@Zzzzz
Chodzenie na cmenatarz mi pomaga, nie chodze tam nie siedze godzinami, nie placze... ide, podleje kwiatki, zapale znicz, posprzatam, "pogadam" sobie z Frankiem i ide do domu. Na poczatku mialam problem, zeby tam isc sama, chodzilam tylko jak maz mogl isc ze mna. Teraz potrafie isc sama. Nawet zaraz sie wybieram. To dla mnie krotki spacer, bo mam blisko, ale... wiesz motywacja zeby wyjsc z domu jest. Poza tym moze to dziwne, ale ja idac tam i wracajac czuje takie blogi spokoj i jest mi lepiej. Kazdy reaguje inaczej, ale dla mnie pochowanie dziecka , zamówienie pomnika i chodzenie tam jest wazne. W koncu to byl w zasadzie jest moj syn.
Tez wzięłam sie za odchudzanie...cwiczenia...chodzenie po lekarzach...
Zapisalam sie nawet do homeopaty... wycyztalam.sobie gdzies , ze sa leki homeopatyczne przy niewydolnosci szyjki, znalazlam forum gdzie dziewczynom to pomagalo. coz nie za szkodzi. A psychicznie bede czuc sie lepiej... mozecie sie smiac
myslalam, ze wystarczy isc w ciazy i przepisze lek, ale homeopatka powiedziala, zeby juz zaczac .. ide w czwartek...
Kurde z ta mama to jakbym czytala o sobie... byla ze mna przez caly czas, zajmowala sie nami(gotowala przychodzila pomagala) jak wrocilam ze szpitala i zylismy tydzien jak w amoku. Pomogla we wszystkim. W zasadzie to zawsze moglam na nia liczyc, jak na przyjaciółkę, ale jakos do tej pory myslalam, ze to glupie ze mama jest jak przyjaciolka, le widac nie tylko ja tak mam..
Ze spotkania chetnie skorzystam ale pewnie nie w tej chwili jeszcze chyba, ze bede miala ciagle plakac , Ty w ciazy to musisz dbac o spokoj dookola ;* dziekuje!
@Porzeczka1234 masz racje. Wyszlam, bo wiesz to dziecko nie chciałam , zeby widzialo ze przez nie placze.. jakoś tak odruchowo.. wczesniej jak sie widzielismy to nie wstydzilam sie lez, roznawialismy, ale dzieci akurat wtedy spaly i chyba tak bylo mi lepiej. Ja tez nie chce zeby mnie ktos traktowal jak "jajko" czy jak to powiedziałaś owijal w kokon szczescia, liczylabym na zwykły telefon np tesciowej czy tescia ze przyjada pogadaja pojdziemy na cmenatarz wiesz takie normalne zachowanie a nie udawanie , ze nas nie ma... albo jestesmy tredowaci...
Gdybym jej nie znala, gdyby maz nie popieral mojego zdania a zna ja cale zycie... to moze bym uwierzyla, ze ona tez cierpi... nie... ona po prostu ma nas w du... bo juz jej wnuka nie damy.. to teraz trzeba zajac sie innym synem ktory bedzie mial dziecko.. zreszta moj maz zawsze byl traktowany radz se sam... a pozostałe dzieci to by im w du.. wlazla lacznie z gotowaniem.obiadkow... a ze my zaradni slub sami, mieszkanie sami, to ona zawsze mowila, "wy sobie poradzicie to sie o was nie martwie..." wiec takie udanie , ze nic sie nie stalo i nie odzywanie sie mnie jakos dobilo... i zeby nie bylo... mieszkamy od siebie jakies 10km...
Jak sie wyzalilam to mi lepiej...
Tez gdzies w glebi serca wierze, ze mi sie uda... bo gdybym nie wierzyla to by mnie tu nie bylo...
)