Ja mam humor trochę do bani, ale o tym później. Poczytałam Was i chciałam swój głos dać na niektóre tematy ;P
Anik ten pierwszy śmiech jest niezapomniany
Tuśka tak do pradziadka się pierwszy raz zaśmiała i ciągle to słyszę. Jak ja Wam zazdroszczę tej spacerówki - no nie mam bladego pojęcia dlaczego moja córa ze spacerówki wyleźć może - wszystko za duże! Pasy za wysoko, ten pasek co ma między nogi isć ma między stopami więc przekłada nogi w jedną "dziurkę" - tragedia. Dlatego my tylko w chuście spacerujemy albo w nosidełku-foteliku.
Czy będziesz mogła pierwsze dni w żłobku spędzać razem z małą? Mojej to trochę pomogło. A u nas żłobek się kończy w tym tygodniu. Mama na bezrobociu, to płacić nie ma co
.
Karmelcia witaj po wakacjach! Pisz ta pracę śmigiem-migiem, a kogutowi, to może by piórka trochę przyciąć za te złośliwości?
Fajnie, że Ci się mała do mamusi wybiera i papusiu ją interesuje. Zuch kobita będzie! Możesz śmiało mówić, że po mamusi! I wiesz co, ja się czasami jak ten obszarpywany kot czuję ale focha jak ona nie strzelę - daję sobie dosłownie na łeb wleźć
Beciaczek, myśmy się z Tuśką samolotem tarabanili na Boże Narodzenie, a miała 2,5 miesiąca. Gratów było tyle, że nawet Karmelcia u faraonów nie widziała tak objuczonych wielbłądów. Dziecię lot i podróż zniosło super, ale u nas nie było takich kłopotów z refluksem. Za to w nowym miejscu było sucho, łóżeczko nie to, codziennie ktoś chciał odwiedzać, albo żebyśmy my odwiedzali i uchetaliśmy okrutnie. A z 5-miesięcznym dzieckiem jest duuuuużo gorzej, bo ma już swój schemat dnia i sceny urządza, histerie nocne, dwa dni się aklimatyzuje, potem kolejne dwa po powrocie też do bani... Tuśka tyle miała jak lecieliśmy na Wielkanoc, więc... MASZ ŚWIĘTĄ RACJĘ, że nie chcesz lecieć.
Straszny ten słoiczkowy horror, brrr.
E-stera POWODZENIA i dawaj znaki koniecznie!
Olena tak sobie myślę, że albo skok rozwojowy, albo dziecina nie dojada w ciągu dnia. Właśnie to przerabiam teraz. Myślałam, że moim mlekiem się najada dobrze, ale okazało się, że trzeba ją porządnie nafutrować na wieczór: podwieczorek owocowy, cyc, kaszka gęściejsza, cyc, kąpanie, cyc i śpi spokojnie.
Spróbuj ściągnąć mleka i dać jej pełną flachę jak się w nocy obudzi. U nas od razu rozwiązało problem głodu i mi wyjaśniło, że dziecko głodne. Moja jest miesiąc młodsza od Twojej, więc może podobny problem mamy.
No i coś co mnie dziś zasmuciło: niunia mi w ciągu półtorej miesiąca przybrała tylko 90g (waży 6610g). Ciągle nosimy ciuszki jak na 3-miesięczne niemowlę. I położnej nie spodobało się wklęsłe ciemiączko (co prawda ona tak właściwie cały czas ma, ale...) Mamy konsulatcję za dwa tygodnie, a do tego czasu mama będzie się lać pasem po dupsku, bo chyba przygłodziłam dziecko. Dość często mi marudzi w ciągu dnia i w nocy się budzi po 5-6 razy na cyca. A ja się z nią kłóciłam, że kurcze "pół godziny temu jadła więc niemożliwe" i wodę wciskałam, a ona mi w coraz większe płacze uderzała. Do tej pory położne mówiły, że wszystko w porządku i ja durna dałam sobie wmówić, ale dziś powiedziałam, że bez przesady - inne dzieci dawno ją przerosły. I babencja pogmyrała w kartotece, policzyła, i zmartwiła siebie i mnie tym co jej wyszło. Na szczęście już dwa dni temu postanowiłam dziecku dawać więcej jedzenia "dorosłego" niż położne zalecają- po prostu częściej - i Tuśka zrobiła się od razu pogodniejsza, łaniej śpi.... Kurna, durna baba ze mnie. Mam nadzieję, że nic jej nie zrobiłam. Tylko to ciemiączko mnie martwi teraz. Cholera.