reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Problem z Teściową

My z m. jesteśmy mało rodzinni zwłąszcza od czasu ślubu ... a na myśl o świętach zwłaszcza o wigilii tracę dobry humor :-(
Najpierw wigilia w rodzinie ojca mego m. ... start ok. 15-16... potem moja matka ... któregoś roku jeszcze była u teściowej.
Potem przez święta jadłam suchary a drugiego dnia świąt zaszalałam i zjadłam kleik ryżowy. Do dziś na wspomnienie potraw z teściowego stołu tracę kolor - bo moja teściowa nie jest nawet mierną kucharką ... Ale od tych pamiętnych świąt jedziemy tylko na jedną wigilię -albo zostajemy w domu i taką wersję lubie najbardziej, mój m. również.
Teściowa - która woli nową lodówkę od wnuka mieszać się nie będzie, moja matka jest do spacyfikowania poza tym ma problemy z kręgosłupem i na szczęscie jest tego świadoma ... zostaje m. i ja - musimy dać radę i tyle.
 
reklama
misia nas rodzina tez co swieta bombarduje czy przyjedziemy
zawsze sie mowilo,ze albo kasy nie mamy,albo urlopu,ale ostatnio powiedzialam otwarcie,ze swieta najmilsze sa dla nas u nas w domu we wlasnym gronie,ze nie chcemy tułac sie po rodzinie,bo takie swieta to meczarnia,pozatym gdybysmy byli w pl,to Wigilie tez bysmy spedzali sami w 5ke,a w pozostale swieta by sie gdzies tam kogos pojechalo odwiedzic
ciekawe czy w tym roku znowu uslyszymy pytanie czy przyjedziemy???

misia ty masz opcje,ze jedna Wigilia w tym roku u tych a druga u tamtych,jezdzenie od jednych do jednych to masakra!!!!!!!:szok:
 
Lilka - moja matka jakoś objęła to umysłem, że niekoniecznie chcemy spędzać wigile, święta poza domem. Natomiast mój m. zrobił mi wówczas niespodzienkę, bo wiedział, że odmówię współpracy :-D Ale po tej traumatycznej wielkiej pardubickiej - jak wróciłiśmy do domu po 23 ... a ja potem reszrę świąt umierałam ... to mu zapowiedziałam że jeszcze raz taki numerek mi wytnie to składam pozew o rozwód - i nawet wolne dni mi w tym nie przeszkodzą :sorry:
O tegorocznych świętach nie myślę ... ani o wizytach żadnych ... ja potrafię mówić NIE ... gorzej z moim m. :-(
 
Lilka, misia45 widzę że nie tylko ja mam problem ze świętami :-D U nas przed Bożym Narodzeniem prawie że wybuchła 3 wojna światowa !!! a to dlatego że ... postanowiliśmy z moim W zrobić wigilię u nas bo miałam dosyć jeźdzenia do dwóch mam. Niestety w moim i domu i mojego W obchodzenie wigilii to dwie różne skrajne historie. U mnie zawsze była to forma obiadu dwudaniowego, a u mojego W 12 dań !!! Więc trzeba było to jakoś połączyć. Oczywiście mój pomysł nie spodobał się wiadomo koku i tłumaczyła to tak ze ona zawsze miała 12 dań i nie wyobraża sobie innej wigili, a ja niestety też jestem uparta i nie chciałam odpuścić. Szczególnie że kiedyś jak byłam u niej to przy 6 daniu miałam już świeczki w oczach i o mało sie nie popłakałam jak wnosiła kolejne dania. Już nie wspomnę że w kolejne dni świąt nie mogłam patrzeć na te pyszności bo dalej odbijało mi się karpiem (którego nie lubię a musiałam zjeść).
Wracając do wigilii u nas ..... powiedziałam ze zrobię ją po swojemu, łącząc po trochę tradycji z dwóch domów. No i się zaczęło... że ona tego nie przeżyje, że ona nie przyjdzie, że tak nie wypada, że powinnam odpuścić itp itd. Niestety mój W stał za mamą czym mnie bardzo zawiódł i miałam ochotę wyjść, trzasnąć drzwiami i nie wracać. Najgorsze było to, że teściowa dzwoniła do W z płaczem że dlaczego on się na to zgadza. jak pewnego dnia pojechałam do niej sama z nia pogadać co usłyszałam ...... "ale ty się nic nie martw, zrób wszystko po swojemu ja się dostosuję" :szok::szok: i tak też zrobiłam. Oczywiście teściowa przyszła, z wielkim fochem, ale miałam to głęboko w ...... !!!
Już się boję co będzie w tym roku, mając 4 miesięczne dziecko w domu, nie wyobrażam sobie organizować świąt na 12 osób, tym bardziej jeździć od domu do domu.
 
oj widzę dziewczyny że nie tylko ja mam przerąbane:-D z początku było wszystko ok a potem to jakoś ta wyszło...mieszkamy razem już prawie 9 lat my na górze a teściowie na dole i wiecznie afera;bo za głośno chodzimy i inne takie tam:szok: ale same wiecie do jakich rozmiarów może urosnąć taka "pierdoła":wściekła/y:a co do świąt to wypracowaliśmy pewien kompromis wigilia z teściami, pierwsze święto z teściami i szwagrami i ich rodzinami, a drugie święto z rodzicami i moim rodzeństwem i jakoś idzie przeżyć ale żołądki strasznie na tym cierpią :-D ale teściowa to "małe piwo" przy moim teściu :-) ale to już nie w tym temacie...
 
Ostatnia edycja:
przytyłam 12 kg w ciąży

neilaa, ciekawe co by powiedziala na moje 28kg ;-)

i chyba faktycznie mamy ta sama sytuacje. z tym, ze moja mowi mi wprost co mysli (jesli zwroci sie jej uwage to ona oczywiscie zartowala, a my sie na zartach nie znamy).

jak na razie - rozmowa na temat wspolnych swiat wskazuje, ze maz trzyma moja strone. roznica polega, ze on sie boi jej powiedziec, ze nie chce jej bo marzy mu sie spokoj (to co powiedzial mi), ale ja nie bede miec oporow :-)

neilaa c skoro maz bieze wolne jak sie dziecko bedzie rodzic skoro tak - to tesciowa nie musi cie wyreczac przy malym - maz moze pomoc i zaloze sie ze zrobi to lepiej niz ona :-) my sie tak umowilismy przynajmniej. tylko oboje musicie ustalic zasady - i sie ich trzymac.

bo dzisiaj wszystko sztuczne i chińskie
.

hahaha, zapomnialas dodac "i bez atestow" :-)


jak to dobrze miec tesciowa tak daleko

no, no. szkoda tylko, ze rozmowy telefoniczne nie sa "ciut" drozsze i ja caly czas na nie stac...
mam tylko nadzieje, ze nie wpadnie na pomysl czestszego latania. skoro juz sama zaproponowala przylot na swieta... boje sie, ze ten pomysl bedzie sie pojawiac czesciej. chociaz nadal planujemy zostac z mezem, "malo rodzinni" :-)

na swieta nie chcemy leciec, bo oboje z m. jestesmy z roznych miast. i kazdy wyjazd do PL konczy sie tym, ze MUSIMY odwiedzic rodzine. na szczescie moja matka robi sped rodzinny - zjezdza sie ze 20 osob i kazdy pyta o to samo ;-), pozniej mamy spokoj. za to kiedy jestesmy u tesciowej, nie podoba jej sie, ze wychodzimy, ze m. chce sie spotkac ze znajomymi - dla niej nasz przylot oznacza siedzenie w domu. teraz uznala, ze musimy sie pokazac rodzinie razem z dzieckiem. ino sie zastanawiam czy my eksponaty jakies zeby nas "pokazywac"..

ale teściowa to "małe piwo" przy moim teściu

zeberka, gdyby moja tesciowa byla jak moj tesciu to bym im sama bilety kupowala, zeby u nas siedzieli ;-D

moja tesciowka za tydzien o tej porze bedzie w samolocie. a ja znow sie bede modlic, zeby stalo sie cos, co zatrzyma ja w PL... niby pogodzilam sie z jej przyjazdem, ale jakos caly czas mam zal do meza i nie moge sie pozbyc mysli, ze jesli beda jakies scysje to bedzie to po czesci jego wina :-(
 
I u mego m. i u mnie jest 12 potraw ...
Ale rodzina mego m. pochodzi ze wschodu więc sa jakieś dla mnie dziwne potrawy, choc je polubiłam, typu: gołąbki z kaszą gryczaną w sosie grzybowym, śledzie pod pierzynką i kompot z żurawiny...
Karpia uwielbiam - zresztą nawet wczoraj wciągnełam na obiadek ale ... mimo symbolicznego skubniecia każdej z potraw marzę o powrocie do domu i wypiciu kompotu z suszu (polecam) choć najczęściej kończy się na kieliszku orzechówki ...
Szczerze to sobie nie wyobrażam mieszkania z żadną naszych matek ... moja by nas zagłaskała i utuczyła do rozmarów matki Gilberta Grape'a a matka mego m. ... wolę nawet nie mysleć. W jej przypadku nie wiem czy obchodzilibyśmy 1 rocznicę ślubu - zresztą jej własne małżeństwo zakończyło się dzięki jej matce i jej ingerencji w każdą strefę i sferę życia.
 
Bardzo ci wspolczuje. Ciezko jest cos doradzac w takiej sytuacji.
Wyglada, ze twoja tesciowa juz nastawila twojego meza przeciwko tobie. Przeciez jak sie poznaliscie to mu nie przeszkadzalo, ze nie masz pieniedzy? Skoro on mowi Ci takie okropne rzeczy to wyglada jakby juz podjal decyzje. Mozesz mu jeszcze zaproponowac terapie malzenska.
Gdybym ja byla na twoim miejscu (ale to ja - podkreslam), chyba bym sie wyprowadzila z Mala. Nie mam pojecia czy sie utrzymasz sama. Moze wstrzymaj sie z wyprowadzka i zaoszczedz troche kasy. Taka niezdrowa atmosfera w domu tez nie jest dobra dla dziecka. Przeciez ona bedzie swiadkiem tych wszystkich waszych awantur i potyczek. Jestes jeszcze mloda i na 100% kogos jeszcze poznasz, kto cie pokocha i bedzie szanowal.
Moja siostra zwlekala z rozwodem 10 lat, bo dla dobra dziecka, a efekt teraz jest taki, ze maly, 11lat, chodzi do psychologa (napatrzyl sie przez 10 lat na awantury mamusia-tatus-babcia), a siostra ma wrzody i bierze leki uspokajajace.
Sciskam cie mocno
 
Niestety Maciejka ma rację :-(
Dla mnie dobro dziecka jest ... wymówką i pułapką jednocześnie :-( Ja osobiście jestem wdzięczna moim rodzicą, że dbali o me dobro tylko ok. 5 lat ...
Dzięki temu wiem, że kobieta potrafi być silniejsza niż mysli, że jest. Powinna polegać TYLKO NA SOBIE, w sobie znaleźć tę wewnętrzną siłę która pozwala na początku na przeżycie godnie następnego dnia a potem na snucie planów... że facet jest miłym dodatkiem do życia ale nie jest warunkiem koniecznym i niezbędnym do życia szczęśliwego.
Lepiej takie wartości przekazać swojej córce - zwłaszcza córce - niż tkwić w związku z człowiekiem który Cię nie szanuje i wszelkie próby naprawienia Waszego związku zwyczajnie olewa :-(
Bo ON już podjął decyzję i nie wiem co by się musiało zdarzyć aby ją zmienił :-( Możesz spróbować jeszcze z terapią ale nie wiem czy Twój mąż wyrazi zgodę.
Współczuję Ci to baaaaaaaaaardzo... bo to nie są łatwe i proste decyzje a w tej chwili każda decyzja wyda Ci się decyzją złą.
 
reklama
misstwo może opinia kogoś kto widział kłócących się rodziców bo mama była z ojcem tylko dla dobra dzieci okaże się przydatna. Powiem jedno ani ja ani moje dwie siostry nie potrafimy zrozumieć, pojąć postępowania mojej matki, a co gorsza wybaczyć, że żyłyśmy w tej chorej rodzinie. Każda z nas jest inna, inaczej przechodziłyśmy daną sytuacje, ale ja bez pomocy psychologa nie byłabym tu gdzie jestem. Gdyby w moim małżeństwie działo się bardzo źle to na pewno nie trwałabym w nim ze względu na dziecko - lepiej wychowywać się bez ojca, mieć skromne, ale szczęśliwe dzieciństwo, niż wychować się w domu, w którym brak jest miłości.
 
Do góry