Lilia to ja duzo krocej, a juz mam dosc tego calego koszmaru
Jak to in vitro sie nie uda to nie wiem czy do kolejnego bede podchodzic...czy sobie dam spokoj z dzieckiem....nie wiem...
Mam dosc tych nerwow....Myslalam ze to in vitro fajne, ze wieksze szanse i ze nic stresu bo przeciez musi sie udac.
A to jest tak jak mowilas, tyle stresu...najpierw czy jajca rosna, potem bede sie chyba cala trzesla jak bede miala dzwonic i pytac czy sa zarodki, a potem jak bede szla na bete, o ile dojdzie do transferu:-(
Teraz stres z zastrzykami, bo strasznie mnie stresuje ich przygotowanie
Ech...
Ja na ten czas mam trochę inne podejście, ale to może dlatego, że "siedzę" w tym trochę dłużej i w pewnym okresie czasu stwierdziłam, że nie mogę, żyć cały czas tematem dziecka, bo zwariuje i wywiozą mnie do psychiatryka. Zaczęłam się cieszyć z błahych rzeczy, tzn. zakupy, wakacje, wycieczki - lubię pojechać na jeden dzień w góry i sobie pochodzić, bardzo mnie to odpręża. Zawsze jedziemy z kuzynem, jego żoną i synem, jest fajnie. I wróciłam do imprez, do ludzi, bo w pewnym czasie odsunęliśmy się od znajomych i kuzynostwa. Do teatru czasem pójdę na jakąś komedię. Powiem szczerze, że to dobrze na mnie wpłynęło. W tym temacie trzeba trochę wyluzować, wiem, że to nie jest łatwe, tym bardziej przy pierwszym podejściu. Spróbuj z mężem iść na spacer, tym bardziej, że teraz taka ładna pogoda. Ja z zastrzykami mam trochę łatwiej, bo ten temat ogarnia mój mąż. Współczuję stresów z tego powodu