@anetkruczek - jesteś bardzo silną babką. Cieszę się (poniekąd, choć to i tak złe słowo), że tak dobrze sobie radzisz po stracie.
@pixi.nova - piękna beta!!!;* pisząc rano na priv nie widziałam tego posta, najpierw odpisałam na privie
Co do progresteronu nie mam wiedzy i wystarczających doświadczeń wiec nie doradzę
Ja coś kiepsko zaczęłam ten tydzień... Wczoraj ta II rocznica... a ja jakoś nie umiałam się cieszyć... do tego czułam, ze zaczyna sie owulacja bo pojawil sie sluz, bole jajnikow w cholere i juz wiem, ze w tym cyklu nic nie bedzie, bo raz ze jestesmy jacys pogubieni, a dwa sytuacja nie sprzyja mi jakos do tych spraw....
ale co do wczoraj: Najpierw M mnie wkurzył tak, że nie mogłam na niego patrzeć, potem musiałam sprzątać na szybko chatę bo na wieczór zapowiedzieli się rodzice, że z życzeniami przyjadą (moi i jego) a do tego tuż przed ich przyjściem zadzwoniła mojego M babcia z życzeniami i za przeproszeniem *********** mi, ze chce sie doczekac wnuka i ile ma jeszcze czekac itd (choc wie o poronieniach) i ze mamy chodzic do kosciola, modlic sie itd. Jesssssssssssssuuuuuuuuuuu, przy rozmowie z nia wytrzymalam, ale na to weszli moi rodzice i mama do M zyczenia "no i zebys doczekal sie tego najwazniejszego..." i w tym momencie to juz bylo dla mnie too much.... Powiedzialam mamie ze ma mi nie skladac zyczen bo mam juz dosc i puscilam beksę i uciekłam do toalety... Nie moglam sie opanowac.... tak mi lzy lecialy.... Mama chyba zrozumiala o co chodzi, Tata tez, M pewnie tez..... potem sie uspokoilam, przyjechala mojego M mama z partnerem i jakos bylo, ale..... wczoraj mnie to wszystko przerosło, jak dawno juz nic innego.......... Czulam sie tak sflustrowana, bezradna i bezsilna, ze sobie nie wyobrazacie..... az poszlam potem i zapalilam papierosa z tych nerwow
Dawno nie mialam takeigo doła
co za pechowa rocznica...........................