reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Poronienia nawykowe - leczenie immunologiczne

Truskaweczko cieszę się bardzo że jest:) o serduszko się nie martw u mnie też było tydzień pózniej. Martwiłam się że tak silne krwawienie i że nic nie będzie już, więc jest dobrze:) tylko ta krew w macicy? dlaczego? Czasem czyta się że kobiety mają w ciąży takie krwawienia jak miesiączkowe może Ty tak masz i już. Cała ta krew zejdzie i będzie ok:tak: mocno w to wierzę.

magdaCH tak jest że potrzebuję właśnie resetu, nie myśleć już o tym, bo wiem że teraz ciąży nie udźwignęła bym psychicznie, wręcz panicznie się jej boje. Wczoraj miałam owulację i zawsze się staraliśmy w tym czasie... trudno się przestawić na inne myślenie.
Mam nadzieję że ten strach kiedyś minie i się jeszcze zdecyduję spróbować.
 
reklama
Hej hej
Widzę, że humory -100 na forum.
Najpierw kilka słów do Truskawki - Kochana! Ty nasza! Kciukamy mocno za Was oboje!!!!! Odpoczywamy i włączamy pozytywne myślenie - KLIK! :tak::tak::tak:

Laski co do tej przerwy - to niegłupi pomysł. Sama się nad tym zastanawiałam ostatnio, no ale mąż powiedział, że jedziemy się jeszcze doszczepić. Jak po tym doszczepianiu ciąży dalej będzie NIET to pasujemy na rok. I może in vitro... Zobaczymy co los przyniesie. Teraz wyluzujcie, święta idą, piękny czas - choinki, lampeczki, kolędy, śnieg! Ja to wam powiem, że się doczekać już nie mogę :-D I jakoś ten brak dziecka na razie przestał mi przeszkadzać. Wiem wiem - niektóre tu może stwierdzą, że oszukuję, że zwariowałam. Ale cóż - życie jest zbyt piękne, żeby siedzieć i płakać nad jednym. A Pan Bóg może kiedyś nam wynagrodzi te cierpienia - na razie uczy nas cierpliwości. Ja się zajęłam szukaniem pracy (ciężko idzie ale idzie) no i haftuję :-) i spędzam czas z przyjaciółmi. Mąż mój to ostoja spokoju - on zawsze mnie podnosi na duchu i szczerze to dzięki niemu się trzymam. On jest pewny, że kiedyś nadejdzie ten szczęśliwy dzień. On w to wierzy - więc jak ja mam nie wierzyć? :tak:
Dzisiaj jestem wdzięczna za to, że go mam, że mam przyjaciółki, które kopią mnie w tyłek w razie potrzeby :-p i stawiają na nogi i za to, ze jest takie forum jak to - że jesteście wy. Przesyłam pozytywne wibracje dla wszystkich :-D
 
Truskaweczko - ja też cały czas trzymam za Ciebie moooocno
MagdaCH - dziękuję za Twoje zainteresowanie. Szpece od in vitro idą schematem.... Pierwsze i drugie crio dokładnie ten sam schemat i jak sądzę przy 3 będzie to samo... Sama muszę szukać rozwiązania:( Ja już przeszłam szczepienia, leczenie lekami immunosupresyjnymi, inseminacje, in vitro z Clexanne+ Acard+Encorton. Teraz dodatkowo była jeszcze vit D3+B6+B12+bromek+euthyrox... Teraz jeszcze wymyśliłam, że mogę na 2 miesiące wziąć Visanne na uśpienie endometriozy i po tym zaraz jeszcze raz spróbować. Inseminacja na tym scenariuszu mi nie wyszła ale nie mam już pomysłów innych niestety:(
misiejku - jak tam szturm o dziecia:)
barbinko - właśnie powoli nabieram podobnego podejścia - tzn przecieram oczy z tego dzieciowego zakręcenia i widzę piękny świat. Problem jest taki, że po prostu wkoło wszyscy mają dzieci i non stop się o nie "potykam". Na święta przyjedzie też mojego męża brat ze swoimi i wtedy to tylko słyszę, ze może trzecie by sobie zrobili BO TAK DOBRZE IM TO IDZIE!!!! No cholera Cię bierze jak takie coś słyszysz od teściów - zaznaczę, że wiedzą, że my podchodziliśmy do in vitro... No ale walczę ze smutkiem, złością i patrzę na piękne słonko zza okna korporacji:)
 
Zula postaraj się nie przejmować uwagami tego typu, jest to przykre, ale nie zrozumie tych problemów ktoś, kto ich nie miał. Najlepiej to zlewać, wyłączyć się. Mi niedawno siostra męża wyskoczyła z tekstem, gdy dowiedziałam się że serce nie bije "że zachowuje się niedojrzale, bo chce mieć dziecko za wszelką cenę jakby to była najważniejsza rzecz na świecie" szkoda gadać...
Zula, Barbinko ja miałam ostatnio dużo czasu na przemyślenia. Myślałam o tym że są różne choroby, różne ludzie mają problemy. Trzeba zacząć żyć i wyjść z tego zamkniętego, bolesnego świata w którym się zamykamy. M. też tak uważa, cieszmy się sobą:) zabrałam się teraz za fajną książkę, jest piękny dzień;-)
 
Dziewczynki a ja na serio, zazdroszczę Wam tego podejścia.....U mnie regres w drugą stronę....Nie daję sobie rady. Wczoraj po kolejnej kłótni z mężem musiałam wyjść z domu bo nie mogłam już wytrzymać. A jak wróciłam wstyd się przyznać ale po prostu się upiłam z rozpaczy, leżałam w wannie, płakałam i piłam. Zazdroszczę Wam podejścia mężów do tematu, mój ma na wszystko wywalone. Nie liczy się z moim zdaniem, śmieje się ze mnie, mówi że jestem panikarą i wariatką bo przecież " i tak bedziemy mieć to dziecko prawda?". Co to za problem poronić kolejne parę ciąż?? Leczenie w Łodzi to mój kaprys który On łaskawie sfinansował ale nie zapomniał mi tego wypomnieć w pewnym momencie (później niby przepraszał). NIGDY mnie nie wspierał, po każdym poronieniu udawał że nic się nie stało, no bo po co poruszać niewygodne tematy??
Na serio myślę o wizycie u psychiatry i lekach bo nie wytrzymam. Jestem wierząca ale wczoraj bluźniłam, nie wiem czemu tak jest że Bóg daje i zabiera??? Po co?? Czemu to ma służyć?? Gdzie jest granica cierpienia, granica wytrzymałosci??? Wszystko zbiera się przeciwko mnie, mój maż ma zamiar wyjechać do N i nie wróci na owu - z kolejnego cyklu nici. Wiecie że dla mnie jest to gorsze niż negatywny test ciążowy?? Świadomość z góry że nic z tego.....Nie wiem czemu tak jest, może dlatego że lubię coś zaplanować a tu nie mam nad tym żadnej kontroli. Tym bardziej że po nowym roku znowu będzie przyjeżdżał co miesiąc i szanse marniejsze niż teraz. Gdyby nie Wy tutaj zginęłabym marnie, niby mam przyjaciółki ale teraz mam wrażenie że żadna nie rozumie. Nie chcę nawet z nimi na ten temat rozmawiać. Nie chce mi sie łykać leków bo po co??? I tak cykl z bani...Tyle czekałam, tyle przeszłam a tu pst...po prostu nic z tego. Nie umiem się ogarnać. Kopnijcie mnie wirtualnie w tyłek bo wyjdę z siebie...:no:

Truskaweczko
kochana, czasami ciąża tak się dziwnie zaczyna ale to jeszcze nic nie oznacza, zobaczysz że za 8 miesięcy powitasz małą truskaweczkę na świecie!!!

Zula a myślałaś o ziółkach ks. Sroki??? Wierz mi że działają cuda:)
 
Ostatnia edycja:
Zula - a próbowałaś naprotechnologii? Mojej znajomej po 7 latach bezskutecznych starań się udało. Niestety nie znam szczegółów dotyczących ich problemu, wiem tylko że stwierdzili że nie zaszkodzi spróbować i za 7 miesięcy zaszli.Może warto sprawdzić i ten trop...

Wiecie ja też trochę odpuściłam, ostatni rok moje życie kręciło się wkoło badań. Okazało się że kolejna ciąża się nie udała. I wiecie co, oprócz poczucia żalu i smutku z powodu straty, miałam również świadomość że straciłam ten rok. Teraz staram się na spokojnie i bez paniki do tego podchodzić.

Enyo
- mnie mąż też postrzegał jako histeryczkę z tymi badaniami, szukaniem w internecie ,moim czarnowidztwem... Ehhh stwierdził nawet w pewnym czasie podczas mojej akcji "badania" , że on dzieci nie chce bo ja jestem taka znerwicowana tym wszystkim.Całą noc wtedy przepłakałam. Mężczyżni wszystko inaczej postrzegają, co nie znaczy że nie przeżywają tego na swój sposób. Ja każdą decyzję - jakie badania,po co te badania ,wybór lekarza itd. sadzałam męża przed internetem i kazałam czytać. Potem dyskutowaliśmy razem. Może spróbuj męża bardziej uświadomić, zaangażować. Może on czuje się trochę zaniedbany przy tym wszystkim. Nie wiem ... tak gdybam..
A złośći takie wyrzucanie jest normalne. Też czasami mam takie poczucie, że wszystko przeciwko mnie. Ale zobaczysz jutro wstaniesz i świat będzie inny. Trzymaj się ciepło.

Truskaweczki - trzymajcie się mocno. && za piękne serduszko.
 
Ostatnia edycja:
Madziu wszyscy mówią że niby przeżywa, wierz mi że NIE PRZEŻYWA. Nigdy mnie nie przytulił jak rozpaczałam, nie chce ze mną rozmawiać, przyjmuje do wiadomości to co proponuję ale nic poza tym. Nie dociera do tej głupiej łepetyny że u nas to nie takie proste, że nie ma ot tak dziecka, po co sie martwić na zapas?? Przecież to takie proste.....
W szpitalach leżałam sama, NIGDY mnie nie pocieszył, nie natchnął optymizmem, nie dał wsparcia psychicznego bo ON nie uznaje słabości. Dla niego słaby człowiek jest godny pogardy i wierz mi że moja teściowa jak umierała na raka do końca udawała że nic się nie dzieje. Ludzie ją podziwiali ale ja myślę że Ona po prostu tak została wychowana i tak wychowała mojego męża. Po co poruszać tematy niewygodne?
 
Ostatnia edycja:
A powiedziałaś, że tego potrzebujesz, że byś chciała że takie to dla Ciebie ważne ? Bo może on nie wie o tym. Trudno mi po prostu uwierzyć, że dajesz radę sama tak to wszystko ciągnąć. Podziwiam Cię kobieto !
 
reklama
Madziu z tego właśnie wynikają nasze kłótnie. Z tego że próbuję wtłuc mu do głowy moje potrzeby. I nic...To tak jakbyś miała rozkruszyć skałę....A ja nie umiem udawać, jestem emocjonalna, muszę się wyżalić, wypłakać i czasami po prostu poczuć że nie jestem sama.
 
Do góry