedyne co wazne to lepiej zapomniec podac dawke niz dac o jedna za duzo.gratuluje dużej Panny Ani
Ja się wszystkim martwię, nie śpi - martwię się, za długo śpi te, dużo je - martwię, nie je, też itd. Jak to podsumowała lekarka kiedyś na pogotowiu gdy Anię tam zabrałem bo darła się ok. 3h, "to pana pierwsze dziecko"
K
kaatia
Gość
Tatuś! dobry Tatuś. Ps. Ja też się marwie i martwie i martwie i myślę, że każde z nas się martwi i pierwszym i drugim i kolejnym dzieckiem, ech pięknie jest
ja się zdecydowałam na 6w1 bo mojej kuzynki synek strasznie znosił szczepienia ( gorączka kilka dni ) mój na szczęście kombajny znosi bardzo dobrze. Reszta tez raczej była potrzebna bo bywam w centrach handlowych , chodze z małym na basen , czyli tam gdzie wirusów jest mnustwo więc wole dmuchac na zimne , ale zgadzam się że sa dzieci poza grupami ryzyka . No i każde dziecko inaczej znosi.
Pedro to nie myśl czasem o tym co będzie za 19 lat,bo jeśli postawi Cię przed faktem,że bobo jest w brzuszku tak jak ja przedstawiłam w tym właśnie o to wieku rodzicom,że zostaną dziadkami,to nie wyobrażam sobie Twojej reakcji,a właściwie tego co zostanie z Twoich nerwów...nie no żartuję...ja ze wszystkim co mnie niepokoi lecę do mojej mamy
K
kaatia
Gość
firaniu, dobry tatuś dobry dziadziuś
reklama
Karmelcia2008
Pozytywnie zakręcona ;)
Dawałam dwa czopki na dobe czyli jeden rano jeden na noc (...) na dzien dzisiejszy viburcol leży na czarną godzinę. Ponoć jest bezpieczny
Witam na forum i od razu z zapytaniem jak to jest z tym viburcolem? jedni mówią że nieszkodliwy i można stosować a inni żeby nie podawac dzieciom, bo homeopatia itd. i gdzie tu złoty środek?
Pedro, wiem co jest u Was, my z mężem też walczymy już 3 miesiące. U Nas jest tak, że Amelka je, płacze, płacze, płacze aż w końcu na chwilę zasypia ze zmęczenia i tak właściwie cały dzień i niekiedy noc. Dodam, że powodów może być kilka - Amelcia jest wcześniakiem, urodziła się 2 miesiące za wcześnie. Neurolog co prawda pochwalił ją za pewne odruchy ale zauważył że dziecko jest nadpobudliwe i ma napięcie mięśniowe, jeśli na kontrolnej wizycie w styczniu dalej będzie miał do Niej zastrzeżenia to wyśle nas na rehabilitację. Do tego dochodzą kolki a co gorsza przepuklina. A że myszka nie miała jeszcze szczepień ( tylko gruźlica i żółtaczka i to nie w komplecie, ciągle coś wychodziło co opóźniało szczepienia) to dobrze będzie z operacją poczekać do końca stycznia. Tyle że nie można pozwolić jej płakać za bardzo, bo wtedy jest ryzyko, że jajnik uwięźnie jej w tej przepuklinie i wtedy operacja od razu... czasami też brakuje sił, zwłaszcza że chciałoby się zobaczyć jak dzidzia się rozwija, cieszyć się a tu wieczny, nieustający niekiedy płacz. Czasami jest tak, że bawet na rękach płącze, brakuje takich chwil w dzień, kiedy mała nie je i nie płacze tylko siedzie razem ze mną i poznaje świat. Mąż pomaga niesamowicie, tak samo mama i teściowa, chociaż z innego miasta przyjeżdżają na zmianę bo mała potrafi z króciótkimi przerwami płakać np. od 9 rano do 18 nie ma mowy o gotowaniu, sprzątaniu itp bo nawet jak mała na chwilę przyśnie to człowiek jest tak wykończony psychicznie że albo siedzi i bezmyślnie gapi się w tv albo płacze... wiem, że na wszystko potrzeba czasu ale nieustający od 3 miesięcy płacz dziecka wytrąca z równowagi... człowiek się cieszy że ten przedwczesny poród ma tylko takie skutki i kocha swoje dziecko ponad wszystko, ale ten krzyk wytrąca z równowagi, do tego chociaż Amelka jest z nami 3 miesiące, to rozwój neurologiczny jest na poziomie 1 miesiąca, brakuje uśmiechu, gaworzenia, kontaktu... są chwile kiedy jestem w stanie stanąć ponad tym wszystkim i mimo wszystkiego się uśmiechać a są takie dni i takie chwile kiedy płaczę razem z nią. Mąż zachowuje zimną krew ale czuje czasami, że tak jak Pedro wkurza sie na mnie, że nie daję rady, że się denerwuje. Ale prawda jest taka, że nawet jak się zdenerwuję to potem mam takie wyrzuty sumienia, że męczę się z tym cały dzień... wiem, że to się kiedyś kończy i czekam na to tak samo ze względu na małą, by się tak nie męczyła jak i ze względu na Nas, Mamy to szczęście, że dziecko śpi na spacerze a w kąpieli rozgląda się wokoło więc są to piękne chwile które rekompensują te złe dni. Nie mówiąc już o tym, że ani jednej nocy nie przespała. Je około 21-22 potem jesli nawet zaśnie to wybudza się między pólnocą a 1 i potem to jest różnie... albo krzyczy 3 godziny, zasypia na godzinę by znów się wybudzić albo nawet jeśli zaśnie to około 3-4 budzi się na herbatę, potem o 6 na jedzenie i raz zaśnie do 9 na kolejny posiłek a raz nie zaśnie... nawet nie ma kiedy odespać... dlatego tak korci podawanie viburcolu, tylko jak długo można? bo chciałabym chociaż do operacji która jest 27 stycznia jakoś ulżyć jej i sobie... a najorsze jest to że czuję się źle jako matka, że nie potrafię niekiedy stanąć ponad tym tylko okazuję swoją słabość, że tak nie powinnam
Witam na forum i od razu z zapytaniem jak to jest z tym viburcolem? jedni mówią że nieszkodliwy i można stosować a inni żeby nie podawac dzieciom, bo homeopatia itd. i gdzie tu złoty środek?
Pedro, wiem co jest u Was, my z mężem też walczymy już 3 miesiące. U Nas jest tak, że Amelka je, płacze, płacze, płacze aż w końcu na chwilę zasypia ze zmęczenia i tak właściwie cały dzień i niekiedy noc. Dodam, że powodów może być kilka - Amelcia jest wcześniakiem, urodziła się 2 miesiące za wcześnie. Neurolog co prawda pochwalił ją za pewne odruchy ale zauważył że dziecko jest nadpobudliwe i ma napięcie mięśniowe, jeśli na kontrolnej wizycie w styczniu dalej będzie miał do Niej zastrzeżenia to wyśle nas na rehabilitację. Do tego dochodzą kolki a co gorsza przepuklina. A że myszka nie miała jeszcze szczepień ( tylko gruźlica i żółtaczka i to nie w komplecie, ciągle coś wychodziło co opóźniało szczepienia) to dobrze będzie z operacją poczekać do końca stycznia. Tyle że nie można pozwolić jej płakać za bardzo, bo wtedy jest ryzyko, że jajnik uwięźnie jej w tej przepuklinie i wtedy operacja od razu... czasami też brakuje sił, zwłaszcza że chciałoby się zobaczyć jak dzidzia się rozwija, cieszyć się a tu wieczny, nieustający niekiedy płacz. Czasami jest tak, że bawet na rękach płącze, brakuje takich chwil w dzień, kiedy mała nie je i nie płacze tylko siedzie razem ze mną i poznaje świat. Mąż pomaga niesamowicie, tak samo mama i teściowa, chociaż z innego miasta przyjeżdżają na zmianę bo mała potrafi z króciótkimi przerwami płakać np. od 9 rano do 18 nie ma mowy o gotowaniu, sprzątaniu itp bo nawet jak mała na chwilę przyśnie to człowiek jest tak wykończony psychicznie że albo siedzi i bezmyślnie gapi się w tv albo płacze... wiem, że na wszystko potrzeba czasu ale nieustający od 3 miesięcy płacz dziecka wytrąca z równowagi... człowiek się cieszy że ten przedwczesny poród ma tylko takie skutki i kocha swoje dziecko ponad wszystko, ale ten krzyk wytrąca z równowagi, do tego chociaż Amelka jest z nami 3 miesiące, to rozwój neurologiczny jest na poziomie 1 miesiąca, brakuje uśmiechu, gaworzenia, kontaktu... są chwile kiedy jestem w stanie stanąć ponad tym wszystkim i mimo wszystkiego się uśmiechać a są takie dni i takie chwile kiedy płaczę razem z nią. Mąż zachowuje zimną krew ale czuje czasami, że tak jak Pedro wkurza sie na mnie, że nie daję rady, że się denerwuje. Ale prawda jest taka, że nawet jak się zdenerwuję to potem mam takie wyrzuty sumienia, że męczę się z tym cały dzień... wiem, że to się kiedyś kończy i czekam na to tak samo ze względu na małą, by się tak nie męczyła jak i ze względu na Nas, Mamy to szczęście, że dziecko śpi na spacerze a w kąpieli rozgląda się wokoło więc są to piękne chwile które rekompensują te złe dni. Nie mówiąc już o tym, że ani jednej nocy nie przespała. Je około 21-22 potem jesli nawet zaśnie to wybudza się między pólnocą a 1 i potem to jest różnie... albo krzyczy 3 godziny, zasypia na godzinę by znów się wybudzić albo nawet jeśli zaśnie to około 3-4 budzi się na herbatę, potem o 6 na jedzenie i raz zaśnie do 9 na kolejny posiłek a raz nie zaśnie... nawet nie ma kiedy odespać... dlatego tak korci podawanie viburcolu, tylko jak długo można? bo chciałabym chociaż do operacji która jest 27 stycznia jakoś ulżyć jej i sobie... a najorsze jest to że czuję się źle jako matka, że nie potrafię niekiedy stanąć ponad tym tylko okazuję swoją słabość, że tak nie powinnam
Podziel się: