G
gość2.14
Gość
Autorka nie szukała rozwiązania, bo jej tak odpowiada. Autorka szukała pocieszenia
Dzień dobry...
Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.
Ania Ślusarczyk (aniaslu)
Autorka nie szukała rozwiązania, bo jej tak odpowiada. Autorka szukała pocieszenia
Aja szkoda gadać. Właśnie wrócił z pracy zaczęłam rozmawiać on znowu malomówny nie potrafi albo nie chce rozmawiać. Większość kobiet tutaj na forum mnie obwinia no ale skoro ja coś chce zrobić a on ma to gdzieś to ja nie mam już sił. Trudno jak się rozstaniemy to się rozstaniemy. Za każdym razem ja chcę wyjaśniać sprawę, jeśli drugiej stronie nie zależy to trudno.To z tobą się nie wysypiał?
Aja szkoda gadać. Właśnie wrócił z pracy zaczęłam rozmawiać on znowu malomówny nie potrafi albo nie chce rozmawiać. Większość kobiet tutaj na forum mnie obwinia no ale skoro ja coś chce zrobić a on ma to gdzieś to ja nie mam już sił. Trudno jak się rozstaniemy to się rozstaniemy. Za każdym razem ja chcę wyjaśniać sprawę, jeśli drugiej stronie nie zależy to trudno.
Tu akurat w pełni sie zgadzam, ale też bie demonizujmy mieszkania na chwilę... Tu największy problem jest w tym, że autorka nie ma rozwiązania na dłuższą metę. Wydaję mi się, ze jakby miała to nawet łatwiej byłoby znieść wszystkim "tą chwilę" na kanapie. Każdy by docelowo wiedział, że np. za miesiąc ta sytuacja się zmieni.Ale zajmowanie się kimś nie oznacza wspólnego mieszkania.
Moi rodzice zajmują się babcią. Babcia ma parter w domu. Dopóki potrafi sobie ogarnąć życie sama, to ma ogarniać. Rodzice jej pilnują, sprzątają i robią zakupy.
Jakbyśmy mieli brać pod opiekę teściową, to kupiłabym albo wynajęła mieszkanie na parterze gdzieś na tym samym osiedlu, ewentualnie bardzo blisko i tak samo dopóki byłaby na chodzie, to by się jej pomagało ze sprzątaniem czy z zakupami. To, że się nie chce razem mieszkać nie oznacza, że chce się zostawić kogoś bez opieki.
No może ja mam inne podejście i inne zdanie. Ja bym raczej przyjęła każdą bliską osobę w międzyczasie poszukując rozwiązania. Akurat w tym przypadku dziwię się, że autorka tego nie robi.
Wiem tylko, że ludzie często nie rozumieją jak wygląda starość. Mi by serce pękło jakby któreś z moich rodziców zostało samo, bez możliwości zrobienia zakupów i ogrzania domu. Zrozumiałabym też męża e takiej sytuacji. No ale racja, nie każdy musi, to zależy od charakteru. Warto chyba takie rzeczy przegadać na początku związku. A jak sie pojawiają w trakcie to szukać rozwiaznia dobrego dla obojga.
No właśnie widzę że ty mnie rozumiesz i jak piszesz to od razu na chwilę obecną nie jest łatwe tym bardziej że szukając rozwiązania mąż nawet nie potrafi się w mojej skórze znaleźć. On niby wszystko rozumie a teraz okazuje się że jest inaczej.Ja wiem, że moja teściowa też by mnie denerwowała, jakby była z nami, ale wiem też że mój mąż kiedyś będzie musiał się nią zająć, podobnie jak autorka swoją mamą. Według mnie każdy, kto wchodzi w związek powinien brać taką ewentualność pod uwagę.
Ja trochę stoję, po stronie autorki. Sama mam starszych rodziców, tata jest słaby. Osobom, które mają rodziców na chodzie ciężko to zrozumieć, ale rodzicami się zająć trzeba. Niestety, ale moim zdaniem podejście męża jest słabe... Pieniążki tak, dom z ogrodem na wsi tak, ale kilka miesięcy z teściową be... Tym bardziej, że autorka nie ma się z kim podzielić tym ciężarem, a nie oszukujmy się opieka nad starszą, schorowaną osobą to ciężar. Można to znosić miesiąc, dwa, ale po jakimś czasie ma się dość i pojawiają się kryzysy. Tu praktycznie babka jest na chodzie, a problem bo pierogi smaży... Ludzie bez przesady. Niektórzy opiekują się lata leżącymi bliskimi.
Moim zdaniem trzeba pogadać z mężem językiem korzyści skoro wychodzi z niego materialista - opiekujemy się mamą, ale mamy w zamian dom, mama się dokłada itp. na razie sytuacja jest tymczasowa, na wiosnę wraca do siebie.
Drugi krok to ustalić, co robić i co poświęcić (oszczędności, dom, własną swobodę, sentyment) by wszystkim żyło sie lepiej w dłuższej perspektywie. Czyli kawalerka blisko, albo większe mieszkanie, jak pisały niektóre dziewczyny. A jak najważniejszy jest dom, to przemęczyć się kilka lat. Mozna też pomyśleć o wymianie ogrzewania na bezobsługowe i zakupach online lub przez telefon dla mamy. Nawet na wsiach już są takie opcje.
Samo rozmawialiśmy gdzie mama w tym wszystkim potrzebna już bez przesady. Dom jest wspólny więc decyzję trzeba podjąć wspólnieTakie podejście jak trudno jakoś to będzie. Najwyżej się rozstaniemy, świadczy jak bardzo masz na to wszystko "wywalone".
A rozmawiacie sami, czy mame macie na plecach? Podałaś mu kilka gotowych pomysłów? Czy suszysz mu głowę, ze coś trzeba zrobić?
To powiedz mu, że musi bo wszyscy na tym cierpią i Ty, i on, i dzieci, i matka. Niech da swój pomysł, uszanuj go i od razu nie skreślaj.Aja szkoda gadać. Właśnie wrócił z pracy zaczęłam rozmawiać on znowu malomówny nie potrafi albo nie chce rozmawiać. Większość kobiet tutaj na forum mnie obwinia no ale skoro ja coś chce zrobić a on ma to gdzieś to ja nie mam już sił. Trudno jak się rozstaniemy to się rozstaniemy. Za każdym razem ja chcę wyjaśniać sprawę, jeśli drugiej stronie nie zależy to trudno.
No właśnie widzę że ty mnie rozumiesz i jak piszesz to od razu na chwilę obecną nie jest łatwe tym bardziej że szukając rozwiązania mąż nawet nie potrafi się w mojej skórze znaleźć. On niby wszystko rozumie a teraz okazuje się że jest inaczej.
Chodziło czy mama tego wszystkiego słucha. A nie czy jest obecna.Samo rozmawialiśmy gdzie mama w tym wszystkim potrzebna już bez przesady. Dom jest wspólny więc decyzję trzeba podjąć wspólnie