Hej Dziewczyny,
Cały czas podczytuję tutaj Was
Ogólnie humorek w tendencji spadkowej, lipiec, tak myślałam, że nie obejdzie się bez myślenia, co wydarzyło się niespełna rok temu...
Wczoraj odwiedził nas kolega mojego męża i opowiedział, jak to przy pierwszym synu jego żona dostała krwotoku, trafiła do szpitala, prawie poroniła, ale dali jej coś na podtrzymanie, sterydy, leżenie z nogami do góry, potem 6 m-cy w łóżku i wiecie co? Urodziła zdrowego chłopca... Ja miałam identyczną sytuację, ale mi nikt nie podał sterydów na podtrzymanie, a może to by skończyło się wówczas inaczej... Może... I co ja mam o tym wszystkim myśleć, czy zrobiłam, czy lekarze zrobili wszystko, by ratować moje dziecko, przecież serduszko biło... A podobno to już pół sukcesu. Mam mętlik w głowie.
Dziewczynki jak to jest z tymi sterydami? Jak one działają? Hamująco na układ immunologiczny, na przeciwciała, choćby i te tarczycowe? A jeśli wystarczą te sterydy w moim przypadku, a ja ich nie biorę... Boże, nie wiem dlaczego, ale cały czas mam jakieś wewnętrzne przekonanie, że można coś z tym wszystkim zrobić, że może niewiele trzeba...
Wielkimi krokami zbliża się ślub mojego brata, tylko dlatego nie podjęłam jeszcze starań, choć może bez planowania, znienacka byłoby lepiej, ale po 2 poronieniach to chyba brzmi nieracjonalnie... Do tej pory zachodziłam w pierwszym cyklu starań, ale nie wiem, jak będzie tym razem, mam jakąś obawę, że może nie będzie tak prosto.
A tak z innej beczki, to zbadałam sobie ostatnio TSH i FT4. TSH 0,36, trochę nisko, chyba za dużą dawkę przyjmuję, dobrze, że we wtorek wizyta, może zleci mi N50 Euthyroxu na stałe, chociaż z drugiej strony wolałabym być już wyregulowana.
Proszę napiszcie mi Kobietki coś o tych sterydach, stosowałyście po zaciążeniu kiedykolwiek. Ja mam receptę na Luteinę, w domu mam Duphaston, łykam kwas i tyle
Pozdrawiam cieplutko, bo u nas zimno
))