Hej.
Ja pierwsze dziecko rodziłam na Parkitce...
ale zanim tam trafiłam odwiedziłam na własne życzenie szpital na Tysiącleciu...bo naczytałam sie dobrych opini...najważniejsze to jest to czy masz tam swojego lekarza, przez czas jaki tam byłam to zauważyłam, że jak masz lekarza to jesteś pania, nie masz - czekaj az coś sie stanie. Ja tak właśnie trafiłam z małowodziem - miałam maluteńko wód płodowych od 35 tyg.Trafiłam na oddział i miałam być monitorowana na USG i KTG. Na dzień dobry dowiedziałam się, że jak nic sie nie dzieje to niepotrzebnie przyjeżdżałam, ale mnie przyjęli...I to by było na tyle - leżałam i leżałam 4 dni,i tylko na obchodzi za każdym razem pytali - czy się coś dzieje - i tyle....wiec juz 4 dnia moja mama udała sie z awanturą do ordynatora ze nie przeprowadzono kontroli USG nawet na przyjeciu ani ani raz poźniej, KTG też nie, a jakby dziecko nie żyło -lekarz na to :a ruchy są wyczuwalne, jak są to spokojnie, poza tym mamy zepsuty USG, wiec nie ma szans na badanie" No to wtedy mam dyrektorem postraszyła i USG tego samego dnia sie naprawiło, lekarz zrobił mi od niechcenia badanie i stwierdził, ze mam czekać, z dzieckiem ok. W nocy wyleciał mi czop, wiec położna zbadała mnie i stwierdziła ze ma 3cm rozwarcia i na porodówkę mnie wzięli...dostałam środek rozkurczowy i miałam sobie leżeć i czekać....przespałam wtedy calutką nocke, bo mi przeszły bóle, a dzieci sie nad uchem nie darły, bo na sali leżałam z mamusiami i dziećmi.
Rano mnie paniusia jakaś zbadała i stwierdziła, że nic sie nie dzieje i tak 6 dnia wypisano mnie do domu. Sobota to była...Moja ginka myślałą, ze wyjdzie z siebie, odesłała mnie w poniedziałek na Parkitkę, bo tak kiedyś miała dyżury..
I tu polecam szpital wojewódzki. Od samego początku byłam miło traktowana, badania miałam robione od razu, Ktg stało przy moim łoźku i robiono mi co jakiś czas.
Dość długo niestety nie trafiałam na porodówkę, mimo 10 godzin skurczy co 5 minut...bo nie było rozwarcia...ale jak juz tam trafiłam, to połozne przemiłe, uspokajały mnie, mogłabym wstac, poskakać na piłce, prysznic był do dyspozycji, niestety z przyczyn małowodzia - musiałam być ciągle pod KTG, wiec leżycho...i tak minęło 14 h, aż z braku postępu porodu i niewspółmierności główkowo-miednicowej i słabnącego tętna dziecka trafiłam na sale operacyjna....opieka po porodzie milutka, obchód rewelacyjny, wszystko jak najlepiej...fakt faktem lekarz dość długo zwlekał z decyzja o cesarce, a moze mnie sie tak wydawało... teraz tez zamierzam rodzić na Parkitce, bo tam moja gin dyżuruje znowu.