enya81
Fanka BB :)
Będę musiała poprosić o relanium, ponieważ u mnie w domu tragedia....
Mój mąż wytrzymał 2 dni bez picia, wczoraj odwiozłam Go do kolegi bo naprawiał samochód i przyjechał autobusem po piwku. Nie był zataczający się ani bardzo pijany ale wypił - ja od razu wiedziałam bo zawsze zaczyna lekko bełkotać i inaczej mówić. Na terapii mówili mu że nie może pić nic a ja mu nie wierzę że wypije jedno czy dwa i na tym się skończy. Myślałam że jest mądrzejszy.....Fakt ja też jestem pieniaczka ale skoro ostatnio obiecywał poprawę a ja mu powiedziałam ze kolejnej szansy nie będzie to nie mam wyjścia jak to przeciąć. Okres obserwacji i przebaczania się skończył. Wczoraj dałam mu spokój ale dzisiaj była awantura......No i stanęło na tym że wyprowadzamy się z córką (mieszkanie jest męża) ale na razie nie mamy dokąd, dopiero za jakiś miesiąc moja mama wykończy mieszkanie które kupili z tatą pod wynajem (małe mieszkanko 2-pokojowe ale jest) i tam zamieszkamy. Co do kredytu który ma nam sie uruchomić w czerwcu mój mąż chce sie wycofać a ja sama nie dam rady go spłacać bo rata jest taka jak prawie moja pensja. Męża też nie miałabym czym spłacić (wpłacił 1/3 kwoty jako wkład własny z działki po dziadku). A to mieszkanie moich marzeń. Co do opieki nad dziećmi nie chciał ze mną gadać, powiedział że sąd to ustali ale ja na pewno nie będę teraz składać żadnych pozwów itd bo nie będę biegać w tym stanie po sądach. Inna sprawa że obecną moją ciążą średnio się interesował, wiem że wydawało mu sie że przesadzam z tym strachem. Tak więc 14.04 jadę sama na USG i dobrze się stało z tym NFZ bo nie stać by mnie było. I tak muszę mieć 300 zł na wizytę + dojazd 100 zł + pieniądze na miejscu w szpitalu.
Tak więc Dziewczynki finał jest taki że mąż mnie zostawia, a tego dziecka oprócz mnie znowu nikt chyba nie chce (powtarza się scenariusz z ciąży z Alą). Najlepsze jest to że nasza córka ma w poniedziałek urodziny - mąż obiecał że kupi jej tort a jak sie wkurzył po prostu wyszedł, zabrał samochód i nie odbiera telefonów. Na noc ma nie wrócić. Dziecko zostanie bez tortu. W przyszłą sobotę mieliśmy jej zrobić urodzinki dla koleżanek na świeżym powietrzu w agroturystyce ale nie wiem czy mnie na to właśnie stać.
Nie wiem czy mam na to wszystko siłę, paradoksalnie kocham męża, nadal bardzo mnie pociąga jak nikt ale nie mogę mu wybaczać picia i tego że nasza córka na to wiecznie patrzy, Ja po prostu chcę chronić moje dzieci....Jak dam radę psychicznie i finansowo - nie wiem. Do końca ciąży - sama, podczas porodu - sama, później sama z maluchem i drugoklasistką. Nie wiem....Póki co chyba jeszcze jestem w szoku. Były u nas różne awantury, zresztą nasze małżeństwo zawsze było jakieś takie "włoskie" ale tym razem czuję że to co się już stało to się nie odstanie. On wyjedzie i tylko pewnie będzie rozmawiał z córką.
Nie mam już łez, złość przeszła i tak naprawdę jedyne co teraz czuję to bezsilność że nic nie mogę.....
Mój mąż wytrzymał 2 dni bez picia, wczoraj odwiozłam Go do kolegi bo naprawiał samochód i przyjechał autobusem po piwku. Nie był zataczający się ani bardzo pijany ale wypił - ja od razu wiedziałam bo zawsze zaczyna lekko bełkotać i inaczej mówić. Na terapii mówili mu że nie może pić nic a ja mu nie wierzę że wypije jedno czy dwa i na tym się skończy. Myślałam że jest mądrzejszy.....Fakt ja też jestem pieniaczka ale skoro ostatnio obiecywał poprawę a ja mu powiedziałam ze kolejnej szansy nie będzie to nie mam wyjścia jak to przeciąć. Okres obserwacji i przebaczania się skończył. Wczoraj dałam mu spokój ale dzisiaj była awantura......No i stanęło na tym że wyprowadzamy się z córką (mieszkanie jest męża) ale na razie nie mamy dokąd, dopiero za jakiś miesiąc moja mama wykończy mieszkanie które kupili z tatą pod wynajem (małe mieszkanko 2-pokojowe ale jest) i tam zamieszkamy. Co do kredytu który ma nam sie uruchomić w czerwcu mój mąż chce sie wycofać a ja sama nie dam rady go spłacać bo rata jest taka jak prawie moja pensja. Męża też nie miałabym czym spłacić (wpłacił 1/3 kwoty jako wkład własny z działki po dziadku). A to mieszkanie moich marzeń. Co do opieki nad dziećmi nie chciał ze mną gadać, powiedział że sąd to ustali ale ja na pewno nie będę teraz składać żadnych pozwów itd bo nie będę biegać w tym stanie po sądach. Inna sprawa że obecną moją ciążą średnio się interesował, wiem że wydawało mu sie że przesadzam z tym strachem. Tak więc 14.04 jadę sama na USG i dobrze się stało z tym NFZ bo nie stać by mnie było. I tak muszę mieć 300 zł na wizytę + dojazd 100 zł + pieniądze na miejscu w szpitalu.
Tak więc Dziewczynki finał jest taki że mąż mnie zostawia, a tego dziecka oprócz mnie znowu nikt chyba nie chce (powtarza się scenariusz z ciąży z Alą). Najlepsze jest to że nasza córka ma w poniedziałek urodziny - mąż obiecał że kupi jej tort a jak sie wkurzył po prostu wyszedł, zabrał samochód i nie odbiera telefonów. Na noc ma nie wrócić. Dziecko zostanie bez tortu. W przyszłą sobotę mieliśmy jej zrobić urodzinki dla koleżanek na świeżym powietrzu w agroturystyce ale nie wiem czy mnie na to właśnie stać.
Nie wiem czy mam na to wszystko siłę, paradoksalnie kocham męża, nadal bardzo mnie pociąga jak nikt ale nie mogę mu wybaczać picia i tego że nasza córka na to wiecznie patrzy, Ja po prostu chcę chronić moje dzieci....Jak dam radę psychicznie i finansowo - nie wiem. Do końca ciąży - sama, podczas porodu - sama, później sama z maluchem i drugoklasistką. Nie wiem....Póki co chyba jeszcze jestem w szoku. Były u nas różne awantury, zresztą nasze małżeństwo zawsze było jakieś takie "włoskie" ale tym razem czuję że to co się już stało to się nie odstanie. On wyjedzie i tylko pewnie będzie rozmawiał z córką.
Nie mam już łez, złość przeszła i tak naprawdę jedyne co teraz czuję to bezsilność że nic nie mogę.....
Ostatnia edycja: