reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Poronienia

reklama
Moniczek 77 do Ciebie głownie kieruję swoją odpowiedź. Czytałam Ciebie na kwietniówkach I byłaś mi bliska z racji wieku. Ja Jestem starsza o rok. Miałam dołączyć do dziewczyn, ale nie zdążyłam. W dniu dziecka straconego urodziłam w 13 tc synka, wymarzonego, wyczekanego. To moje 4 poronienie. W sobotę jest pogrzeb. W tamtym roku kiedy poroniłam po raz 3 i leżałam w szpitalu byłam w stanie fatalnym, wyłam i pisałam na forum -poronienia nawykowe-leczenie immunologiczne. Napisała do mnie kilka słów dziewczyna, która postawiła mnie na nogi i dzięki niej jakoś zaczęłam funkcjonować. Jak potrzebujesz pomocy napisz do mnie na priv, pomogę tyle na ile będę umiała. Zawsze kobieta która jest lub była w tej samej sytuacji zrozumie Ciebie lepiej niż ktoś kto tego nie przeżył. Ostatnią rzeczą jaką możesz zrobić to obwiniać siebie. To nie jest Twoja wina ani niczyja. Niestety tak czasem się dzieje i nie mamy na to wpływu. Musisz zadbać o swoje zdrowie. Pozdrawiam Wszystkie dziewczyny.
 
A ja nie chciałam poznać płci mojego maleństwa. Byłoby mi jeszcze trudniej wiedząc, że umarła we mnie córeczka lub synek... zmarło we mnie MOJE DZIECKO. Mam ogromny żal do siebie...moje ciało powinno zabezpieczyć je, Dac mu schronienie, możliwość zobaczenia nieba i slonca. Moje ciało mnie oszukalo. zawiodło.nienawidzę siebie. Nienawidzę mojego ciała. bardzo boli. Jest tym gorzej, że nadal jestem w szpitalu. Dziś Pani doktor powiedziała, że muszę zdać sobie sprawę, że "plodu" już we mnie nie ma. Bo moje emocje i uczucia są tak silne, że blokują organizm przed oczyszczaniem się (znów wcale prawie nie krwawie). A ja nie mogę. Nie chcę. Nie umiem ODDAJCIE MI MOJE DZIECKO.........

Nie możesz się obwiniac za to co się stało. To nie Twoje ciało zawiodło. Taka po prostu jest brutalna natura człowieka. Nasze ciała odrzucają chore ciąże, takie które nie mają żadnych szans na przetrwanie. Szczęście w nieszczęściu naszym jest takie, że stało się to wszystko tak wcześnie. Teraz pomyśl sobie jakbyś miała urodzić w 25 tygodniu ciąży martwe dziecko. Ja wtedy bym nie dała rady. Na pewno byłby mi potrzebny psycholog, albo i psychiatra. To co się stało nie jest Twoja wina. Nie mogłaś temu w żaden sposób zapobiec..
Życie jest bardzo niesprawiedliwe. Ja ani przez chwilę nie obwiniałam się o to, że straciłam ciążę. Dzięki temu pozbierałam się trochę i działam dalej. Idę do przodu.. I liczę, że tam na górze ktoś wymyślił dla mnie lepszy scenariusz. Mi dużo pomogła rozmowa z mężem.. Może i Wy spróbujcie? Porozmawiaj z psychologiem.
 
Juz nie wiem co sie dzieje. We wtorek zrobili mi to drugie lyzeczkowanie (specjalnie jakiś konsultant profesor przyjechal) . We środę przyszedł (ten sam prof) mnie zbadać i przy okazji powiedział, że napedzilam im stracha... Dziś jest czwartek a ja po obchodzie i badaniu usłyszałam, że do soboty na pewno nie wyjdę. I że muszą drugi antybiotyk włączyć. Nie ma nikogo, kto od początku do końca powiedziałby mi CO SIĘ DZIEJE.....???
 
Juz nie wiem co sie dzieje. We wtorek zrobili mi to drugie lyzeczkowanie (specjalnie jakiś konsultant profesor przyjechal) . We środę przyszedł (ten sam prof) mnie zbadać i przy okazji powiedział, że napedzilam im stracha... Dziś jest czwartek a ja po obchodzie i badaniu usłyszałam, że do soboty na pewno nie wyjdę. I że muszą drugi antybiotyk włączyć. Nie ma nikogo, kto od początku do końca powiedziałby mi CO SIĘ DZIEJE.....???

Moniczek strasznie Ci współczuję, wiem co czujesz naprawdę. Dobrze wiem jak to jest gdy z całych sił nie chcesz oddać fasolki a jednak to i tak musi się stać. Cały czas myślę o Tobie.
Myślę, że zrobiło ci się jakieś zakażenie dlatego dostajesz antybiotyki i nie chcą cię wypuścić i zapewne cię nie wypuszczą dopóki badania nie wyjdą dobrze bo po tym wszystkim będą się bać. Trzymaj się , wiem że na razie w to nie wierzysz ale naprawdę będzie dobrze, jakoś to wytrzymasz. :*
 
Juz nie wiem co sie dzieje. We wtorek zrobili mi to drugie lyzeczkowanie (specjalnie jakiś konsultant profesor przyjechal) . We środę przyszedł (ten sam prof) mnie zbadać i przy okazji powiedział, że napedzilam im stracha... Dziś jest czwartek a ja po obchodzie i badaniu usłyszałam, że do soboty na pewno nie wyjdę. I że muszą drugi antybiotyk włączyć. Nie ma nikogo, kto od początku do końca powiedziałby mi CO SIĘ DZIEJE.....???
Bardzo mi przykro, ze tak dlugo to wszystko trwa.... nie mozesz w spokoju przezywac zaloby, ktora jest potrzebna po stracie zeby poukladac mysli w glowie i cale zycie na nowo, bo bedzie juz ono inne.
Straszne przez co teraz przechodzisz :( mam nadzieje, ze to juz ostatni antybiotyk i wypuszcza cie do domu... tam bedzie ci lepiej.
Probowalas rozmawiac z jakas polozna lub pielegniarka? Moze one cos wiecej ci powiedza. Jak nie to wyslij meza do lekarza i niech z nimi porozmawia. Tak nawet bedzie lepiej, bo ty w emocjach mozesz wszystkiego nie uslyszec. Musza udzielic wam informacji.
Przytulam cie mocno!! Trzymaj sie!

Napisane na SM-G925F w aplikacji Forum BabyBoom
 
Moniczek być może zrobił się stan zapalny przez to, że za pierwszym razem nie dokładnie Cię wyczyścili, stąd drugie łyżeczkowanie i antybiotyk.
 
reklama
Do góry