@Hatice - Kochana, żadnej z nas nie jest łatwo się ponownie starać... Taka prawda. Strach przed kolejną utratą nigdy nie minie, a im dalej w ciąży, tym trudniej z tego, co obserwuję... Doskonale to rozumiem. Ja choć po 3 ciąży, biochemicznej, doszłam dość szybko do siebie, nadal pamiętam jak przeżywałam wcześniejsze straty, gdzie w obu ciążach pikały serduszka... Trzymam za Was kciuki;* Myślę, że my w porównaniu z tymi "bezproblemowymi" i tak jesteśmy super przygotowane. Ale zgodzę się, że stale szukamy w sobie problemu. Ja mam to samo, wcześniej nie szukałam problemów z insuliną - wyniki miałam zawsze dobre jeśli chodzi o krzywą glukozową, nagle zainteresowalam się tym tematem, zaczęłam drążyć, badać i klops - nagle wyniki nie tak. W środę mam dietetyka, zaczęłam chodzić na siłownię i próbuję coś z tym zrobić... ale znowu mam z tyłu głowy kolejny problem, z którym trzeba powalczyć i wiem, że pod kątem starań jest to ważne... No, ale co poradzić... taki już nasz los, nie ma co się załamywać tylko iść dalej i walczyć - w końcu tylu się dziewczynom tu w końcu udało...
@justkaki - po 1 i 2 stracie, zostałam w domu przez ok. 3, może niecałe 4 tygodnie... Potrzebowałam tego i cholernie bałam się powrotu do firmy i tych spojrzeń - bo o 1 ciąży sporo osób w firmie wiedziało:/ (głupia ja, myślałam, że jak już zaszłam to super i że urodzę, "nie wiedziałam", co to poronienie...). Po 3 ciąży sama chciałam jak najszybciej wrócić do normalności, wzięłam więc L4 tylko na 5 dni (bo te 5 dni miało też rozwiązać kwestię tego czy to ciąża biochemiczna czy może się coś rozwinie), jak już wiedziałam, że to biochem to spędziłam ostatnie 3-4 dni L4 w domu i z krwawieniem jeszcze wróciłam do pracy. To było dla mnie łatwiejsze niż powrót po 3-4 tygodniach, tak pryznajmniej nikt się nie domyślił, że byłam w ciąży... a wcześniej na bank były wśród pracowników snute historie, miałam wrażenie, że wszyscy inaczej na mnie patrzą i nie wiedzą jak ze mną rozmawiać... Mi też było trudno na nowo z nimi rozmawiać, bo nie wiedziałam co kto sobie myśli i co wie... Poza tym było mi łatwiej jak wpadłam w wir codzienności, a nie siedziałam i płakałam całymi dniami, jak wcześniej... a wtedy naprawdę tak wyglądały moje dni...
@Oczekujaca123 - piękny wiersz;* przytulam Ciebie i Franka!
@olaa90 - byłaś skontrolować to krwawienie?
może warto byś odezwała się do lekarza, może zrobi usg?
@anna_kat - piękna beta! gratulacje
@kasiula222 @Zzzzzz - kiedyś tez zastanawiałam się nad związkiem wada genetyczna x dana płeć. U mnie w rodzinie od strony taty jest taka sytuacja: siostra taty, jego mama, jego babcia i prababcia traciły zawsze ciążę z chłopcami, a jeśli nawet już urodziły chłopca to umierał on w ciągu paru dni czy tygodni. Nikt do końca nie wie, co było powodem śmierci (bo wiadomo jak diagnostyka wyglądała te 40-50-60 lat temu), zbytnio się o tym w rodzinie nie mówi, ale mamy 4 grobowce z dziećmi... Moja kuzynka (córka siostry mojego taty) ma dwie córki i z nimi było wszystko ok, zaszła w ciąże 3 (mówiła, że czuje się na chłopca, bo zupełnie inaczej niż z dziewczynkami) i też poroniła w 1 trymestrze. Mój tata jest jedynym chłopcem od 4-5 pokoleń płci męskiej w tej rodzinie, który przeżył. Ja mam za sobą 3 poronienia, z czego ostatnią ciążę biochemiczną. Pierwszą ciążę nie wiem dlaczego straciłam, ale drugą badałam i wyszło, że
płeć męska i wada letalna: trisomia 16 chromosomu. Przypadek?...
Ja powiem Wam, Dziewczyny, że wczoraj miałam tak szalony dzień, że szczerze nawet zapomniałam o Dniu Dziecka Utraconego i padłam bardzo wcześnie. Może tak lepiej. Nie płakałam, nie żałowałam... dziś się łezka w oku zakręciła jak czytałam Wasze wpisy i wierszyki... ale prawda jest taka, że łzy trzeba otrzeć i iść dalej. Dlatego życzę Wam dzisiaj lepszego, spokojniejszego i słonecznego dnia! ;*