rajuu.. ja trafiłam chyba na ideał od samego początku odkąd zamieszkaliśmy razem powiedziałam, że gotować nie lubię, więc musi być podział obowiązków. tak się złożyło, że odkąd jest psiura w domu Sz wolał wziąć się za gotowanie niż wyjść z nią na długi spacer. i tak się skrystalizował podział obowiązków. kiedyś mi nawet mama powiedziała, że Sz się ze mną pewnie rozwiedzie, bo ja mu nie gotuję obiadów. hahaha, akurat ;D na swoich obiadkach (a gotuje dobrze) udalo mu się sporo przytyć
teraz, odkąd jestem na zwolnieniu, ja gotuję a i psa też wyprowadzę (w końcu co mam robić cały dzień, jak już się wyśpię) i ostatnio usłyszałam od Sz, że on to mi jeszcze jedno dziecko zrobi, bo bardzo mu się to podoba no, ale są takie dni, kiedy wybitnie nie mam siły na ugotowanie czegokolwiek, wtedy Sz nic nie mówi i albo zamawiamy pizzę, albo robimy zestaw awaryjny: frytki, parówki, surówka lub ziemniaki, jajecznica, brokuły. i też jest dobrze. jeszcze nigdy nie usłyszałam wymówki, że nie ma obiadu lub coś w tym stylu...
a propos... dziś się nie najlepiej czuję, więc obiadu na jutro nie zrobię, a że idę do szpitala na badania, więc znów mnie pewnie nie będzie prawie cały dzień w domu. trza będzie coś gotowego kupić...
teraz, odkąd jestem na zwolnieniu, ja gotuję a i psa też wyprowadzę (w końcu co mam robić cały dzień, jak już się wyśpię) i ostatnio usłyszałam od Sz, że on to mi jeszcze jedno dziecko zrobi, bo bardzo mu się to podoba no, ale są takie dni, kiedy wybitnie nie mam siły na ugotowanie czegokolwiek, wtedy Sz nic nie mówi i albo zamawiamy pizzę, albo robimy zestaw awaryjny: frytki, parówki, surówka lub ziemniaki, jajecznica, brokuły. i też jest dobrze. jeszcze nigdy nie usłyszałam wymówki, że nie ma obiadu lub coś w tym stylu...
a propos... dziś się nie najlepiej czuję, więc obiadu na jutro nie zrobię, a że idę do szpitala na badania, więc znów mnie pewnie nie będzie prawie cały dzień w domu. trza będzie coś gotowego kupić...