I niedziela ucieka.. Właśnie oglądam kabarety
Macie rację dziewczyny nie wolno facetom tak z nami postępować i postaram się być bardziej stanowcza. Chociaż będę mniej ostentacyjnie zostawiać leki czy wyniki badań żeby mój małż nie czuł się aż tak osaczony. Jednak nie zmienia to faktu, że musi stanąć na wysokości i chociaż psychicznie mnie wspierać.
Pokazujecie, że można i druga połówka potrafi okazać ciepło.
Także będę nad nim pracować
Hmm.. Przypomniał mi się dzień punkcji jak leżałam na tym stole i patrzyłam w sufit i przypinali mi nogi pasami. Błagałam tylko żeby się "po" obudzić.. Ech tak mnie naszło..
Dorzucajac swoje 3 grosze do tematu podejscia M do starań..
Mysle, ze nie ma co generalizowac i porownywac, bo kazdy facet jest mimo wszystko inny. Moj np w ogole nie potrafi wyrazic emocji, tak porzadnie wesprzec, powiedziec dobrego slowa..
Przy poronieniu w zasadzie zostalam z tym wszystkim sama.. sama pojechalam do szpitala na zabieg a on pojechal do pracy - typowy pracoholik, ktory mysli, ze bez niego sie wszystko zawali, jak dla sprawy prywatnej zostanie w domu.. I ponoc jego szef mu sam powiedzial, ze powinien byl zostac z zoną.. straszny zal do niego o to mialam. ale on sam po czasie doszedl do tego ze glupio zrobil. przy nastepnych zabiegach typu laparoskopia, histeroskopia, juz byl ze mna, odwozil mnie, siedzial, czekal.
Takze mysle, ze my sobie mozemy im gadac, ale najbardziej niezawdona nauka jest jak oni zobacza/uslysza od innego faceta, najlepiej autorytetu, ze powinni zrobic tak i tak.. wtedy jakis proces myslowy im sie dopiero uruchamia i sami do tego dochodza.
Z jego brakiem okazywania emocji nauczylam sie zyc. Wiecej z jego strony żartowania, niż poklepywania po ramieniu. ale my tak funkcjonujemy. Mamy sarkastyczne poczucie humoru i tak nam dobrze. mi oczywiscie czasem brakuje tych emocji. Szukam tych emocji w innych drobiazgach. Tym ze robi mi sniadania, kawke, ze mnie klepnie po tylku. U nas jest akurat tak, ze to on jest taką typową gospodynia domową - on w wiekszosci sprzata, zajmuje sie zmywarką, nastawia pranie, wyrzuca smieci (ja zakladam nowy worek, taki mamy podzial
), i to on krzyczy na mnie ze ja czegos nie posprzatalam, albo ze to on znowu musi nastaiwac pranie
On jest po prostu duzo wiekszym pedantem niz ja i ja moglabym jeszcze kilka dni w takim balaganie posiedziec az mnie zacznie wkurzac, a on od razu sprzata. nie potrafi bezczynnie siedziec na kanapie, co mi akurat wychodzi rewelacyjnie
W starania M zaangazowal sie pozno, bo dopiero po ok 2,5 roku, w tym jednym poronieniu. Ja przez ten czas i w sumie wciaz, staram sie go nie obarczac za bardzo ta wiedza nt starań. duzo badan robilam sama na wlasna reke, szukajac, dociekajac, z wlasnych pieniedzy, bo by nie uwierzyl ile to moze kosztowac.
On sie niezbyt angazuje, ale za to ja mam ta wolnosc i swobode w kierowaniu tych staran w strone w ktora chce zeby podążały. Od tego roku, z racji tego ze zdecydowalismy sie na ivf, troche wiecej musi sie angazowac - badania nasienia, wyjazdy do kliniki - i tez bardziej odczuwa więc porażki.. Widze, ze strasznie ciezko je odbiera. wkurza sie, denerwuje, juz kilka razy porzucał branie suplementow, ze ma juz dosc.. a ja sobie tylko cicho wtedy mysle, ze ja juz to od 3 lat czuje, wiec na mnie tak to nie dziala.. po kilku dniach mu przechodzi i dalej dzialamy wg planu.
w cyklach naturalnych ja go informuje kiedy mamy bobosexy zaplanowane, ze wtedy i wtedy owu powinna byc i dzialamy, nie ma że boli
musze to planowac, bo za rzadko mamy przytulanki z wlasnej inicjatywy, zeby trafic w owu. Takze czasem nawet mu w telefon wpisuje w kalendarz, kiedy sa bobosexy
Zwykle M akceptuje moje pomysly i wizje, chociaz nie tak bezkrytycznie.. musze to odpowiednio mu przestawic... jak cos robie poza lekarzem, np. kolejne badania, to juz krzywo na to patrzy, ze znowu cos wymyslam.. takze musze to umiejetnie sprzedawac.. wlasnie teraz np kombinuje jak tu zrobic test LCT, zeby nie oponował...
no ale jest jak jest. wygrana jest warta tych starań, przeciwnosci.
Ostatnio troche przesadzil i nie przemyslal swojej wypowiedzi, bo palnął straszną rzecz..
Nie pamietam juz o czym rozmawialismy konkretnie, natomiast w kontekscie niepłodności. i on, jak to on, w żartach, niby chcial byc zabawny, palnął w kontekscie niepłodności: "a czyj jest problem - mój czy twój?".... zatkało mnie dosłownie... nie moglam uwierzyc, ze cos takiego powiedział, ze w ogole śmie oceniać, że to ja mam problem bo mam endometrioze, a on jest cudny, wspaniały i idealny, bo dr Lewandowski powiedzial, ze jego sperma jest ok...
Jest K**** ok, bo go zmusiłam zeby przez od roku brał suplementy! a problem nie jest MOJ czy JEGO, tylko NASZ!! oj, szybko go sprowadzilam do pionu, a on szybko sie opamietał i widac mu bylo ze bylo mu głupio ze cos takiego palnął.... Oczywiscie u nas nie pada nigdy stwierdzenie na glos "przepraszam, głupio powiedziałem/am...".. tak juz niestety mamy, jak duze dzieci.. no ale najwazniejsze ze zauwazylam do niego dotarlo..
Takze podsumowujac - dla mnie to jest ok, ze moj sie nie angazuje zbytnio, bo dzieki temu ja przewodze temu "projektowi" i robimy po mojemu. Komunikacje kazdy ma inna, bo jest inna osobowoscia i musimy sie ze swoimi M dogadac na swojemu.. ja nie zmusze mojego zeby był wspierającym ciepłym misiaczkiem, ani cieplego misiaczka nie zmieni sie na stojącego twardo na ziemi planiste. To nie jest tak, ze mi idealnie moj M pasuje w sposobie komunikacji i poziomie/sposobie wsparcia jaki mi daje, ale radze sobie po swojemu - np jestem tu z Wami
Wiem ze juz kilka razy byl walkowany ten temat ale napiszcie mi proszę kiedy badalyscie hormony w ktorych dniu cyklu
3dc - lh, fsh, estradiol
11dc - prolaktyna
7dpo - progesteron
No to się domyślam, że mnie też przepisze
Babki spóźnia mi się okres.. Myślę czy nie zrobić testu (nawet kupiłam) ale boje się kolejnego rozczarowania..
Jak się czułyście w dniu spodziewanej miesiączki???
Sikaj!