No Renifer, po przeczytaniu o Twojej teściowej muszę Ci powiedzieć że jestem w szoku, serio, myślałam że moja jest najgorsza, ale chyba jednak nie.
To ja też troszkę Wam opowiem o mojej.
Poznałam mojego obecnego męża 17 lat temu, i na samym początku oczywiście wszystko było ok, bardzo się kochaliśmy planowaliśmy wspólną przyszłość, dzieci, wspólne zamieszkanie itd,itp.Mój mąż jako nastolatek nie był aniołem, wychowywała Go matka z ojczymem, tzn, nie wychowywała, był zupełnie puszczony samopas, robił co chciał dla mnie niepojęte, np. mając 14 lat sam jeżdził do berlina żeby kupić sobie ubrania, nawet nie interesowało ją skąd ma pieniądze, źle się działo, opowiadał mi tylko o tym i dużo tego.U mnie w domu a mnie wychowywał tylko Tata, zawsze wszystko normalnie było obiad, posprzątane, poprane, wszystko poukładane i byłam dopilnowana aż do przesady.
Po 2 latach naszego spotykania się zaszłam w końcu w ciążę, było to jak najbardziej zaplanowane przez nas, jak teściowa się dowiedziała to pierwsze jej słowa do mnie to były takie: no tak, jak suka nie da to pies nie weżmie.
Potem chcieliśmy wziąć slub potrzebna była jej zgoda bo Robert nie miał 21 lat, trzeba było 4x przekładać temin w sądzie bo nie przychodziła, czyli nie chciała wyrazić zgody.
Mieszkanie miałam ja, nieduże ale było kawalerka 36m w nowym bloku .
Oczywiście oszukała moich rodziców finansowo bo miała się dołożyć do czegoś tam, już nie pamiętam dokładnie nawet jakieś pismo podpisywała że da jakąś ustaloną kwotę i dała połowę, nikt nigdy nie chciał się z Nią kłócić i tak się babsko przyzwyczaiło że zawsze wszystko Jej wolno.
Po porodzie 2 dzieci zepsuły mi się piersi, i wiedziała o tym że mnie to gryzie i to czuły mój punkt, to kiedyś tak mi dowaliła że z płaczem od stołu wstałam.
Ja zawsze raczej unikałam kontaktów z Nią nie kłóciłam się z Nią, moj mąż zawsze mówił że mam mieć do Niej szaunek bo jest starsza i to Jego mama.OK.
W zeszłym roku w lipcu wzięła nasze córki na 2 tyg. do anglii do swojej córki, kiedy był już wieczór dzieci poszły spać do drugiego pokoju ona z córką siadały przy wódeczce i gadały na mnie różne rzeczy, nóż się w kieszeni otwiera, myślały że dzieci już spią, a One nie spały, jak wysiadły z samaolotu dały mi list gdzie było napisane co babcia mówiła o mnie i mojej rodzinie.
W międzyczasie moja mama bardzo chorowała, a mieszkała w Niemczech, miała raka co chwilę przeżuty, horror, dla mnie koszmar.Było mi bardzo ciężko a ta baba cały czas nadawała na moją mamę.
Potem kupiliśmy nowy dom a Ona z moim mężem podczas mojego pobytu u mojej mamy w szpitalu, wszystko uzgodniła co z naszym starym domem, że tesciwa od nas kupi i że ten dom po jej smierci bedzie przepisany na nasze córki, ja nie byłam w stanie wtedy racjonalnie myśleć:umierała mi mama.Poszłam jak cielę do notariusza podpisałam co trzeba i już, wykorzystała to perfidnie, oczywiście żadnej wzmianki o naszych dzieciach tam nie ma, dlaczego mój mąż tego noie dopilnował tego nie wiem.
Gdy moja mam umarła teraz w maju nawet głupiego telefonu nie wykonała do mnie żeby chociaż stwarzać pozory że jest normalnie i że mi współczuje.
Po sprzedaży jej naszego domu w styczniu mieliśmy czas na wyprowadzkę do końca lutego a ta w połowie stycznia nam na siłę weszła z robotnikami i zaczęła rozbudowę, w domu w którym mieszkaliśmy z dziećmi, była zima, a ona zerwała izolację mieliśmy 13st. w domu, dzieciaki chore, rury popękały nie było wody, wejście do domu całe rozwalone, nie mieliśmy gdzie się podziać nowy dom jeszcze był nie wykończony, ja z płaczem uciekałam stamtąd, nie mogłam patrzeć jak wszystko burzy i niszczy to co sami przez lata robiliśmy , może jestem zbyt sentymentalana ale uważam że mogła poczekać aż sie wyniesiemy i wtedy robić sobie co chce, no i nie zimą tylko jak będzie ciepł
na sobie mieszkała spokojnie w cieplutkim i czystym mieszkaniu w bloku i tylko na parę godziń przyjeżdżała popatrzeć jak prace postępują, potem twierdziła że ona nie wiedziała że to tak będzie wyglądało.
To dla mnie już było za dużo od tamtej pory nie widuję się z Nią, napisałam jej wtedy że do mojego starego domu weszła siłą i mam nadzieję że wie iż w nowym domu nie będzie mile widzianym gościem.Teraz ma focha na mnie że jak ja mogłam w ten sposób Ją potraktować, a mój mąż by chciał by było normalnie i chce bym ja tam pojechała się godzić z Nią, ale ja mówię dość, nie chcę, chcę by zniknęła z mojego życia raz na zawsze.Chora sytuacja.
Przepraszam za ten zamęt w tym moim poście ale emocje biorą górę, mam nadzieję że zrozumiale to opisałam.
Pozdrawiam