reklama
grzanka90
Kochaj i żyj ! :-)
Kopka próbowałam. Mojego męża to nie rusza. Mogę sobie z domu wyjśc, nic nie mowić dokąd ide i o której zamierzam wrócić, moge wyjśc sama, moge wyjść z dzieckiem, jego to nie interesuje.
W moim byłym związku ja robiłam to samo a nawet nie nocowałam w domu mi było łatwiej nie mam dzieci więc bez problemu mogłam go olać i nie wracać zazwyczaj zauważał mój brak ok godziny 1-2 w nocy jak to sie piwo skonczylo albo po prostu sie obudził....
U mnie aż takiej tragedii nie ma, mąż nie pije wiec alkoholu nie musze dostarczać a gdyby pił to jest go u nas pod dostatkiem, mamy pełny barek przeróżnych różności z całego świata, i też na nocki nie znikamy (ani ja ani on).
Kurcze tak sobie myśle dziewczyny, jak łatwo jest powiedzieć, że rezygnuję, chce czegoś innego bo to co mam mi sie nie podoba i nie czuje sie szczęśliwa a jak trudno to zrealizować. Jesteśmy małżeństwem z dzieckiem, fakt faktem nie mam tego co bym chciała czyli nie mam tak okazywanych uczuć jakie mi sie marzą i coś się jednak między nami wypaliło ale sądzę, że bardziej skrzywdzilibyśmy dziecko rozstając się, rozwodząc. Owszem, często brakuje mi sił, cierpliwości a nawet słów, często staje na pozycji przegranej ale nie potrafiłabym podzielić na pół własnego dziecka.
Co dziennie widuję jednego chłopca z rozbitej rodziny,(rodzice rozwiedli sie bo mamusia znalazła sobie innego mężczyznę) wiecie jaki jest pokrzywdzony? Aż sie serce kraja, uśmiech na jego buzi już kilka miesięcy nie widziałam, ciągle mówi, że mamusia i tatuś się już nie lubią a on ich przecież tak bardzo kocha i zadaje mi pytanie czy wiem może, dlaczego sie nie lubią. No ryczeć mi sie chce za każdym razem jak musze mu odpowiadać an takie pytanie. Dzięki temu chłopcu wiem, że musze walczyć o rodzine.
Kurcze tak sobie myśle dziewczyny, jak łatwo jest powiedzieć, że rezygnuję, chce czegoś innego bo to co mam mi sie nie podoba i nie czuje sie szczęśliwa a jak trudno to zrealizować. Jesteśmy małżeństwem z dzieckiem, fakt faktem nie mam tego co bym chciała czyli nie mam tak okazywanych uczuć jakie mi sie marzą i coś się jednak między nami wypaliło ale sądzę, że bardziej skrzywdzilibyśmy dziecko rozstając się, rozwodząc. Owszem, często brakuje mi sił, cierpliwości a nawet słów, często staje na pozycji przegranej ale nie potrafiłabym podzielić na pół własnego dziecka.
Co dziennie widuję jednego chłopca z rozbitej rodziny,(rodzice rozwiedli sie bo mamusia znalazła sobie innego mężczyznę) wiecie jaki jest pokrzywdzony? Aż sie serce kraja, uśmiech na jego buzi już kilka miesięcy nie widziałam, ciągle mówi, że mamusia i tatuś się już nie lubią a on ich przecież tak bardzo kocha i zadaje mi pytanie czy wiem może, dlaczego sie nie lubią. No ryczeć mi sie chce za każdym razem jak musze mu odpowiadać an takie pytanie. Dzięki temu chłopcu wiem, że musze walczyć o rodzine.
grzanka90
Kochaj i żyj ! :-)
U mnie aż takiej tragedii nie ma, mąż nie pije wiec alkoholu nie musze dostarczać a gdyby pił to jest go u nas pod dostatkiem, mamy pełny barek przeróżnych różności z całego świata, i też na nocki nie znikamy (ani ja ani on).
Kurcze tak sobie myśle dziewczyny, jak łatwo jest powiedzieć, że rezygnuję, chce czegoś innego bo to co mam mi sie nie podoba i nie czuje sie szczęśliwa a jak trudno to zrealizować. Jesteśmy małżeństwem z dzieckiem, fakt faktem nie mam tego co bym chciała czyli nie mam tak okazywanych uczuć jakie mi sie marzą i coś się jednak między nami wypaliło ale sądzę, że bardziej skrzywdzilibyśmy dziecko rozstając się, rozwodząc. Owszem, często brakuje mi sił, cierpliwości a nawet słów, często staje na pozycji przegranej ale nie potrafiłabym podzielić na pół własnego dziecka.
Co dziennie widuję jednego chłopca z rozbitej rodziny,(rodzice rozwiedli sie bo mamusia znalazła sobie innego mężczyznę) wiecie jaki jest pokrzywdzony? Aż sie serce kraja, uśmiech na jego buzi już kilka miesięcy nie widziałam, ciągle mówi, że mamusia i tatuś się już nie lubią a on ich przecież tak bardzo kocha i zadaje mi pytanie czy wiem może, dlaczego sie nie lubią. No ryczeć mi sie chce za każdym razem jak musze mu odpowiadać an takie pytanie. Dzięki temu chłopcu wiem, że musze walczyć o rodzine.
moze ten chłopaiec tak cierpi bo rodzice nawet po rozwodzi żrą sie przy dziecku jak psy i mały cierpi...
ile masz lat mi powiedz, albo potrzebujesz wstrząsu żeby z tym skończyć albo on musi po prostu Cie zdradzać i to sie wydać zebys odeszła i tak i tak jesteś skrzywdzona w taki czy taki sposób tak samo cierpisz i męczysz .
Szkoda że nie moge w jakikolwiek Tobie sposóbn pomóc, pamiętaj masz moje gadu pisz jak coś teraz od jutra bede non stop na gadu moze jakoś rozmową Cię wespre bo wiem przez co przechodzisz...
k@m@ oczywiscie dobro dziecka najwazniejsze,ale uwierz,ze wychowujac sie w rodzinie bez milosci synek tez nie bedzie szczesliwy,bedzie obecny przy waszych klotniach,bedzie widzial twoje lzy,rozczarowanie.Wiem,ze nie jest latwo odejsc i zaczac wszystko od nowa,ale nie musisz odrazu sie rozwodzic,istnieje jeszczde seperacja. Znam mnostwo malznestw po rozwodzie i ich dzieci sa szczesliwe,bo pomimo,ze rodzice nie sa razem to dalej okazuja milosc i cieplo woim dzieciom,a to jest najwazniejsze. Nie dasz rady cale zycie udawac przed synem,ze wszystko gra i tak ma rodzina wygladac,Teraz jest malutki i nie rozumie,ale dzieci szybko dorastaja.
85asia
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 12 Lipiec 2010
- Postów
- 532
Witam!
Kama nawet nie wiesz jak dobrze Cię rozumiem. Mam podobne relacjie z mężem. Boli mnie to bardzo. A wszelkie rozmowy ( mój monolog i odpowiedz w dwóch slowach) nic nie zmieniają. Dobrze, że mam te swoje skarby, które są calym moim światem i dają mnóstwo milości. Niestety skarby mieszkają w "domu z betonu". Chyba nie mam już siły by to zmieniać. Masz rację najlatwiej się poddać... Ale co mam zrobić. Nie chcę tak żyć. Próbowałam już chyba szystkiego o czym pisały dziewczyny. Zmęczylam się już. Poważnie myślę o rozstaniu. Może po prostu oboje potrzebujemy czasu. Rozwieść zawsze się zdąże.
Ja wychowałam sie w rodzinie, w której rodzice mieli fazy ( np. przez rok się kłócili, awantury, jazdy i przeciaganie dzieci na swoja strone, potem pół roku wielkiej milości i słodyczy, że aż mdliło). Z perspektywy dziecka to chyba wolałabym rozwód i spokój niż to wszytko przez co kazali mi przejść. Poza tym szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko.
M każdego dnia pomału, ale sukcesywnie zabija we mnie milość, którą go darze.
Kama nawet nie wiesz jak dobrze Cię rozumiem. Mam podobne relacjie z mężem. Boli mnie to bardzo. A wszelkie rozmowy ( mój monolog i odpowiedz w dwóch slowach) nic nie zmieniają. Dobrze, że mam te swoje skarby, które są calym moim światem i dają mnóstwo milości. Niestety skarby mieszkają w "domu z betonu". Chyba nie mam już siły by to zmieniać. Masz rację najlatwiej się poddać... Ale co mam zrobić. Nie chcę tak żyć. Próbowałam już chyba szystkiego o czym pisały dziewczyny. Zmęczylam się już. Poważnie myślę o rozstaniu. Może po prostu oboje potrzebujemy czasu. Rozwieść zawsze się zdąże.
Ja wychowałam sie w rodzinie, w której rodzice mieli fazy ( np. przez rok się kłócili, awantury, jazdy i przeciaganie dzieci na swoja strone, potem pół roku wielkiej milości i słodyczy, że aż mdliło). Z perspektywy dziecka to chyba wolałabym rozwód i spokój niż to wszytko przez co kazali mi przejść. Poza tym szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko.
M każdego dnia pomału, ale sukcesywnie zabija we mnie milość, którą go darze.
no wlasnie" dom z betonu" ja tez w takim domu zylam, i podobnie jak 85asia z perspektywy czsasu wolalabym zeby rodzice sie rozstali,chcilam poprostu zeby mama byla szczesliwa i nie plakala.Wkoncu moja rodzicielka podjela taka decyzje,odeszla od ojca,ale dopiero wtedy,gdy dowiedziala sie o mojej ciazy,mowila,ze jak tylko jej powiedzialam,ze bedzie babcia,to powiedziala,ze to dziecko zmienie jej zycie i zmienilo.Mama wyprowadzila sie od ojca,przyjechala do mnie,pomagamy sobie nawzajem i widze po niej jak odmlodniala i jest szczesliwa ona rowniez zyla w przekonaniu,ze pelna rodzina da dzieciom szczescie,dlatego nie odeszla wczesniej,a ja nie bylam szczesliwa widzac jej lzy
Dziewczyny bardzo mi przykro że pochodzicie z takich rodzin, naprawdę współczuję.Ja jak pisałam wcześniej, zyłam w zupełnie innym świecie niż Wy, w domu gdzie była miłość, gdzie widziałam jak rodzice darzyli siebie wielkim uczuciem i darzą do dziś. Nigdy od taty nie usłyszelismy złego słowa. I dla tego bede walczyć o miłość w swojej rodzinie, nie pozwolę jej się rozpaść.
Ja i moj m musimy sie po prostu dotrzeć. Myślę że powinno bys teraz lepiej. Ale to nie powiedziane że już jest, nadal sytuacja miedzy nami jest lekko napięta, dalej nie możemy się zgodzić w wielu sprawach ale widze że mąż zaczął sie starac od ostatniego czasu. Staramy sie zachować spokój wewnętrzny, jak tylko coś w nas wzbudza złość milczymy.
Polecam tą metodę- naprawdę uspokaja, dodatkowo (aby sie wyładować) zaczęłam biegać, wracam zmęczona, wyczerpana, przewietrzona z czystym umysłem. I nie mam ochoty na głupoty
Ja i moj m musimy sie po prostu dotrzeć. Myślę że powinno bys teraz lepiej. Ale to nie powiedziane że już jest, nadal sytuacja miedzy nami jest lekko napięta, dalej nie możemy się zgodzić w wielu sprawach ale widze że mąż zaczął sie starac od ostatniego czasu. Staramy sie zachować spokój wewnętrzny, jak tylko coś w nas wzbudza złość milczymy.
Polecam tą metodę- naprawdę uspokaja, dodatkowo (aby sie wyładować) zaczęłam biegać, wracam zmęczona, wyczerpana, przewietrzona z czystym umysłem. I nie mam ochoty na głupoty
mysle,ze metoda milczenie jak wzbiera nas w zlosc jest dobra,ale na chwilke.Warto najpierw ochlonac zanim sie cos powie,zeby w zlosci nie zranic drugiej osoby,ale przemilczanie nie jest rozwiazaniem bo sprawy nie zostana wyjasnione i beda peczniec,az wkoncu ktores wybuchnie.K@m@ oczywicie walcz o swoja rodzine,ale nie zatracaj w tym siebie.Gdzies w glebi czuje,ze u was wszystko sie ulozy.Moze faktycznie musicie sie dotrzec,ja z P nadal sie docieramy,ale jakos nam to idzie
reklama
mysle,ze metoda milczenie jak wzbiera nas w zlosc jest dobra,ale na chwilke.Warto najpierw ochlonac zanim sie cos powie,zeby w zlosci nie zranic drugiej osoby,ale przemilczanie nie jest rozwiazaniem bo sprawy nie zostana wyjasnione i beda peczniec,az wkoncu ktores wybuchnie.K@m@ oczywicie walcz o swoja rodzine,ale nie zatracaj w tym siebie.Gdzies w glebi czuje,ze u was wszystko sie ulozy.Moze faktycznie musicie sie dotrzec,ja z P nadal sie docieramy,ale jakos nam to idzie
Kopka rozumiem, ale nie mniałam na myśli takiego milczenia. Nie wyraziłam sie jasno. Otóż chodzi o to, że gdy któreś z nas nagle poczuje zdenerwowanie milknie na chwile.... tylko na chwile. Nie zostawiamy nie dokończonych rozmów, po prostu wracamy do nich gdy ochołniemy. Wszystko jest na dobrej drodze.
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 1
- Wyświetleń
- 2 tys
Podziel się: