mamoośka
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 5 Październik 2007
- Postów
- 6 506
Hej!
Kiedyś wydawało mi się, że opowieści o złych teściowych są mocno przesadzone. Niestety... Myliłam się...
Jestem z mężem 11 miesięcy po ślubie, mamy 6 miesięczną córkę. Mąż od zawsze przeklinał swoją matkę i miał ku temu swoje powody. Ma dwie siostry (starszą i młodszą) i żadna z nich też dobrego słowa o niej nie powie. No ale uznałam, że przesadzają i należy kobietę zapoznać. Okazało się to największym błędem w ostatnim czasie. Numerów odwaliła już kilka. Z racji ilości będę je dozować na tym wątku. Opowiem Wam najdłuższą i pierwszą historię, która dotyczyła naszego ślubu.
Maż uznał, że nie ma co liczyć na pomoc z jej strony i po prostu oznajmił jej, że się żeni, a że chłopak nie mógł liczyć na wsparcie w tej kwestii więc za wyprawienie małego wesela wzięła się moja mama. To ona sfinansowała 3/4 tej imprezy. My dołożyliśmy niewiele. Oczywiście mąż w domu usłyszał tekst "po co zapraszasz ludzi żeby się za darmo nażarli". Już wówczas podniosła mi ciśnienie i miałam wielką ochotę wygarnąć jej, że płaci za to moja mama i zaprasza również ją, aby się także nażarła. Odpuściłam. Ślub był z początkiem sierpnia. Bodajże na początku lipca ja i mój młodszy brat (sam by tego w życiu nie zrobił) odwoziliśmy ją w jedno miejsce i słyszymy zza pleców "ja na wesele nie przyjdę bo tam będzie alkohol!". Więc już chyba wiadomo, że na pomoc nie ma co liczyć bo, że tak powiem jedna z głównych zainteresowanych wyraźnie dała do zrozumienia co można o niej sądzić. A że mama zawsze starała się nas dobrze wychować, to ani ja ani mój brat jej nie opieprzyliśmy. Zapragnęła zapoznać moją mamę, tydzień przed ślubem odbyło się spotkanie u mnie w mieszkaniu. Przyszła, popatrzyła, oczy się zaświeciły (no cóż, wg. niej moje mieszkanie to Wersal, mieszkanie, które mam od mamy i urządzone przez mamę) i palnęła tekst "finansowo nie pomogę ale mogę pomóc w organizacji" po czym zniknęła jak kamfora i pojawiła się w sobotę na ślubie Powiem Wam tylko tyle, nikt od niej nie wymagał żadnej pomocy finansowej!!! No nic. Na ślub przyszła z bukietem kwiatów. Samym bukietem Chciała mi truć tyłek o swoich bolączkach przez całe wesele ale skutecznie odgrodziła ją ode mnie moja świadkowa. We wtorek (zaraz po ślubie) przyszła do nas, akurat była moja mama, teściowa zaczęła snuć opowieści jak to ona oszczędza jak męża nie ma w domu (prąd, woda). Gdyby nie uspokajający wzrok mojej mamy już wówczas wylądowałaby za drzwiami. Niecały tydzień po ślubie przyleciała po akt ślubu ponieważ w pracy ma mieć dzień urlopu okolicznościowego i się jej należy. Po miesiącu kupiła nam 2 komplety pościeli (swoich kompletów mam ok 20 szt, w tym kilka jeszcze nowych :-)) za które ładnie podziękowaliśmy. Później przylatywała po zdjęcia ślubne i wszędzie się nimi chwaliła, a do mnie przychodziła, że komentują moją suknię jako za bogatą (co jest wielką przesadą!). Na szczęście nie dałam jej płyty CD za co dziś sama się wychwalam.
Na dzień dzisiejszy pogoniłam teściową na 4 wiatry. Zrobiłam to w sposób chamski i ordynarny i wiecie co? Jestem z tego powodu szczęśliwa! Miałam o to kłótnie z mamą ale nie tyle co o fakt samego pognania, jak o treści rzucane do tego tępaka (teściowej). Mam nadzieję, że ubawiłyście się tą historyjką. Jeśli tak, to podrzucę Wam jeszcze kilka, a później opowiem o ostatecznej (mam nadzieję!!!) rozgrywce.
Acha, jeszcze jedno. Nie uznaję jej jako swojej teściowej i wyrażam się o niej po imieniu.Do niej już się w ogóle nie wyrażam, ale to jak napisałam wcześniej opowiem następnym razem.
Pozdrowienia
No kochana teściow pomysły i zachowanie ma niczego sobie.Pociesz się,tym,że chociaż kwiaty i pościel od niej dostałaś.
W moim wypadku też na nasz ślub przyszła z prezentem i owszem - szyła chałupniczo pościel i akurat w paczce była jedna poszwa i poszewka więcej niż powinno by.Więc moja oszczędna teściowa przyniosła ją nie ważne,że poszewka była z innego kompletu niż poszwa...3 dni po ślubie przyszła pożyczyc kase - bo oczywiście wg, niej nazbieralśmy troche.Tydzień po tym zaczeła dzielic moje prywatne meble - bo jak ona to stwierdziła w razie rozwodu- nie wiem skąd jej to wtedy przyszło do głowy - on weżmie moją kuchnie a ja zostawię sobie wersalke- nie ważne że to była własnośc tylko i wyłącznie moja...
Madziarenko ciesze sie że masz w końcu troche spokoju.Mam nadzieje,że moje rady nie poszły na marne..Oby tak dalej.