reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Poronienia nawykowe - leczenie immunologiczne

Przepraszam, że się nie odzywałam. Formy nie miaTelefonu używałam jedynie do dzwonienia do rodziny o stanie zdrowia dzieci i moim.
Tak Strwbusia w Bytomiu. Leżałm na Patologii na Bloku V a potem na Położniczym. Patologia ok, a Położniczy to i tak opisałam te grubsze rzeczy. Ogólnie masakra.
Miałam cc w powiatowym szpitalu ale to jak w Klinice trajktowali mnie to woła o pomste do nieba. Nie mam wielkich wymagań, ale niektóre teksty i decyzje Dr to masakra.
 
reklama
Hejka ;)

Nauczycielki - wszystkiego najlepszego z okazji naszego święta [emoji253]

Witajcie!
Riri, musi być wszystko dobrze!
Fondie, musisz niestety być cierpliwa , na pewno wszystko ok.
Ja wczoraj miałam przykrą sytuację. Na imprezie ze znajomymi poszedł temat dzieci. Dziewczyny zaczęły opowiadac,że pracują z dziećmi i póki co to nie chcą mieć szybko swoich dzieci i zapytały mnie przy wszystkich, "a ty tez pracujesz z dziećmi i jak masz? Chcesz już dzieci?". Wszyscy na mnie , a ja myślałam że się poplacze i nic nie byłam w stanie odpowiedzieć. cisza się głupia zrobiła. teraz żałuję, ze nie powiedziałam prawdy. Ale nie byłam w stanie normalnie...z drugiej strony nie chcę, żeby mnie ktoś żałował. ..
Jesusicku, miałam wczoraj taką samą sytuację. Wychodzę z Rosska obkupiona w pudry i brązery, a tu koleżanka z podstawówki (z pierwszym dzieckiem wpadła zaraz po 18. a drugie urodziła rok po pierwszym - mniemam że też wpadka, ale myślę że może chcieli?! Nieważne ;) ). Spotykamy się w drzwiach, ona ze swoimi dziećmi, stała gadka co u mnie, gdzie mieszkam, gdzie pracuję i na końcu pytanie czy mam dzieci. Warga mi zadrżała i mówię że nie mam :( nie chcę żeby cały świat wiedział o moich poronieniach :( pożegnałyśmy się, jadę samochodem i zamiast skupić się na drodze to wyrzucam sobie "czemu nie powiedziałaś, przecież masz dzieci, może ona zna kogoś kto mógłby Ci pomóc tu na miejscu" ale z drugiej strony, jak kiedyś dojdzie do spotkania klasowego (na które nie wiem czy pójdę), to bałabym się wytykania mnie palcami...nie lubię jak obce osoby mówią (w tym często doradzają) na temat poronień a goofno o nich wiedzą, bo znają je tylko z teorii, albo ktoś im tam opowiedział.
Witajcie kochane. Pisze do Was już z domku. Jesteśmy w nim w Trójeczkę :)
Wybaczcie że nie odzywałam się, ale pobyt w szpitalu to dni wyjęte z życiorysu.
Zacznę od tego, że traiłam do niego z plamieniami. No i dobrze bo za kilka godzin wydarzyła się tragedia. Po str córki odkleiło się niemal całkowicie łożysko. Dostałam krwotoku w nocy i najgorsze co mogłam zrobić to posprzątałam po sobie krew. Niewierzyli mi że coś się stało. Kazali połozyc sie do łóżka a ja leżałam na nim z wizją ze moje dzieci już nieżyją. Po kliku minutach jednak lekarza coś ruszyło i kazał mi przyjść na zabiegówkę. Zbadał a potem zrobił usg i wyszły nieprawidłowości. Przewieżli mnie na porodówke. Przyszedł inny lekarz i mówi ze cc. Ja wpadłam w panike. Zaczeli na mnie krzyczeć czy ja chce zeby mi dzieci w brzuchu poumierały? A ja mówie, ze zgadzam się na cc a tylko boje się o dzieci i maja robić cc. Potem przyszła anestezjolog zaczeła się do mnie wydzierać że zjadłam i wypiłam. Tak jakbym miała przewidzieć ze w nocy bede mieć cc.. Po cc obudziłąm się z ogromnym bólem. rano przyszła do mnie Pani Dr co robiła mi cc i pyta czy planuje jeszcze dzieci i obym nie planowała. Pytam dlaczego a ona że normalnie cc robi w 25 min a u mnie musiała 1,5h. Nie zrozumiałam jej co konkretnie się wydarzyło bo byłam w takim szoku. Tylko powiedziała ze mało mi macicy nie wycieła i żebym sobie darowała dzieci i obróciła się na pięcie i sobie poszła,Nie chcieli powiedzieć mi co z dziećmi. A ja błagałam by i tylko powiedzieli czy one żyją. Błagałam położna by zadzwoniła do pediatry by przyszedł. Po setnym razie do niego zadzwoniła i przyszedł do mnie w nocy i powiedział jaki jest stan. Przez póltora doby lezałam na sali pooperacyjnej. Po dobie mogli mnie uruchomi ale żadnej sie nie chciało połoznej. Dopiero rano sama wstałam sama bo nie mogłam sie doczekac. Przewiezli mnie na sale i poszłam do dzieci. Widok był straszny. Niestety miałam pojecie w jakim stanie były. Wyłam strasznie. W 2 dobie u syna stan się pogorszył. Wystąpiło krwawienie z płuc. Dali go na respirator. Był na nim 2 dni. Oboje byłi karmieni pozajelitowo i przez sondy. Mnie cisneli żeby miała pokarm bo nietolerowały sztucznego. Stres robił swoje, cięzko pracowałam by cokolwiek zaczeło lecieć. W pt stan się nieco poprawił. W sobote z rana jak do nich przyszłam byli bez cepapu. Sond i wenflonów. W nd byłi już w łóżeczkach. Córka od pn ze mna na sali. Syn 1 dzien później. chodziłam 9 dni zdrenem. Bo ciągle leciało mi z brzucha. Pani Ordynator przyszła do mnie i mówi że mam zrobić wszystko by przestało mi lecieć z brzucha. A ja sobie myślę że jeszcze nie próbowałam stania na rękach i przysiadów. Przeciez fakt że leciało mi z brzucha do drenu nie załeżał ode mnie.. ehhh Opieka położnicza pozostawia wiele do życzenia. Ogólnie samo przygotowanie do cc i to co się działo ze mną na położniczym to mozna by do gazet opisać.
Było minęło...
Moje dzieci dzielnie walczyły. Chce zapomnieć o tej instytucji. Choć z opieki nad noworodkami jestem mega zadowolona i staram się nie myśleć co działo się w tym szpitalu.
Wam Kochane dziękuje za wsparcie i modlitwy w intencji moich dzieci. dzięki nim moje dzieci wzięly się do życia.
a teraz jesteśmy w domu i to się liczy!
Chwała Ci za ten post :) miałam przeczucie, że wszystko u Was ok, tylko zakochana jesteś w swoich Skarbach i nie piszesz :) zdrówka dla Maluchów i dużo siły dla Ciebie :) poznawajcie się wzajemnie [emoji8]

Wysłane z mojego LG-D620 przy użyciu Tapatalka
 
Przepraszam, że się nie odzywałam. Formy nie miaTelefonu używałam jedynie do dzwonienia do rodziny o stanie zdrowia dzieci i moim.
Tak Strwbusia w Bytomiu. Leżałm na Patologii na Bloku V a potem na Położniczym. Patologia ok, a Położniczy to i tak opisałam te grubsze rzeczy. Ogólnie masakra.
Miałam cc w powiatowym szpitalu ale to jak w Klinice trajktowali mnie to woła o pomste do nieba. Nie mam wielkich wymagań, ale niektóre teksty i decyzje Dr to masakra.
Tola, patologia to oddzial mojego gina.
Na polozniczym nie bylam, wiec mnie tez to czeka, niestety[emoji20]

A Ci lekarze jak sie nazywali? Zebym wiedziala jak cos.

Ten polozniczy to rozumiem ze to noworodkowy, znaczy jak urodzilas to Cie przewiezli pietro wyzej, tak? Bo tam slyszalam ze jedze sa.

Napisane na LG-D620 w aplikacji Forum BabyBoom
 
Witajcie kochane. Pisze do Was już z domku. Jesteśmy w nim w Trójeczkę :)
Wybaczcie że nie odzywałam się, ale pobyt w szpitalu to dni wyjęte z życiorysu.
Zacznę od tego, że traiłam do niego z plamieniami. No i dobrze bo za kilka godzin wydarzyła się tragedia. Po str córki odkleiło się niemal całkowicie łożysko. Dostałam krwotoku w nocy i najgorsze co mogłam zrobić to posprzątałam po sobie krew. Niewierzyli mi że coś się stało. Kazali połozyc sie do łóżka a ja leżałam na nim z wizją ze moje dzieci już nieżyją. Po kliku minutach jednak lekarza coś ruszyło i kazał mi przyjść na zabiegówkę. Zbadał a potem zrobił usg i wyszły nieprawidłowości. Przewieżli mnie na porodówke. Przyszedł inny lekarz i mówi ze cc. Ja wpadłam w panike. Zaczeli na mnie krzyczeć czy ja chce zeby mi dzieci w brzuchu poumierały? A ja mówie, ze zgadzam się na cc a tylko boje się o dzieci i maja robić cc. Potem przyszła anestezjolog zaczeła się do mnie wydzierać że zjadłam i wypiłam. Tak jakbym miała przewidzieć ze w nocy bede mieć cc.. Po cc obudziłąm się z ogromnym bólem. rano przyszła do mnie Pani Dr co robiła mi cc i pyta czy planuje jeszcze dzieci i obym nie planowała. Pytam dlaczego a ona że normalnie cc robi w 25 min a u mnie musiała 1,5h. Nie zrozumiałam jej co konkretnie się wydarzyło bo byłam w takim szoku. Tylko powiedziała ze mało mi macicy nie wycieła i żebym sobie darowała dzieci i obróciła się na pięcie i sobie poszła,Nie chcieli powiedzieć mi co z dziećmi. A ja błagałam by i tylko powiedzieli czy one żyją. Błagałam położna by zadzwoniła do pediatry by przyszedł. Po setnym razie do niego zadzwoniła i przyszedł do mnie w nocy i powiedział jaki jest stan. Przez póltora doby lezałam na sali pooperacyjnej. Po dobie mogli mnie uruchomi ale żadnej sie nie chciało połoznej. Dopiero rano sama wstałam sama bo nie mogłam sie doczekac. Przewiezli mnie na sale i poszłam do dzieci. Widok był straszny. Niestety miałam pojecie w jakim stanie były. Wyłam strasznie. W 2 dobie u syna stan się pogorszył. Wystąpiło krwawienie z płuc. Dali go na respirator. Był na nim 2 dni. Oboje byłi karmieni pozajelitowo i przez sondy. Mnie cisneli żeby miała pokarm bo nietolerowały sztucznego. Stres robił swoje, cięzko pracowałam by cokolwiek zaczeło lecieć. W pt stan się nieco poprawił. W sobote z rana jak do nich przyszłam byli bez cepapu. Sond i wenflonów. W nd byłi już w łóżeczkach. Córka od pn ze mna na sali. Syn 1 dzien później. chodziłam 9 dni zdrenem. Bo ciągle leciało mi z brzucha. Pani Ordynator przyszła do mnie i mówi że mam zrobić wszystko by przestało mi lecieć z brzucha. A ja sobie myślę że jeszcze nie próbowałam stania na rękach i przysiadów. Przeciez fakt że leciało mi z brzucha do drenu nie załeżał ode mnie.. ehhh Opieka położnicza pozostawia wiele do życzenia. Ogólnie samo przygotowanie do cc i to co się działo ze mną na położniczym to mozna by do gazet opisać.
Było minęło...
Moje dzieci dzielnie walczyły. Chce zapomnieć o tej instytucji. Choć z opieki nad noworodkami jestem mega zadowolona i staram się nie myśleć co działo się w tym szpitalu.
Wam Kochane dziękuje za wsparcie i modlitwy w intencji moich dzieci. dzięki nim moje dzieci wzięly się do życia.
a teraz jesteśmy w domu i to się liczy!
Tolu, w październiku zaczęłam chodzić na różaniec, prawie codziennie. Wierzę, że moja modlitwa za Twoje maleństwa podziałała. Ależ kamień spadł z serca! Strasznie się cieszę, że dzieciaczki już z Tobą w domku!
Codziennie też modlę się za moje maleństwo i dzięki temu jestem spokojniejsza, bo wiem, że Dobry Bóg wysłucha moje modlitwy. Mam teraz spokojne sny, żadnych koszmarów. Czuję, że On nad nami czuwa.
 
Tola, a wiesz ze nasza Lilia w ciazy jest[emoji4]pewnie forum nie nadrobilas jeszcze[emoji6]


Ech...Tola wlasnie sie poplakalam przez Ciebie, nawet nie wiesz jak sie ciesze ze dzieciaczki cale i zdrowe.
Ostatnie dni chodzilam jak przetracona i co chwile sprawdzalam czy sie logujesz na forum. A jakie mialam mysli, nie chcesz wiedziec.
Napisane na LG-D620 w aplikacji Forum BabyBoom
 
Asiu podziałała! Dziękuje Ci bardzo.
Wam także.
Nawet nie wiedziałam że takie wsparcie tu było i tyle osób się modliło za moje maluchy. Dopiero teraz to czytam to płaczę :) Boże!!! dziękuję Wam. Dzieki Wam moje dzieci zebrały się szybko do życia

Nie wiedziałam :) Nie nadrobiłam forum. Lilia baaardzo się ciesze :)
 
Tola ojj jak się cieszę że wszystko ok ;)

Dzieciaczki wynagrodzą ci ten cały stres i łzy ;)

Pewnie nie możesz uwierzyć że są już z tobą i że są twoje .

Życzę dużo zdrówka i radości w każdym dniu .

Współczuje przeżyć :( niektórzy mają zero empati i serca .
Ważne że już jest ok .


Napisane na iPhone w aplikacji Forum BabyBoom
 
reklama
Tola tak się cieszę chwała Miłosierdziu Bożemu .
Trzymam kciuki za wszystkie w błogosławionym stanie .
Może kiedyś i dla mnie nadejdzie ten czas .
Ktoś pytał o histeroskopię ja miałam robioną w CZMP w Łodzi sam zabieg trwa krótko ja zostałam przyjęta na oddział we wtorek wyszłam w czwartek. Miałam pobierane dużo krwi, pewnie z racji badań. Codziennie rano wizyta Maliny.
 
Do góry