Porzeczka - gratuluje!!! Corcia cudna. W koncu masz swoje szczescie przy sobie. Cieszcie sie soba i poznawajcie. Po cc mleczko czesto jest dopiero na 3 dzien wiec spokojnie
Destino - juz tak niewiele Wam zostalo. 3/4 ciezkiej drogi za Wami. Bardzo Wam kibicuje i nie ukrywam ze strasznie nie moge sie doczekac az pokazesz Natanka, zdrowego rózowego bobaska [emoji5]
Locja - ja tez mieszkam w sz-nie[emoji5]
Roxi - zawsze Cie odbieralam jako pozytywnie zakrecona. Taka troche wariatke co ma 100 mysli na minute[emoji6]
Temat invitro jest trudnym tematem dlatego lepiej nie drazyc i nie oceniać. Chce tylko napisac ze zycie uczy nas pokory. Oj uczy.... moja przyjaciolka pochodzi z bardzo wierzacej rodziny. 8 lat staran. W koncu urodzil sie synek. Po roku przyznala ze jest z invitro ale ze to tajemnica i ze nawet rodzina najblizsza nie wie. Ze boi sie ze jej mama by odrzucila wnuka gdyby wiedziala, ze by go nie kochala. Ze nawet nie wie czy jej jako corki by sie nie wyrzekla. Dlatego nikt nie wie. Bylam w szoku ze to ukrywa bo dla mnie nie ma znaczenia jak poczete, dziecko to dziecko. A ona mowila to z takim bolem serca. Ze tak mocno pragnela dziecka ze to bylo tak silne, ze mimo wiary i przekonan zdecydowali sie na takie rozwiazanie. Pytalam czy zaluje - nie, bo dzieki temu ma dziecko. Syn ma 9 lat. 9 lat sie nie zabezpieczaja. Drugiej ciazy nie ma. Choc lekarz mowil ze czesto po pierwszym invitro glowa odpoczywa i udaje sie zajsc naturalnie. Niestety nie u nich. Jakis rok dwa temu bylysmy razem na mszy niedzielnej. Ksiadz akurat poruszyl temat invitro, dziewczyny to co mowil o tych rodzicach ktorzy sie na to zdecyduja/zdecydowali....siedzialam kolo niej, ona lzy w oczach, ale dumnie wytrwala do konca, to bylo tak okrutne, bylo mi zwyczajnie wstyd za ksiedza i czulam sie zazenowana sluchajac. Od tamtej pory nie po drodze mi do tych w czarnych sukienkach, wole zacisze domowe i taki rodzaj rozmowy z Bogiem. Nauczylo mnie to ze nie mnie oceniac postepowanie innych bo nigdy nie wiemy co sie skrywa za taka a nie inna decyzja.
Jestem na forum 10 lat, szmat czasu, tyle sie tutaj dziewczyn "przewinelo". Utkwila mi historia Emy, ktoras ja zna? Dziewczyna z Hurgady, ok 24tc stracila blizniaki z powodu niewydolnosci szyjki, dwoch chlopcow. Podczas gdy ona lezala w szpitalu po cc maz urzadzil pogrzeb i pochowal chlopcow bo tak nakazywala ich wiara. Zalamanie, zwatpienie. Po czasie kolejna ciaza. Szew zalozony. Z problemami wytrwala do konca. Cc Syn. Po porodzie okazuje sie ze wada serca. Zyl 1-2 dni. Znow to samo. 3 dzieci na cmentarzu. Kolejne zalamanie. Ze koniec. Ze nie da rady. Ech same wiecie...po dluzszym czasie jednak gore bierze instynkt...kolejna ciaza, znow syn. Tym razem druga polowe ciazy spedza w polsce. Rodzi zdrowe dziecko. Wiem ze jeszcze pozniej udalo jej sie urodzic coreczke[emoji5]
Kochane chce Wam tylko pokazac ze nawet gdy dotkniemy dna nie mozna sie poddac, trzeba walczyc, zawsze, mimo beznadziejnej sytuacji, nie poddawac sie. Bo tylko ten kto walczy jest zwyciezca!
To forum jest magiczne, jedyne w swoim rodzaju, mimo tego ze tutaj radość przeplata sie z cierpieniem i rozpaczą potrafimy wspierac i wyciągnąć pomocną dłoń. Dlatego nie dokladajmy sobie przykrosci wzajemnie bo i tak zycie nas nie rozpieszcza. Przeciez mamy wszystkie wspolny cel.
Buziaki dla Was [emoji8]