Moim zdaniem, ten ktoś w szpitalu był nieprofesjonalny. Albo powiedział Ci głupotę, albo nie przekazał jasno informacji o diagnozie. Najprawdopodobniej w takich przypadkach przyczyną jest to, że dochodzi do złego podziału komórek na samym początku w procesie zapłodnienia ( tzw. pech). Poza tym, powinien Ci lekarz wyjaśnić, czy to było puste jajo, czy zatrzymanie rozwoju wczesnej ciąży, czy był zarodek, czy nie. Myślę, że potrzebujesz rozmowy z mądrym ginekologiem, bo jesteś w trudnym momencie, w którym głupie komentarze, straszenie i wymyślanie potencjalnych chorób, może Cię wpędzić w jeszcze gorsza rozsypkę. A jak Twój partner reaguje na tę sytuację?
Edit: Diagnostyka poronień jest bardzo trudna, wymaga badań, a więc kosztów, oraz czasu. Zwykle w szpitalach mają na to wylane - indukują poronienie i wypisują do domu.