@Maciejka78, wiem ze sie bardzo stresujesz, czekam na dobre wiesci :*
Musimy jeszcze zostac , bo mała musi miec naswietlanie, bo bilirubina 17. Wiec jak już dogralysmy się z karmieniem, to znów laktator w ruch... oby do laktarora cos sie udalo nazbierac, bo pokarmu nie za duzo, ale wystarczalo jej bo karmilam bardzo często. No nic, będziemy walczyć. Przykro mi tylko tu na sali bez niej...bardzo.
Jeśli chodzi o szpital. Porod warunki fajne. Sale pojedyncze (nie ma z nimi problemu raczej, bo tu 90% cesarek!). W sali osobna toaleta z prysznicem, z ktorego czesto korzystasz. Na sali lozko porodowe (korzystałam z niego dopiero przy wypieraniu dziecka, ale pytala czy wole na boku a moze inaczej, mi bylo wygodnie na połleżąco), kacik do badania niemowlaka, pilka, stołek porodowy, drabinki, worek. Ja z niczegonie skorzystalam, bo bylam przypieta to oxy i ktg, ktore musialam trzymac jedną ręką, bo tracilam tetno. Więc tylko dreptalam, siadałam na krzesle lub wspieralam się o łózko lub męża.
Ogolnie to chyba dużo zależy na jaką położną się trafi. Moja nazywała się wioletta Stoch. Zapytała czy może wprowadzać do zawodu jedną panią, nie mialam nic przeciwko. Tez mi pomagała przy parciu. Na końcowkę porodu przyszlo jeszcze kilku lekarzy, ale nawet nie pamietam ich. Przyszli popatrzec, bo jak mowię tylko ja rodziłam i byli ciekawi.
Po porodzie bardzo duży przemiał połoznych i lekarzy, ale ja uparcie prosilam o pomoc przy dostawianiu, wiec zawsze ktos staral sie mi pomoc. Jedne polozne fajne, inne nie. Ale noworodki są dobrze przebadanie,małej podawali wapno, bo miala dosc niski poziom (ciekawa jesrem czy robią wszystkim, czy ciazom na clexane)