@Marthi "nad tym" nie da sie byc dopoki nie ma maluszka. Mozna sobie radzic lepiej lub gorzej. To taka rana serca, ktora mocniej sie otwiera w trudnych sytuacjach. Czasem ma sie po prostu slabszy dzien. Mnie tez zawsze na swieta zyczyli by nastepne byly z maluszkiem. I nie byly. Lza poleciala, ale ja zawsze dodawalam oby tak bylo, bo sama bardzo tego chcialam i moja mama i babcia bardzo sie o to modlily, a tato w duchu skrycie przezywal kazda strate. Wiec teraz jak sie dowiedzialy to tym bardziej sie modla, ale tez goraco wspieraja. Czasem warto pozwolic najblizszym przezywac te trudne momenty razem z nami. Choc tego tez trzeba sie nauczyc. A przy stratach niv juz nie jest ani takie samo, ani proste. Trzymaj sie dziewczyno.
@bertha tego juz nie wiem, wiec nie pomoge.
@pixi.nova to nie jest tak ze jestem oaza spikoju. Na poczatku tez szalalam. Co chwile pisalam do ginki bo mialam jej komore, a ona spokojnie odpisywala, a czasem dzwonila, bo jak twierdzila rozmowa mozna bardziej wesprzec. Po to dzwonila, by mnie swiruske uspokoic. Ma takich jak ja duzo i wie, ze trudno nam uwierzyc w zdrowa ciaze. Pocieszala, uspokajala, ale tez nie mowila cukierkowo i powiedziala ze odetchniemy w granicach 10,12 tygodnia, bo wtedy juz lozysko sie prawie wyksztalcilo i ciaza jest utwierdzona. A ja budzilam sie w nocy i wylam, bo snilo mi sie, ze poronilam, a brzuch bolal i krew leciala, a moj m mnie uspokajal. A dzidzi sie spokojnie wgryzalo i utwierdzalo. Mam mlodego kota, jeszcze roku nie ma, ale szaleje jak glupia. Czesto z rozpedu wskakiwala centralnie na brzuch jak spalam, albo ze skakiwala z oparcia naroznika na brzuch i to tam, grzie bylo dziecko. A sile ma. Tez staralam sie chronic brzuch. I vzasem sprzatam kuwete, choc teraz to maz raczej robi. I gryzie mocno, czasem do krwi. A teraz wychodzi i poluje to ptaszek to jaszczurka to myszy i to wszystko znosi do domu, albo zjada. Kto wie co za cholerstwo moze zlapac. Mam obawy, a jednak juz mi latwiej zachowac zdrowy rozsadek. Pamietam jak moj m chcial mnie uspokoic na wizycie u milewicza jak juz widzielismy serduszko. Tak w granicach 8tc. I mowi niech pan powie zonie ze juz jest wszystko dobrze. A milewicz popatrzyl na niego powaznie i mowi, ze to, ze dzis serduszko bije nie znaczy ze jutro tez bedzie bilo. Ale sie wtedy usmialam [emoji1]
@burczus powodzenia
Napisane na HUAWEI CUN-L21 w aplikacji Forum BabyBoom
@bertha tego juz nie wiem, wiec nie pomoge.
@pixi.nova to nie jest tak ze jestem oaza spikoju. Na poczatku tez szalalam. Co chwile pisalam do ginki bo mialam jej komore, a ona spokojnie odpisywala, a czasem dzwonila, bo jak twierdzila rozmowa mozna bardziej wesprzec. Po to dzwonila, by mnie swiruske uspokoic. Ma takich jak ja duzo i wie, ze trudno nam uwierzyc w zdrowa ciaze. Pocieszala, uspokajala, ale tez nie mowila cukierkowo i powiedziala ze odetchniemy w granicach 10,12 tygodnia, bo wtedy juz lozysko sie prawie wyksztalcilo i ciaza jest utwierdzona. A ja budzilam sie w nocy i wylam, bo snilo mi sie, ze poronilam, a brzuch bolal i krew leciala, a moj m mnie uspokajal. A dzidzi sie spokojnie wgryzalo i utwierdzalo. Mam mlodego kota, jeszcze roku nie ma, ale szaleje jak glupia. Czesto z rozpedu wskakiwala centralnie na brzuch jak spalam, albo ze skakiwala z oparcia naroznika na brzuch i to tam, grzie bylo dziecko. A sile ma. Tez staralam sie chronic brzuch. I vzasem sprzatam kuwete, choc teraz to maz raczej robi. I gryzie mocno, czasem do krwi. A teraz wychodzi i poluje to ptaszek to jaszczurka to myszy i to wszystko znosi do domu, albo zjada. Kto wie co za cholerstwo moze zlapac. Mam obawy, a jednak juz mi latwiej zachowac zdrowy rozsadek. Pamietam jak moj m chcial mnie uspokoic na wizycie u milewicza jak juz widzielismy serduszko. Tak w granicach 8tc. I mowi niech pan powie zonie ze juz jest wszystko dobrze. A milewicz popatrzyl na niego powaznie i mowi, ze to, ze dzis serduszko bije nie znaczy ze jutro tez bedzie bilo. Ale sie wtedy usmialam [emoji1]
@burczus powodzenia
Napisane na HUAWEI CUN-L21 w aplikacji Forum BabyBoom
Ostatnia edycja: